poniedziałek, 2 marca 2015

Dorota Gąsiorowska "Obietnica Łucji"


Dorota Gąsiorowska „Obietnica Łucji”, Między Słowami 2015, ISBN 978-83-240-2660-9, stron 432

Łucja czuje, że musi całkowicie zmienić swoje życie. Chce uciec z wielkiego miasta, rezygnując z dalszego prowadzenia biura podróży. Choć kiedyś zajęcie to przynosiło jej wiele, nie tylko zawodowej, satysfakcji, tak teraz czuje tylko przymus i niechęć. Małżeństwo z Karolem się rozpadło, już od dawna bardziej byli obok siebie, niż naprawdę razem. Znajduje pracę w niewielkiej miejscowości Różany Gaj i wraca do tego, co już kiedyś robiła – znów będzie uczuć, przekazywać dzieciom swoje zamiłowanie do historii.

Początkowo Łucja ma obawy, czy po tak długiej przerwie poradzi sobie jako nauczycielka, czy nawiąże kontakt z podopiecznymi. Na szczęście lęki te szybko się rozwiewają, a ona czuje, że wróciła na właściwą, bo swoją, drogę. Jej szczególną uwagę w pierwszych dniach zwraca Ania, dziewczynka, która przypomina Łucji ją samą z dzieciństwa. Udaje jej się osiągnąć płaszczyznę porozumienia nie tylko z dzieckiem, ale i jego matką. Umierająca Ewa prosi ją o odnalezienie ojca Ani i dopilnowania dalszego losu córki. Zadanie to tylko pozornie wydaje się być proste w obliczu coraz ciekawszych zbiegów okoliczności...

Doskonale wiem, że nie ocenia się książki po okładce. Ale cóż zrobić, skoro w przypadku „Obietnicy Łucji” to właśnie okładka przemówiła do mnie najpierw? Ciepłe zdjęcia urzekło mnie na tyle, że przeczytałam opis i nabrałam jeszcze większej ochoty na tę lekturę. Jakkolwiek uwielbiam poznawać nowych polskich autorów, tak nie powiem, że nie miałam pewnych obaw, bo już raz, na tak gorąco rekomendowanej powieści nowej polskiej autorki, która miała być hitem, mocno się „przejechałam” i rozczarowanie było ogromne. Z lekkim dystansem podeszłam także do hasła „nowa mistrzyni literatury obyczajowej” – takie zapewnienia nie robią na mnie większego wrażenia, a tym bardziej w sytuacji, gdy wobec tego gatunku zrobiłam się ostatnio bardzo wymagająca. Na szczęście jednak mogę powiedzieć z ulgą: jest dobrze. Może i trochę słodko, ale nie na tyle, by mnie rozdrażnić. Myślę, że największą siłą tej historii są bohaterowie, którzy wzbudzają emocje, a ich paleta jest bogata i barwna.

Zacznijmy od Łucji. Choć można w niej widzieć przede wszystkim kobietą skrzywdzoną w dzieciństwie, niekochaną dziewczynkę wzbudzającą litość, to ja jednak odebrałam Łucję inaczej. Dla mnie jej wiodącą cechą była odwaga. Miała w sobie jakieś ukryte pokłady siły, które pozwalały jej iść naprzód, dzięki którym decydowała się na zmiany. Sami pewnie, nie tylko z literatury, ale i z prawdziwego życia, znamy osoby, które tkwią w – delikatnie mówiąc – niekomfortowej sytuacji, ale boją się o siebie zawalczyć. Łucja pewnie też się bała, ale jednak chciała zacząć od nowa, z wiarą patrzyła w przyszłość, nadzieja na lepsze jutro jej nie opuszczała. I może nawet sama nie przypuszczała, że nowe miejsce da jej impuls do zmierzenia się z przeszłością, do ostatecznego zamknięcia tamtego rozdziału.

