sobota, 6 grudnia 2014

Alison Atlee "Miłość pisana na maszynie"



Alison Atlee „Miłość pisana na maszynie”, Imprint / PWN 2014, ISBN 978-83-7705-647-9, stron 456

Betsey Dobson chciała od życia czegoś więcej, niż tylko posady maszynistki. Bo dobra maszynistka „nie musi zbyt wiele myśleć” (str. 5) – ma być szybka, dokładna, skupiona i skoncentrowana, a do tego powinna prezentować właściwą, atrakcyjną postawę. Jak widać, myślenia ten zestaw cech nie przewiduje. A Betsey myślała, i to o parę kroków naprzód. Sama sobie napisała świadectwo pracy, referencje, które miały jej pomóc w zdobyciu nowego zajęcia. I choć jako osoba myśląca zadbała o dyskrecję, to i tak miała pecha, została przyłapana. Ale że pokora nie dominowała w jej charakterze, odeszła z przytupem, można powiedzieć – rzuciła pracę z hukiem i trzaskiem.

Wiedziała, że musi zejść z oczu swojemu szwagrowi, bo na jego życzliwość liczyć nie mogła, nawet jeśli u siostry znalazła zrozumienie. Betsey udaje się więc do hrabstwa Hampshire, do Idensea – nabrzeże, molo, kolejka, hotel, wieczorki taneczne, wycieczki dla napływających turystów i ona jako menedżer kompanii zarządzającej tym wszystkim. Najpierw jednak musi tę pracę dostać, bez tych nieszczęsnych referencji. Ale skoro powiedziało się a, to cóż... Klatka z kanarkiem w jedną rękę, walizka w drugą, i w drogę. Spotkanie na docelowej stacji z młodym inżynierem, przedstawicielem firmy, przebiega w niecodziennych okolicznościach, ale Elisabeth ma w sobie coś, co intryguje pana Johna Jonesa. Betsey dostaje swoją szansę, a jej życie zawodowe i uczuciowe nabiera rozpędu...

Mam zapędy feministyczne i wcale tego nie ukrywam. Ale nawet bez odwoływania się do nich, nie da się zaprzeczyć, że kobiety nigdy nie miały łatwo – co jest szczególnie widoczne, im głębiej w historię sięgniemy. Alison Atlee, amerykańska autorka i kolekcjonerka wydań „Alicji w Krainie Czarów”, życie swojej bohaterki osadziła w ostatniej dekadzie XIX wieku. Wyposażyła ją przy tym w niczego sobie charakterek, choć ja akurat bardzo lubię takie postaci: niepokorne, które wiedzą, czego chcą od świata i potrafią o to walczyć, które nie boją się pójść pod prąd społecznym oczekiwaniom - przez nie najczęściej rozumiemy męskie oczekiwania. To mężczyźni rościli sobie – a niektórzy roszczą nadal – prawa do decydowania, jak kobieta ma się zachowywać, by odpowiadać wzorcom stworzonym przez ich „widzimisie”. To mężczyźni chcą widzieć kobiety jako istoty słabsze, które bez męskiego ramienia nie potrafią zrobić samodzielnego kroku ani tym bardziej podjąć indywidualnej decyzji. Ale Elisabeth Dobson na takie traktowanie się nie godzi – chce pokazać sobie i całemu świata, a zwłaszcza niektórym przedstawicielom jego męskiej części, że jest im równa, a już na pewno nie gorsza tylko dlatego, że jest kobietą. Ma kompetencje i cechy osobowości, by sprawdzać się na powierzonym stanowisku. Jest pełną sprytu organizatorką, ma świeże pomysły, potrafi wykazać się inicjatywą – i wcale nie musi być tylko narzędziem posłusznym czyjejś woli. Betsey ma jeszcze to szczęście, że trafia na Johna, mężczyznę, który rozumie jej pragnienia. Łączy ich także to, że każde z nich ma plan na życie oraz marzenia, a te dają im siłę, nawet wbrew przeciwnościom losu.

Każdy rozdział rozpoczyna wypis – reguła z podręcznika do maszynopisania, która harmonijnie komponuje się z jego treścią. Pomysł to niebanalny, który można odczytać również jako swoistą klamrę spinającą prolog i epilog fabuły – bo tak naprawdę to od pisania na maszynie wszystko się zaczęło i na nim się kończy. Alison Atlee wykazała się też oryginalnością w nadanej powieści narracji – nie wszystko jest tutaj powiedziane wprost, dzięki czemu każdy czytelnik może pokusić się o swobodę odbioru i interpretacji. Ale zaznaczyć trzeba, że język, jakim operuje pisarka, potrafi przypaść do gustu; jest lekki, potoczysty, z dużą dozą ironii i poczucia humoru, czyli taki, z jakim lubię obcować. 

Powieści z akcją osadzoną w dalekiej przeszłości pociągają mnie odmiennością realiów, ich kolorytem obyczajowo-społecznym oraz emocjonalnością ówczesnych ludzi. Wszystkie te elementy Alison Atlee zawarła w „Miłości pisanej na maszynie”. Zachęcam do lektury, jeśli macie ochotę poznać nietuzinkową bohaterkę kroczącą własną drogą.  

Za możliwość przeczytania dziękuję Domowi Wydawniczemu PWN.

http://www.dwpwn.pl/produkty/904/Milosc--pisana-maszynie

Wyzwanie: „Czytamy powieści obyczajowe”.

15 komentarzy:

  1. Zawsze jakąś ciekawą książkę znajdziesz, będę mieć ją na uwadze, ale raczej nie w najbliższym czasie.. tym bardziej, że dzisiaj jadę na wrocławskie targi książki i pewnie się obkupię jak szalona :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To baw się dobrze i liczę na pokaźną relację:)

      Usuń
  2. Nie tuzinkowa bohaterka to duży plus tej książki. Martwi mnie jednak fakt, że – nie wszystko jest tutaj powiedziane wprost, dzięki czemu każdy czytelnik może pokusić się o swobodę odbioru i interpretacji. Ja jednak wolę prosty, dosadny przekaz, dlatego też muszę zastanowić się jeszcze nad tą pozycją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz też poczekać na inne recenzje, bo może tylko ja odebrałam książkę w ten sposób;)

      Usuń
  3. Czytając zarys fabuła widziałam jak kreślisz zarys fabuły filmu - to byłby piękny film. Czekałam na tę recenzję i widzę, że się nie zawiodłam na moim przeczuciu - to książka dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że o tym nie pomyślałam? Ale rzeczywiście film mógłby być z takiej fabuły ciekawy:)

      Usuń
  4. U mnie książka czeka na półce. Cieszę się, że Tobie przypadła do gustu. Jest wobec tego nadzieja, że ja również przeczytam ja z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przyznać, że pomysł z wypisem – regułą z podręcznika do maszynopisania bardzo mnie zaintrygował. Muszę zapolować na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też zainteresował ten wpis. Takie dodatki mogą bardzo uatrakcyjnić powieść.

      Usuń
    2. Jest to tym bardziej ciekawe, że naprawdę można dostrzec związek z treścią rozdziału:)

      Usuń
  6. Jestem w trakcie czytanie tej książki. Historia podoba mi się, lubię Betsey, ale brakuje mi tu jakiej głębi, większych emocji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i faktycznie jest coś w tym, co piszesz, ale jakoś czytając tego nie odczułam.

      Usuń
  7. Jestem zainteresowana tą książką, fabuła mnie ciekawi, ja na przykład lubię takie niedopowiedzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli powinnaś się w niej idealnie odnaleźć;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.