czwartek, 21 maja 2015

"Jestem zuchem", czyli spotkanie z Katarzyną Bondą


W poniedziałek 18 maja w Sosnowcu, w ramach XI Sosnowieckich Dni Literatury, odbyło się spotkanie autorskie z Katarzyną Bondą

Do Sosnowca z Olkusza jest jakieś trzydzieści parę kilometrów, ale wiedziałam, że tego wydarzenia odpuścić nie mogę. Osobisty szofer zgodził się żonę zawieźć, za co jestem mu bardzo wdzięczna, ponieważ było fantastycznie!

Pani Kasia zaprezentowała się w pięknych czerwonych szpilkach. Wyczuwam bratnią duszę, bo sama na punkcie butów w tym kolorze mam jakąś obsesję.


Przechodząc do sedna. Prowadzący spotkanie Robert Ostaszewski, jak się okazało – dobry znajomy pisarki - najpierw zapytał o początki zawodowej drogi, więc pani Bonda opowiedziała o swojej karierze dziennikarki, jeszcze w tych czasach, gdy teksty wysyłało się faksem, a na reportaż wyjeżdżało się na dwa tygodnie. Wspomniała o tabloidyzacji mediów oraz o swojej sytuacji osobistej, która z czasem doprowadziła ją do napisania pierwszej książki.

Ci, którzy śledzą wywiady z autorką lub jej profil na FB (o mediach społecznościowych była mowa także później, gdy jedna z uczestniczek zapytała o strategię promocyjną. Autorka zapewniła, że lubi każdy kontakt z czytelnikami, że stara się odpowiadać na wszystkie wiadomości, choć nie zawsze jest w stanie, szczególnie wtedy, kiedy już pisze to, co wymyśliła) bądź też czytali jej „Maszynę do pisania”, wiedzą, w jaki sposób pracuje, więc tematu dokumentacji nie mogło zabraknąć także i w tej rozmowie. Pisarka opowiedziała, że niedawno została na chwilę strażakiem. Jak sama podkreśliła, nie wszyscy ludzie pióra tak robią, ale ona nie wyobraża sobie pracować inaczej. I gdy będzie osadzać akcję w Sosnowcu, to przyjedzie tam na dłużej, bo musi zobaczyć na własne oczy, na przykład w której bramie położy trupa. Padło pytanie, czy nie wolałaby cyklu z jednym bohaterem osadzić w jednym mieście, ale stwierdziła, że na razie – bo „nigdy nie mów nigdy” – nie chce się w ten sposób ograniczać. Nie chciałaby wtedy usłyszeć, że pisze ciągle tę samą książkę, bo to jest dla niej największa obelga. Dokumentacja i drobiazgowe plany są też po to, by czytelnicy mogli dostawać książkę co roku.

Opowiadając o serii z profilerką Saszą Załuską, pani Kasia mówiła, że konspekt tetralogii powstał w jeden dzień, składał się z osiemnastu stron, gdzie każdy tom był dokładnie rozpisany. Autorka przybliżyła historię powstawania „Okularnika” – dzięki temu na pewno inaczej będzie mi się go teraz czytało – i w tej części spotkania (jak i w pozostałych) także nie brakowało akcentów osobistych i intymnych. Ciekawostką jest fakt, że autorka wcale nie pisze scen po kolei, tak jak my je później czytamy.

Robert Ostaszewski pytał również o popularność kryminału – autorka odparła, że lubimy się czasem bać, ale nie w prawdziwym życiu, tę dawkę zapewni nam właśnie powieść – i jego kobiecą twarz.