Trzeba przyznać, że Gąsiorowska dysponuje talentem w kreowaniu postaci, gdyż nie są one tylko papierowe i czarno-białe. Bo nawet jeśli polubiłam Łucję, to w pewnym momencie zaczęła mnie denerwować, nie podobało mi się jej zachowanie, przestałam się z nią zgadzać. Nie napiszę, który to był moment, może część z czytających będzie mieć podobne odczucia. Taka sytuacja jednak, w mojej opinii, świadczy tylko na korzyść autorki, bo udowodniła, że tak jak w życiu, tak i na kartach powieści, są decyzje, które podjąć nie jest łatwo, są realia, którym niełatwo podołać. Na pochwałę zasługuje także postać Filipa, wybitnego palanta, słusznie ocenionego przez Anię, i przede wszystkim Adeli, jako szwarccharakteru (choć tutaj też kierunek, w jakim poszła autorka, nie do końca mi odpowiadał). Biorąc pod uwagę jeszcze Ignacego i panią Matyldę, wychodzi na to, że zarówno bohaterowie główni, jak i drugoplanowi, wyraziście zaznaczyli swoją obecność.

Sporo u Gąsiorowskiej wątków. Jest miłość, przyjaźń, radość czerpana ze zwykłych, prozaicznych czynności; ale jest też i choroba, smutek, trudna przeszłość, kilka tajemnic. Wszystko to razem sprawia, że „Obietnica Łucji” czyta się właściwie sama. To opowieść pełna ciepła, magii rodzących się uczuć i piękna, którymi Dorota Gąsiorowska na pewno przekona do siebie i swojej prozy wrażliwych czytelników. Mnie przekonała. 

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.

http://www.znak.com.pl/
 

Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.

17 komentarzy:

  1. Na pierwszy rzut oka urzeka okładka. Ale widzę, że i fabuła jest równie magnetyzująca. A że jest trochę słodko to dla mnie nawet dobrze, bo ja akurat lubię takie klimaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mogło być tylko moje wrażenie i pojawiało się jedynie miejscami, więc nie ma co do tego przywiązywać wagi. Cieszę się, że ta książka wzbudziła Twoje zainteresowanie:)

      Usuń
  2. Lubię polskich autorów, coraz więcej fajnych książek powstaje, co bardzo cieszy:) Autorki jeszcze nie znam, więc jak tylko nadarzy się okazja, sięgnę po ksiązkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego samego zdania, debiuty polskich, dobrych autorów zawsze mile widziane:)

      Usuń
  3. ostatnio złapałam się na tym, że większość książek przeczytanych w tym roku jest właśnie polskich autorów...
    książka czeka na przeczytanie na czytniku, ale poczekam z przeczytaniem jej aż szał na nią minie... bo podobnie było z inną polską autorką... wszyscy oszaleli na punkcie debiutantki, a ja poczekałam aż szum ucichnie i dopiero wtedy zabrałam się za czytanie... teraz też tak będzie...
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze to mieć swoją taktykę:) Ja tak robię zazwyczaj z książkami tomowymi, wszyscy czytają zaraz po ukazaniu, a ja czekam, aż skompletuję wszystkie, nie przeżywam wtedy zbyt mocno, gdy któraś część kończy się w emocjonującym momencie;)
      Dziękuję za odwiedziny:)

      Usuń
  4. Z okładką masz 100% rację - urzeka i to natychmiast. Przyznaję, że mam dużą ochotę na tę książkę i mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielość wątków to dla mnie duży plus, dobrze, że książka nie jest też za słodka. Faktycznie, ja też od obyczajówek zaczęłam ostatnio więcej wymagać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się ich czyta dużo, to z czasem wymagania rosną;)

      Usuń
  6. Kiedy ja sięgnę po ten tytuł? Tyle ciekawych wątków, a ja nie mam czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia, miejmy nadzieję, że jeszcze troszkę i poukładasz sobie plan dnia:)

      Usuń
  7. Czuję, że mnie również przekona. Tytuł już zapisany :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie do pewnego momentu dobrze się czytało, a później zachowanie Łucji doprowadzało do nerwów no i odleciała radość z czytania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też trochę zirytowała, ale jak pewnie wiesz, wolę, jak bohater wzbudza skrajne emocje, niż nie wzbudza żadnych, więc w ostatecznym rozrachunku jest ok:)

      Usuń
  9. Bardzo chętnie poznam tę historię, bardzo kusisz :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.