piątek, 27 marca 2015

Kathryn Taylor "Barwy miłości"



Kathryn Taylor „Barwy miłości”, Akurat 2015, ISBN 978-83-7758-964-9, stron 352. Premiera 08.04.2015.

Grace Lawson, dwudziestodwulatka z Chicago, przylatuje do Londynu na trzymiesięczne praktyki w firmie Huntington Ventures. Kończy studia na ekonomii i wierzy, że staż w tak potężnej, prężnie działającej korporacji otworzy jej wiele drzwi na drodze przyszłej kariery. Zaczyna jednak od solidnej wpadki na lotnisku, gdzie poznaje od razu samego właściciela i swojego przyszłego szefa, Jonathana. Grace czuje się nim całkowicie zauroczona i wbrew ostrzeżeniom nowo poznanej koleżanki, fascynacja przystojnym mężczyzną staje się coraz silniejsza. Jonathan proponuje, by na czas praktyk została kimś w rodzaju jego osobistej asystentki. Niedługo później zauroczenie Grace znajduje swoje zaspokojenie, a Huntington oferuje jej grę opartą na prostych zasadach: żadnych emocji i uczuć, żadnych zobowiązań – tylko czysty seks. Czy Grace to wystarczy?

Jeśli chodzi o powieści erotyczne, to moja czytelnicza „kariera” jest dosyć słabiutka, i nie żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało. Skąd więc wybór „Barw miłości”? Postąpiłam w myśl zasady: a co mi tam, choć raz przeczytam coś zupełnie innego, niż zazwyczaj, tym bardziej że skoro zawsze powtarzam, iż nie ma sensu zamykać się na jakiekolwiek gatunki, bo można przegapić coś interesującego, to czas był na zastosowanie się do własnej teorii. Czy w tym przypadku tak się stało? Nie powiedziałabym tak do końca. No ale dobra, przeczytałam, niewiele czasu mi to zajęło, czas na wnioski.

Nie czytałam słynnego Greya, od którego zaczęła się ta literacka „erotomania”, ograniczyłam się do recenzji książek i filmu, i to na ich podstawie wyrobiłam sobie pewną opinię. Zacznę więc od banału, na jakim kanadyjska autorka oparła fabułę. Czy to naprawdę musi działaś na zasadzie: erotyk równa się niedoświadczona, nieśmiała panienka i wprowadzający ją w świat rozkoszy zmysłowych starszy mężczyzna? Nie da się wymyślić czegoś bardziej odkrywczego, świeżego? Czemu choćby nie na odwrót? Trąci to banałem – nawet w moich oczach, a jak wspomniałam, nie za bardzo ma do czego porównywać – i stereotypem, a tych w literaturze nie lubię, nawet jeśli mam do czynienia z powieścią mającą zapewniać li i jedynie czystą rozrywkę. Ale od rozrywki chyba też można więcej wymagać, prawda?

I druga sprawa, związana z powyższym, dotyczy samej Grace. Że młoda – w porządku, że niedoświadczona – niech będzie, ale czy autorka naprawdę musiała zrobić z niej nierozgarniętą kretynkę, która nie potrafi sklecić składnego zdania tylko dlatego, że napotkany facet jest przystojny? A niby jest studentką ekonomii, jakoś się na te praktyki dostała, więc chyba powinna mieć więcej oleju w głowie? Nie wiem, może to ze mną jest coś nie tak, ale miałam ochotę zwyczajnie ją palnąć, żeby wzięła się w garść. Jej początkowe zachowanie (choć w zasadzie potem niewiele się zmieniło) strasznie mnie irytowało. Gdyby jeszcze taką ofiarę losu wykreował autor płci męskiej, to chyba prędzej bym to przełknęła, uznając, że widać marzy się chłopu takie uległe dziewczątko, zapatrzone maślanymi oczkami w super-samca – choć pewnie wtedy zająknęłabym się coś o szowinizmie, ale dobra, w świat cudzych fantazji nie wnikam – ale pisarka-kobieta nie mogła się trochę bardziej wysilić i wyposażyć Grace w chociaż trochę pewności siebie? Odezwała się we mnie feministka...