Dla zainteresowanych: Hubert Meyer, bohater pierwszego cyklu, pierwszy profiler w polskiej literaturze, powróci, bo to autorka swoim czytelnikom obiecała, „ale nie powiedziałam, kiedy”;)






Pod koniec spotkania autorka swoje książki podpisywała i pieczętowała jedynym w swoim rodzaju gadżetem. Efekt wygląda tak:


Ze spotkania wyszłam oczarowana. Pani Kasia okazała się być bardzo sympatyczną, bezpośrednią osobą. Nie brakuje jej poczucia humoru. Dostrzegłam to już w wywiadach czy innych wypowiedziach, teraz miałam okazję zobaczyć to na żywo – ogromnie podoba mi się to, że jest świadomą siebie i swojej wartości kobietą. Wie, że jest dobra w tym, co robi, i nie waha się o tym mówić. „Siedź w kącie, znajdą cię” – to nie dla niej. I ma rację, w końcu jej książki nie bez powodu są bestsellerami.

A jeśli chodzi o tytuł relacji: „zuchem” autorka nazywa samą siebie, „zuchem” byłam i ja, ponieważ jako jedyna miałam na spotkaniu „Okularnika” (zasługa pani Darii, której jeszcze raz dziękuję). Podsumowując ten wieczór jednym zdaniem: było świetnie, mogłabym siedzieć i słuchać pani Kasi godzinami. Może jeszcze kiedyś będę miała taką okazję. 

Link do galerii zdjęć na stronie Biblioteki:
http://www.biblioteka.sosnowiec.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=911:fotogaleria&catid=96&Itemid=1181

13 komentarzy:

  1. Ale trafiła ci się niepowtarzalna okazja. Spotkanie z Kasią Bondą - rewelacja. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Z tego samego założenia wyszłam, że jest niepowtarzalna okazja:)

      Usuń
  2. Ale super! Nie tylko sympatyczna ale i piękna kobieta :)) Gratuluję autografu, cenna pamiątka !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostaje mi się zgodzić z każdym Twoim zdaniem:)

      Usuń
  3. Super! Chciałabym mieć autograf pisarki. Tym bardziej, że "Okularnik" już czeka na mojej półce na przeczytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie niedawno skończyłam go czytać i powiem tyle: już Ci zazdroszczę, że masz tę lekturę dopiero przed sobą:)

      Usuń
  4. Miałam zamiar zdobyć autograf Katarzyny Bondy na targach w Warszawie, ale niestety... Kolejka była zbyt długa ;-). Może następnym razem się uda. Zakupiłam "Okularnika", jestem niezmiernie ciekawa tej książki :-).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie takiego spotkania nie mogłam przegapić, bo tutaj była bardziej kameralna atmosfera i nie było problemu dostać się do autorki:)

      Usuń
  5. Ja jestem fanką szpilek, niekoniecznie czerwonych, ale... Pani Bonda ma jedynie buty na wyższym obcasie, a nie szpilki w moim odczuciu, bo ja nie mam problemu przetańczenia całego wesela w 15-centymetrowych obcasach. Wiem, spaczona jestem. :P A spotkania tylko pozazdrościć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie buty pani Kasi to też szpilki :D Ja na przykład nie znoszę tych butów i nie ma to jak baletki albo trampeczki :D

      Usuń
    2. Jestem tego zdania, co Kasia, dla mnie to też szpilki, bo mają taką wysokość, że nie wyobrażam sobie chodzić w takich na co dzień;)
      Ale szpilki, nie szpilki, grunt, że piękne były:)

      Usuń
  6. O jej! Widać, że pani Kasia jest sympatyczna i po prostu świetna. Zazdroszczę troszeczkę :) Też chciałabym ją poznać osobiście :) W "Okularnika" na pewno się zaopatrzę. Ta autorka imponuje mi przede wszystkim JAK PISZE, jak dba o realizm, jak dba o każdy szczegół. To jest prawdziwa pisarka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka właśnie się okazała, wie, że jest dobra, ale nie ma w niej nic z postawy "co to ja nie jestem". Dlatego to spotkanie będę długo wspominać:)
      I masz rację, jest prawdziwą pisarką, która szanuje swojego czytelnika, dając mu opowieść złożoną ze szczegółów, które osobiście sprawdzała:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.