środa, 22 kwietnia 2015

Douglas Lain "Mężczyzna ze Stumilowego Lasu"



Douglas Lain „Mężczyzna ze Stumilowego Lasu”, Czwarta Strona 2015, ISBN 978-83-7976-263-7, stron 328

Christopher Milne w małej angielskiej miejscowości prowadzi księgarnię. Założenie przyjął takie, że nie będzie sprzedawał książek swojego znanego na całym świecie ojca, ponieważ uważa, że wcale nie był Krzysiem, przyjacielem Kubusia Puchatka, nie czuje się bohaterem tych bajek. Wcześniej brał udział w walkach drugiej wojny światowej, teraz ma żonę Abby i syna Daniela, u którego lekarze diagnozują autyzm.

Któregoś dnia znajduje zaproszenie na wiec protestacyjny w Paryżu. Na plakacie znajduje się Kubuś Puchatek otoczony przez oficerów policji. Dostaje także list od pewnego Francuza, Gerrarda, który twierdzi, że jeśli Christopher chce się uwolnić od swojego ojca, najpierw musi go „odnaleźć na nowo, odkryć to, co dla niego zrobił i kogo z niego zrobił” (str. 161). Mężczyzna wyjeżdża z Dartmouth i w stolicy Francji poznaje autora listu, któremu dalej nie wierzy, oraz Natalie, studentkę, która wiedzie życie bohaterki powieści Françoise Sagan „Witaj, smutku”.

Nie ma chyba dorosłego ani dziecka, który nie znałby postaci Kubusia Puchatka. W powszechnej świadomości funkcjonuje on pewnie jako mały, żółty, ubrany w czerwone wdzianko miś z bajki Disneya. Jego twórcą jest Alan Alexander Milne, angielski pisarz, któremu w 1920 roku urodził się jedyny syn. Na pierwsze urodziny dziecko dostało od ojca pluszowego misia. Książkowa wersja przygód Kubusia ukazała się po raz pierwszy w 1926 r., rok 1928 przyniósł kontynuację – „Chatkę Puchatka”. Sam Christopher Robin Milne jest autorem książek autobiograficznych, w których przedstawił swoje problemy wynikające z ciężaru sławy bycia „tym Krzysiem”. To właśnie na tych publikacjach – „Zaczarowane miejsce” i „Ścieżka wśród drzew” – bazował Douglas Lain, to one stały się dla niego inspiracją. I przyznam, że to właśnie pomysł amerykańskiego pisarza mnie przyciągnął, wydał mi się na tyle intrygujący, by jego realizacji poświęcić trochę czasu. 

No cóż, „Mężczyzna ze Stumilowego Lasu” okazał się dla mnie przykładem otrzymania zupełnie nie tego, czego się spodziewałam. Miałam nadzieję, że dowiem się czegoś więcej o samym synu Milne’a, że będzie on postacią wiodącą. I do pewnego stopnia rzeczywiście tak było, a rozdziały jemu poświęcone, temu, jak żył, jak wyglądała jego rodzina i praca, naprawdę mnie interesowały. Schody zaczęły się wraz z drugą częścią. Cały wątek paryski jest według mnie mocno specyficzny. To znaczy, dopóki wydarzenia miały charakter rzeczywisty, wszystko było w porządku, ale w chwili, gdy autor zaczął wprowadzać elementy baśniowe, dla mnie zaczęły się problemy, ponieważ przestałam rozumieć, o co tak naprawdę chodzi. Czy o to, że „zamykasz oczy i świat znika... A może jesteś tylko bohaterem czyjejś bajki?” (okładka) – no dobrze, ale w takim razie, kto był autorem, kreatorem tej bajki? Christopher udał się do Paryża, by wraz z nowo poznanymi ludźmi zdobyć Biegun Północny, czy mam więc przyjąć, że chodziło o odnalezienie siebie, określenie swojej prawdziwej tożsamości? Ale kim tak naprawdę był dla Chrisa Gerrard, czemu akurat on sprowokował właściciela księgarni do takiego działania? Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania. 

