sobota, 4 lutego 2017

Karolina Wilczyńska "Właśnie dziś, właśnie teraz"



Karolina Wilczyńska „Właśnie dziś, właśnie teraz”, Czwarta Strona 2017, ISBN 978-83-7976-585-0, stron 328

Sabina, Bronisława, Sonia. Trzy kobiety, które zrządzeniem losu znalazły się w tym samym miejscu, w tym samym czasie. Po zawaleniu się hali miejscowego hipermarketu, trafiły do jednej sali szpitalnej. Każda z nich chciałaby jak najszybciej wyjść do domu, bo czekają na nie obowiązki. Sabina opiekuje się ojcem w podeszłym wieku, który robi się coraz bardziej niedołężny. Bronisława utrzymuje dorosłego syna alkoholika, który bez niej nawet pewnie obiadu ciepłego nie zje, bo niby kto mu zrobi. Sonia pozornie ma najlepiej z nich wszystkich: kochający mąż na stanowisku i zdolna córka oraz piękny dom; ale o ten dom ktoś musi przecież zadbać. Dochodząc do siebie po tragicznym wypadku, jeszcze nie przypuszczają, że staną się sobie bliskie.

Karolina Wilczyńska tworzy powieści obyczajowe, które ja oceniam jako pisane ku pokrzepieniu serc. Z każdej jej książki wydanej przez Czwartą Stronę można wynieść dla siebie wiele dobrego, wystarczy tylko być na jej przekaz otwartym. Autorka pokazuje, że po wszystkich zawirowaniach, jakie mogą przejść przez nasze życie, zawsze los się odmienia i znów pozwala nam się uśmiechnąć. To dostarczanie wiary i nadziei na lepsze jutro to nie jedyna zaleta tych fabuł; cenię pisarkę również za to, że w jej utworach znajdziemy samo życie, jego esencję, bez udziwnień, silenia się na wydumane historie – postawienie się na miejscu bohaterek Wilczyńskiej przychodzi czytelniczkom naturalnie, automatycznie; to jak przejrzenie się w lustrze. Tak samo jest z najnowszym dziełem pisarki.

„Właśnie dziś, właśnie teraz” stało się dla mnie lekturą na jedno popołudnie. Wcale nie chciałam tak szybko kończyć, ale było to niezależne ode mnie, tak wciągnęłam się w śledzenie wydarzeń z życia postaci. Nie jest to jakoś nic dziwnego, bo tak właśnie pisze Wilczyńska, a piękny, lekki w odbiorze styl jest tutaj jeszcze jednym argumentem za tym, by nie odkładać książki ani na moment. W moich oczach historia Sabiny, Bronisławy i Soni to opowieść o kobietach, które kochały za mocno, nie otrzymując nic w zamian. Ta pierwsza przyrzekła matce, że zaopiekuje się ojcem i choć ma na to coraz mniej sił, nie pozwoli sama sobie na to, by ze złożonej przysięgi się zwolnić; choć czuje, że ojca coraz bardziej nienawidzi, to nie odpuszcza ani na chwilę, wychodząc z założenia, że tylko ona sama wie, co jest dla niego najlepsze, że nikt tak o niego nie zadba. I choć będzie się poświęcać ponad miarę, umartwiać, to jednocześnie bardzo długo nie da sobie pomóc. Najstarsza kobieta jest wierząca i pobożna, do modlitwy ucieka się w każdej sytuacji. Bronisławy życie nie oszczędzało, jest mocno doświadczona, ale nie straciła przy tym wiary w ludzi. Niby z jednej strony śmiało można o niej powiedzieć, że jest zwyczajnie naiwna, ale znów z drugiej przecież ona tylko kochała swoje dziecko miłością bezwarunkową, więc czy można się dziwić, że patrzyła na tego swojego Jerzyka przez wybitnie różowe okulary? I wreszcie Sonia, która nie musiała się martwić o materialne aspekty codzienności; której dziecko było na tyle utalentowane, że dało matce możliwość skupienia się na jednym: na czekaniu na ojca – męża. Dbanie o dobre samopoczucie Krzysztofa stało się nadrzędnym celem życia Soni, bo skoro spotkało ją to szczęście, że taki mężczyzna zainteresował się właśnie nią, to trzeba zrobić wszystko, co możliwe (i niemożliwe też), by tak zostało, by on nie odszedł. A na to, że jest snobem i egoistą, przymknie się oko; skoro tak ciężko pracuje, to ma prawo wymagać ciepła, spokoju i piękna po powrocie do domu.

Napisałam o postaciach tak w miarę spokojnie, ale daleka byłam od spokoju w czasie czytania. Jeszcze zachowanie ojca Sabiny można było jakoś usprawiedliwić błyskawicznie postępującą demencją i starością (choć też nie do końca, bo miał parszywy charakter i tyle), ale już ona sama wkurzała mnie niemiłosiernie – czasami miałam wrażenie, że ona wręcz pławi się w zachwycie nad tym, jaką to jest dobrą, oddaną córką, oraz w żalu nad sobą, że ojciec tego nie docenia. Na to, jak Bronisława patrzyła na tego pijaka, swojego syna, to już mi sił brakowało. Chłop z pięćdziesiątką na karku na garnuszku u mamusi, bo, co za pech, ciągle tylko złych ludzi spotyka, takich, co to wykorzystają, a nie zapłacą, albo i jeszcze ściągną na złą drogą, a on taki wrażliwy, delikatny, z sercem na dłoni... Krzysztof, następny przyjemniaczek, dla którego żona była dobra tylko wtedy, kiedy zapewniała mu odpowiednią pozycję, ale gdy trzeba było nagle dać coś od siebie, to najlepiej było odwrócić kota ogonem i zrobić z siebie ofiarę. Uff, do tej pory mnie trzęsie z irytacji. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że takich „mężczyzn” (cudzysłów zamierzony, bo dla mnie to nie byli prawdziwi mężczyźni) jest pewnie na pęczki, i cierpiących przez nich kobiet też.

„Właśnie dziś, właśnie teraz” jest opowieścią o nowym początku, który paradoksalnie wyznacza wypadek i otarcie się o śmierć. To one, ale też dopiero po czasie, otwierają bohaterkom Pani Karoliny oczy i pozwalają spojrzeć inaczej na swoje życie (w największym stopniu dotyczyć to będzie Soni). Najnowsza fabuła pióra Karoliny Wilczyńskiej, choć przyjazna w odbiorze, nie pozwala na zachowanie obojętności i skłania do refleksji nad własną egzystencją. Może warto się pokusić o jej analizę i odnalezienie nowego sensu, bez czekania na jakiś wstrząs.

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona. 

http://czwartastrona.pl/

14 komentarzy:

  1. Na pewno przeczytam. Mam w planach tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ochotę na tę książkę. Losy bohaterek niesamowicie mnie ciekawią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przekonana, że przypadłaby Ci do gustu:)

      Usuń
  3. O!! właśnie takiej książki teraz potrzebuję

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację, mężczyźni występujący w tej powieści nieźle grają na nerwach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nic nie czytałam tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Spotkałam ją dzisiaj u Cyrysi. Ona mnie przekonała, ty utwierdziłaś, że trzeba szukać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam szczerze, że nie do końca intrygowała mnie ta lektura, ale tak o niej napisałaś, że chyba jednak zmienię zdanie. :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.