sobota, 28 maja 2016

Aleksandra Marinina "Egzekucja w dobrej wierze"



Aleksandra Marinina „Egzekucja w dobrej wierze”, Czwarta Strona 2016, ISBN 978-83-7976-433-4, stron 568

Anastazja Kamieńska od niedawna jest na emeryturze, ale nie straciła kontaktu z zawodem, bo pracuje w agencji detektywistycznej swojego przyjaciela z dawnych lat. Choć najchętniej nie ruszałaby się w ogóle z domu i nie opuszczała swojego ukochanego męża Loszki, to wraz z partnerem Korotkowem wyjeżdża na Syberię. W jednym z tamtejszych miast, Wierbicku, ma powstać nowa magistrala, której lokalizacja wzbudza lokalne, gorące dyskusje. Nastia i Jura mają sprawdzić, który wariant ma większe szanse oraz wybrać działki, które mogłaby kupić firma jej brata. Na miejscu trafiają na gorący czas kampanii wyborczej; dotychczasowy mer ubiega się o kolejne zwycięstwo. W mieście dochodzi do tajemniczych zabójstw ekologów i to ten motyw najbardziej interesuje Nastię.   

Był taki czas, że zaczytywałam się w kryminałach Aleksandry Marininy. Większą ich część poznałam w niewielkim odstępie i wtedy byłam nimi zachwycona. Potem zrobiłam sobie dłuższą przerwę i wróciłam do jej prozy, gdy ukazała się „Czarna lista”. Szału nie było, że tak powiem – może to był słabszy utwór Marininy, a może to ja zaczęłam szukać czegoś innego w reprezentantach tego gatunku. Ale potem była "Cudza maska", przeczytana w styczniu 2014 r., w której autorka znów pokazała się z jak najlepszej strony. Może dlatego skusiła mnie zapowiedź najnowszego tomu z Nastią Kamieńską w roli głównej. A może chciałam się przekonać, jaki będzie teraz, po dwóch latach, mój odbiór? I cóż, oto efekty tego przekonywania się.

Nie mogę zaprzeczyć, że mam mocno mieszane uczucia po niniejszej lekturze. I jednocześnie bardziej jestem na nie, niż na tak. Znając już styl rosyjskiej pisarki, na pewno nie nastawiałam się na fajerwerki wybuchające co kilka stron – to nie u Marininy. U niej jest skrupulatnie prowadzone śledztwo, taka czasem żmudna dłubanina; zwykła, codzienna, policyjna robota, choć bohaterka w służbach państwowych już nie pracuje. I choć kiedyś bardzo mi to odpowiadało, tak teraz brakowało mi jakiejś nuty napięcia, choćby szczątkowej adrenaliny, które musiały przecież pojawiać się we wcześniejszych książkach. A może ten odczuwany przeze mnie brak wynikał stąd, iż jakoś zupełnie nie potrafiłam się zaangażować w zadanie, jakie powierzono bohaterom? Wydawało mi się ono mało interesujące. Z czasem pojawiło się również sporo nowych wątków i powstała taka plątanina, że chwilami solidnie się zastanawiałam, czy ma to jakikolwiek związek z głównym powodem, dla którego Kamieńska i Korotkow wyjechali z Moskwy. Wydawało mi się, że w takim niezrozumieniu dobrnę do końca, gdy tymczasem ostatnie sceny mocno mnie zaskoczyły. Dopiero wtedy wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce, a wcześniejsza gmatwanina nabrała sensu i logiki. Tak więc epilog uważam za najmocniejszy punkt fabuły.

„Egzekucja...” to dla mnie nowe spojrzenie na Nastię Kamieńską. W książce mamy rok 2015, więc postać Marininy jest już po pięćdziesiątce. Wiadome zatem, że trochę się postarzała, ale nie podobało mi się to, że autorka zrobiła z niej miejscami zrzędzącą, marudzącą i jęczącą babę. Nie pamiętam, może miała takie skłonności już we wcześniejszych powieściach, ale chyba tego nie zauważyłam. Albo ich po prostu nie było. Fakt, że dochodzenie, któremu się oddaje, idzie Anastazji całkiem sprawnie, ale można się zastanawiać, czy Marinina nie powinna już skończyć cyklu z Kamieńską (skoro emerytura, to emerytura, a nie jeszcze praca jako detektyw), a jeśli ma jeszcze coś do napisania, ma pomysły na kolejne intrygi, to może czas powołać do życia nowych bohaterów.

Na razie, poza pochwaleniem epilogu, wymieniłam tylko wady, skąd więc te mieszane uczucia? Stąd, że mimo wszystko „Egzekucję...” dobrze mi się czytało. Nie jest to wprawdzie fabuła, od której żal się odrywać, solidnego dreszczu emocji raczej też nie dostarcza, ale jakiś komfort czytania odczuwałam. Tempo akcji, które niektórzy określiliby jedynie mianem „nuda”, dało się wytrzymać, bo jest charakterystyczne dla Aleksandry Marininy. Jeśli więc lubicie kryminały, ale takie z małą „zawartością kryminału”, to możecie spróbować z „Egzekucją w dobrej wierze”.     

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona. 

http://czwartastrona.pl/

12 komentarzy:

  1. Ten cykl dopiero poznaję, jakiś czas temu czytałam wspomnianą "Cudzą maskę" i książka bardzo mi się spodobała. Najpierw chciałabym sięgnąć po wcześniejsze części, a potem sprawdzę jak bohaterce żyje się na emeryturze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dobrze zrobisz, czytając najpierw wcześniejsze tomy, ten mógłby Cię zniechęcić;)

      Usuń
  2. Hmm sama nie wiem. Raczej w najbliższym czasie się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego tomu nie będę Cię specjalnie namawiać;)

      Usuń
  3. Też nie wiem czy sięgnę po tą książkę. Recenzje Marininy, które czytałam, niespecjalnie zachęciły mnie do lektury. Twoja opinia to potwierdza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te starsze chwaliłam, ale oczywiście nic na siłę.

      Usuń
  4. A mnie zaś chyba ominęło poznanie czegoś, co inni już znają. No dobrze... To jaka jest pierwsza część? xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam żadnego kryminału tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię książki Marininy o Anastazji, więc i po ten najnowszy tom sięgnę, chociaż szkoda, że z bohaterki taka maruda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Ty ją odbierzesz inaczej, ale mnie naprawdę czasem wkurzała;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.