czwartek, 19 stycznia 2017

Marie Benedict "Pani Einstein"



Marie Benedict „Pani Einstein”, Znak Horyzont 2017, ISBN 978-83-240-4177-0, stron 368

Mileva Marić, mając dwadzieścia jeden lat, opuszcza swoją rodzinną Serbię i przyjeżdża do Zurychu, by studiować fizykę na uniwersytecie. W grupie studentów jest jedyną kobietą. Odznacza się niebywałą inteligencją, którą jako pierwszy dostrzegł jej ojciec – to on był zawsze podporą dla córki, niezbicie wierzył, że pisana jest jej kariera naukowa, a jej płeć nie ma najmniejszego znaczenia. Sama Mileva także uważa, że poświęci się całkowicie fizyce, bo jej kalectwo przekreśla, według niej, możliwość założenia rodziny. Panna Marić myli się jednak. Poznaje młodzieńca z rozwichrzoną czupryną, z którym połączy ją miłość do tak fascynującej dyscypliny naukowej. Albertowi Einsteinowi nie przeszkadzają niedoskonałości ciała Milevy; pociąga go jej umysł. Widzi w niej nie tylko przyszłą żonę i kochankę, ale przede wszystkim partnerkę, z która będzie mógł dzielić swoją pasję.

Gdy tylko mam taką możliwość, staram się poznawać nietuzinkowe kobiety, które odegrały jakąś większą rolę w historii. Znaczenie kobiet na przestrzeni dziejów to mój konik; wątek, który nieustannie mnie intryguje i ekscytuje. Czy mogłam więc pominąć lekturę o tak frapującym tytule jak „Pani Einstein”? Oczywiście, że nie mogłam. O Albercie Einsteinie słyszeli wszyscy, nie jest też pewnie problemem znalezienie książek prezentujących jest życiorys i dokonania. Ale co wiemy o niewieście, która dzieliła z wielkim odkrywcą życie? Ja nie wiedziałam nic, ale dzięki Amerykance Marie Benedict stan ten uległ zmianie.

Mileva Marić urodziła się w czasach, w których coś, co nam wydaje się obecnie zupełnie naturalne, czyli edukacja kobiet, było raczej powszechnie traktowane jako zaburzenie odwiecznego porządku. Długą drogę musiała przejść niepełnosprawna fizycznie dziewczynka z Zagrzebia, by znaleźć się na szwajcarskiej uczelni i móc zabierać głos w dyskusjach nad istotą czasu, przestrzeni czy ruchu. Tym bardziej boli więc fakt, że jej rola została pominięta przez historię. Wprawdzie uczeni nadal spierają się, które teorie i w jakim stopniu mogą być jej autorstwa, ale wiedząc, jakiego wsparcia udzielała mężowi; wiedząc, że przecież nie studiowała tej fizyki przypadkiem, nietrudno dojść do wniosku, że teoria względności to tak naprawdę jej dzieło i odkrycie. „Pani Einstein” to wszakże powieść, ale opierająca się na źródłach, w tym na listach małżonków. Wizja, jaką przedstawiła Marie Benedict, dla mnie jest spójna i wiarygodna na tyle, by uznać, że słynne E= mc2 nie jest efektem pracy jedynie Alberta Einsteina.

Tak jak wspomniałam, mamy do czynienia z powieścią, a więc kreacją literacką (aczkolwiek autorka podkreśla, że tam, gdzie było to możliwe, starała się trzymać faktów), a że nie znam żadnej biografii wielkiego naukowca, nie mam z czym skonfrontować charakteru tego fabularnego Einsteina. Ale jedno trzeba powiedzieć jasno: Albert widziany oczami Marie Benedict daleki jest od kryształowego, porządnego człowieka i odpowiedzialnego mężczyzny. Jeśli mam być szczera, to w wielu miejscach oczy przecierałam ze zdumienia, jak on mógł zachowywać się tak podle. Cóż, jeżeli Einstein faktycznie był taki, jak na kartach tej książki, to potwierdzałby tylko teorię, że wielki – pod względem talentu, zdolności, osiągnięć – człowiek może być w gruncie rzeczy bardzo mały, jeśli chodzi o charakter i zachowanie wobec innych.

„Pani Einstein” czyta się sama; lektura biegnie płynnie i gładko, wzbudzając rzecz jasna szereg refleksji i mocnych emocji. Marie Benedict stworzyła opowieść o czasach, w których nauka miała męską twarz, a kobieta chcąca się nią zajmować, prędzej czy później musiała dokonywać wyboru między pasją a miłością i rodziną. Namawiam do przeczytania, tym bardziej że autora znakomicie oddała wszystkie rozterki i wątpliwości kobiety, która wyprzedzała swoją epokę.

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont.  

http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,68077,Pani-Einstein

10 komentarzy:

  1. Czytałam, że z tej książki wyłania się dość nieciekawy obraz Einsteina. Chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nieciekawy jest tutaj bardzo delikatnym słowem.

      Usuń
  2. Czekam z niecierpliwością na własny egzemplarz! Tak czułam że będzie to dobra lektura!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa rzecz, to musiała być naprawdę nietuzinkowa kobieta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czuję się niesłuchanie więc zachęcona :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niedawno dowiedziałam się o tej książce i wydaje się być interesująca, sądzę że przypadłaby mi do gustu :) Pewnie przeczytam gdy wpadnie w moje ręce :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.