Skoro „Barwy miłości” są erotykiem, wypadałoby wspomnieć o „momentach”. Wydały mi się w porządku – i co najważniejsze – nie ocierały się o śmieszność. Skoro okładka zapewnia, że to najgorętsza powieść od czasów Greya, to z ulgą trzeba przyznać, że Grace nie wzywała Barnaby ani żadnego innego świętego, o wewnętrznej bogini i przygryzaniu wargi też nie było mowy (te elementy powtarzały się w prawie każdej opinii na temat „dzieła” E. L. James, które swego czasu przeglądałam). Czy Kathryn Taylor potrafi rozbudzić zmysły swojego odbiorcy? To już raczej kwestia indywidualnych upodobań.

Czy erotyk powinien ociekać seksem? To chyba zależy od tego, jaką kto przyjmie definicję. Ten nie ocieka, samych scen nie jest może aż tak dużo, i według mnie to dobrze, ponieważ odnosiłam wrażenie, że autorka chciała jednak w swoim debiucie zapewnić jakąś inną akcję, niż tylko sam seks. Ale i tak w gruncie rzeczy to zastanawiam się, co właściwie chciała napisać: czysty erotyk, czy powieść obyczajową z elementami erotyki. I nie jestem w stanie odpowiedzieć na zadane sobie pytanie. Chyba bardziej skłaniałabym się ku tej drugiej opcji z tego względu, że niektóre fragmenty odebrałam jako wstawione na siłę, na zasadzie: a dawno seksu nie było, no to bach, machniemy epizodzik np. w samochodzie. Argumentem za taką tezą byłoby jeszcze zachowanie Jonathana, jego skryty charakter, jasne określenie relacji z Grace i niechęć do prawdziwego związku (czyli jakaś psychologia postaci), ale z drugiej strony, za konwencją erotyku przemawiałby wątek z klubem (dla mnie zupełnie bez sensu, ale uznajmy, że się nie znam i mało wiem o życiu;)). A może ja to wszystko za bardzo analizuję? W końcu chodziło pewnie o dobrą zabawę, a ja jakiś elaborat tworzę, zamiast podejść na luzie...

Gdybym pominęła głupkowate zachowanie Grace, sprzeczne z moim charakterem, i przestała roztrząsać problemy gatunku literackiego, to mogłabym uznać, że ostatecznie nie było tak źle. Na plus na pewno mogę zaliczyć to, że lekki, przystępny język „Barw miłości” sprawia, że szybko się je czyta. Kathryn Taylor napisała książkę łatwą i przyjemną, niewymagającą od czytelnika wielkiego wysiłku umysłowego i zbytniego zaangażowania w fabułę. A ja chyba jednak nie powinnam czytać erotyków, skoro nie ulegam konwencji i czepiam się szczegółów. Widać to nie dla mnie, za sztywna jestem;)

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Akurat.

http://www.wydawnictwoakurat.pl/

18 komentarzy:

  1. Nie ma dla mnie nic gorszego niż powielanie stereotypów w literaturze. Władczego Greya i nieśmiałą Anastasię już mieliśmy. Jedna taka para w zupełności wystarczy. Po co pisać książkę, która jest tak podobna do poprzedniczki? I po co ją czytać, jeżeli zna się Greya? Ja znam, więc nie zamierzam czytać tej powieści. Myślę, że powieści erotyczne choć właśnie mają swoje pięć minut, jest to źle wykorzystane pięć minut. Kryminały zdecydowanie lepiej sobie radziły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym przeczytała Greya, to ta książka na pewno by nie zagościła na mojej liście. Ale nawet bez jego znajomości, zastanowiło mnie, dlaczego to takie podobne.
      Czy źle wykorzystane, nie mogę się wypowiedzieć, bo za mało ich przeczytałam. To jednak nie moja bajka.

      Usuń
  2. Trochę jestem zaskoczona, że skusiłaś się na erotyk :) Ja jeśli chodzi o ten gatunek, czuję się jak ryba w wodzie. I nie przeszkadza mi żadna powiela schematyczność. Po prostu lubię takie historie a'la kopciuszek.
    Odnośnie Barw Miłości, bardzo mi się ta książka podobała, Jestem wręcz zachwycona. A co do irytującego zachowania bohaterki, to różnie można to interpretować. Wiem jednak z własnego doświadczenia, że jeśli chodzi o zauroczenie konkretną osobą, to inteligencja nie ma tu nic do rzeczy. Po prostu tak zazwyczaj bywa, że zapominamy języka w gębie, dlatego zachowanie Grace jest dla mnie normalne. Przy innych osobach potrafiła zachować poziom, ale przy Jonathanie była głupia jak but :) Wspomnę jeszcze o braku psychologii Jonathana, ten aspekt będzie rozwinięty zapewne w drugim tomie, wszak autorka nie może wyłożyć przed nami wszystkich kart, bo będą jeszcze chyba dwa tomy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i widzisz, czym skończył się taki wybryk;)
      Mimo wszystko dobrze, że choć różnie interpretujemy przyczyny, zgadzamy się, że przy Jonathanie bohaterka była głupia jak but;)
      Z drugiego tomu na pewno zrezygnuję, trochę nie w porządku byłoby sięgać po książkę, o której wiem, że nie jest jednak w moim guście, więc po co? Chyba tylko żeby się trochę nad nią poznęcać, a przecież wielkiej przyjemności mi to nie sprawia;)