Douglas Lain jest filozofem i to widać w toku całej narracji. To znaczy, żeby była jasność, nie mam nic przeciwko filozofom, tyle tylko że nie odnalazłam się w rozważaniach, które uczynił częścią treści. Wychodzi jednak na to, że zdecydowanie bardziej wolę jasny przekaz – prosto, klarownie, sensownie. Mogę się doszukiwać innych znaczeń fabuły, szukać tego, co ukryte między wierszami, domyślać się tego, co twórca chciał przekazać, ale najpierw muszę jednak zrozumieć rozwój akcji. Znaczenia „Mężczyzny ze Stumilowego Lasu” chyba tak naprawdę nie pojęłam. Nie mogę ocenić tej powieści, nie mogę stwierdzić, czy jest ona dobra czy zła, mogę jedynie skonstatować, że nie była to jednak historia dla mnie, a sam fakt, że w miarę przyzwoicie się ją czytało, to jednak trochę za mało. Nie wiem, może byłoby inaczej, gdybym znała dokładniej życiorys Christophera Milne’a – kto wie, może wtedy Douglas Lain ze swoją artystyczną wizją trafiłby do mnie bardziej.  

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

http://czwartastrona.pl/

24 komentarze:

  1. Ja jednak nie skuszę się na tę książkę, ponieważ nie lubię filozoficznej narracji. Nie mam nic przeciwko filozofom, po prostu mój umysł jest zbyt mało pojętny na to, by szukać między wierszami ukrytych znaczeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, gdyby to wszystko było jakoś jaśniej podane, to na pewno odbiór byłby łatwiejszy.

      Usuń
  2. No nie wiem, jakoś za filozoficznymi tekstami nie przepadam, na razie jednak odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę Cię zbyt mocno namawiać, skoro sama nie mam przekonania.

      Usuń
  3. O kurczę ja lubię takie filozoficzne dywagacje. Chętnie bym szarpnęła

    OdpowiedzUsuń
  4. Uff ulżyło mi bo nie zdecydowałam się na tę książkę i jak widzę dobrze zrobiłam. Także oczekiwałabym, że dowiem się jak najwięcej o synu Milne'a, rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to, niestety, nie tędy droga, ta książka ciekawości nie zaspokaja. Moim zdaniem, oczywiście.

      Usuń
  5. Moja przyjaciółka lubi takie klimaty, więc na pewno przeczyta tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To już druga recenzja tej książki, jaką czytam dzisiaj. Mam na nią coraz większą ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam ją w planach już od jakiegoś czasu ;) Choć za "Kubusiem" w wersji książkowej nie przepadałam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię filozofię, lubię rozważania, ale akurat ten tytuł do mnie nie przemawia, nic a nic :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O kurczę, chyba miałam wobec tej książki oczekiwania podobne do Twoich...Bardzo prawdopodobne, że byłabym równie mocno rozczarowana. No cóż, ta książka z pewnością nie będzie moim czytelniczym priorytetem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli autor chciał przybliżyć sylwetkę syna pisarza, to chyba mógł to zrobić w inny sposób. Bo po lekturze jego książki, to w sumie dalej nic o nim nie wiem...

      Usuń
  10. Mam tę książkę na półce i w zasadzie nie zastanawiałam się nad tym czego od niej oczekiwać. Skusił mnie sam fakt, że opowiada historię tego właśnie słynnego Krzysia. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tego się trzymaj, nie zastanawiaj się nad tą kwestią, podejdź do niej bez żadnych oczekiwań. Może wtedy efekt będzie lepszy, niż u mnie, czego Ci życzę:)

      Usuń
  11. Książka ta sprawiła, że mam ochotę poznać "Witaj, smutku". Ten tytuł przewinął się w powieści chyba 15 razy ;)
    Poza tym muszę Ci powiedzieć, że napisałaś chyba najbardziej przejrzystą recenzję tej książki i troszkę Ci zazdroszczę, bo sama miałam wielki problem z ubraniem myśli w słowa.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat prawda, na powieść Sagan rzeczywiście nabiera się ochoty:)
      No coś Ty?! Ja uważam, że właśnie wcale mi nie wyszło. Twoja recenzja jest bardziej zachęcająca do tego, żeby każdy sam się przekonał, jak odbierze tę powieść:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.