      Usuń
    2. Czasem trzeba z czystej ciekawości poszerzyć czytelnicze horyzonty :) Nawet jeśli okaże się to nieudanym eksperymentem.
      Ja na drugi tom będę czekać z niecierpliwością:)))

      Usuń
    3. Otóż to, dlatego taki, a nie inny wybór:)
      A ja poczekam wtedy na Twoją recenzję;)

      Usuń
  3. Hmm... zaczęłam czytać. Za mną już dwa rozdziały i niestety, ale nie potrafię się wciągną. Lubię erotyki, ale chyba mam już przesyt...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w sumie te pierwsze rozdziały, przynajmniej dla mnie, były najgorsze, bo to, co wyprawiała Grace, przyprawiało mnie o zgrzytanie zębów;)

      Usuń
  4. Och nie mogę się doczekać, kiedy książka wpadnie w moje ręce. Erotyki są dla mnie, to fakt i to, że nie ma (tak jak wspominasz) co chwilę wzywanych bóstw, zagryzania warg i scen aktów miłosnych na co drugiej stronie. Myślę, że zachowanie Grace zależy już chyba od odbioru czytelnika. Dla jednych może być irytująca, ale no nie oszukujmy się, sama pamiętam jak w chwilach zauroczenia miękły mi kolana a struny głosowe żyły własnym życiem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę więc, że "Barwy" przypadną Ci do gustu:)
      Cholera, no to widzisz, dobrze mówiłam, że mało wiem o życiu, skoro nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam:P ;)

      Usuń
  5. Też zastanawiałam się, czy każda z tych dziewcząt musi cierpieć na ewidentne upośledzenie? Inaczej nie da się nazwać tego poziomu naiwności. Przez pół książki zastanawiałam się, jak wyglądałaby ta relacja, gdyby Grace miała w sobie trochę psychicznej siły, jakiegoś pazura. ;) Książkę mam już za sobą i wciąż waham się nad oceną - czytałam "Greya" i "Barwy miłości" są niezaprzeczalnie lepsze, pytanie tylko, czy to już oznacza, że dobre...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno lepiej by się czytało; też mi przychodziło na myśl, czy nie lepiej było zrobić coś na zasadzie "kto się czubi, ten się lubi", niechby ją nawet ten Jonathan pociągał, ale żeby nie dawała tego po sobie poznać;)

      Wychodzi na to, że chyba jednak jeszcze nie...

      Usuń
  6. Lubię romanse/erotyki ale muszą mieć "coś" jeszcze oprócz typowej love, a z twoich słów pisanych wynika, że tego brakło w dodatku się zniechęciłaś do takiego gatunku - daj mu szanse, zapewniam, że nie pożałujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jednak moje upodobania pozostaną przy powieściach bardziej obyczajowych z nutą pikanterii, niż typowych erotykach;)

      Usuń
  7. Będę zaczynać tę książkę w weekend. Na razie więc nie chcę za dużo czytać, żeby się nie uprzedzić do niej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytaj żadnych recenzji, będziesz mieć świeże spojrzenie:)

      Usuń
  8. Dlatego nie czytam erotyków - co jakaś recenzja to widzę, że bohaterka jest po prostu... głupiutka. I też zadaję sobie to pytanie - czy w rzeczywistości naprawdę ktoś nie może normalnie rozmawiać z przystojnym mężczyzną? Trochę to dziwne. Nie. Bardzo to dziwne. Podejrzewam, że czytając tę książkę miałabym takie samo zdanie jak Ty, a może i ostrzejsze, więc wolę tego nie robić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Kasiu, a może my po prostu w życiu nie widziałyśmy przystojnego mężczyzny?;) Nie no, żartuję, dla mnie to też niepojęte. I dlatego szybko na erotyk się już nie zdecyduję;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.