czwartek, 2 października 2014

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Wieczna wiosna"



Katarzyna Zyskowska-Ignaciak „Wieczna wiosna”, Nasza Księgarnia 2014, ISBN 978-83-10-12742-6, stron 352

Łucja może być z siebie dumna. Stworzyła rodzinę i dom, których można pozazdrościć. Mąż, znany transplantolog, dzięki temu, że ma zawsze ugotowane, podane, uprane, wyprasowane i przygotowane, może poświęcić się pracy i swojemu powołaniu, którym jest ratowanie pacjentów. Wszelkie troski dnia codziennego nie przechodzą mu nawet przez myśl, od tego jest ona. Mają dwójkę dorosłych dzieci. Mikołaj studiuje medycynę w Poznaniu, zapewniając sobie w ten sposób uznanie ojca. Córka Kornelia poszła własną drogą i kończy grafikę na Akademii Sztuk Pięknych, a w dodatku zawiązana jest z artystą, a tego Marek nie potrafi zaakceptować, więc na pewno o Neli nie można powiedzieć, że jest córeczką tatusia. Wsparcie i bezinteresowną miłość dziewczyna otrzymuje od matki.

Ale gdzie w tym wszystkim jest sama Łucja? Jej życie tylko pozornie jest wypełnione i spełnione, bo tak naprawdę tkwi w złudnej bańce mydlanej. Męża wiecznie nie ma w domu, a gdy jest, trudno mówić o jakiejkolwiek namiętności, łączy ich raczej przyzwyczajenie. Dzieci, choć kochane, są już dorosłe i czas wypuścić je spod opiekuńczych skrzydeł. Zawodu i pracy Łucja także nie ma, bo swój talent i ewentualną karierę poświęciła na ołtarzu domowego ogniska. I nagle bańka pryska, a życie Łucji jedną brutalną wiadomością zostaje wyrwane z utartych kolein. Kobieta ma nowotwór piersi. Pod wpływem doznanego szoku dokonuje smutnego bilansu 45-latki. Czy jest jeszcze możliwe, by życie nabrało dla niej kolorów? Czy Łucja da sobie jeszcze szansę, by dopuścić do głosu swoje ja i znów poczuć się szczęśliwą?

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że Katarzyna Zyskowska-Ignaciak dopieściła w tym roku swoich czytelników. Na przełomie trzech miesięcy ukazały się trzy jej książki, każda zupełnie inna. Najpierw pełna piękna rozkwitającego uczucia i narastającej grozy wojny wizja wspólnego życia Krzysztofa Kamila i Barbary Baczyńskich w „Ty jesteś moje imię”. Potem odwrót o 180 stopni i przepełniona goryczą diagnoza pędu przez życie współczesnych trzydziestolatków w „Nie lubię kotów”. I wreszcie niniejsza „Wieczna wiosna” – tym razem poruszająca historia młodej przecież jeszcze kobiety, która nagle słyszy wyrok i tylko od niej zależy, jak ułoży swoje dalsze życie, którego nie wiadomo, ile jej jeszcze zostało. Pozwoliłam już sobie kiedyś na takie stwierdzenie, ale się powtórzę: dla mnie autorka jest pisarskim fenomenem – nie wiem, jak ona to robi, że tworzy opowieści tak różnorodne, a jednocześnie dla niej charakterystyczne, bo według mnie swój niepodrabialny styl już wypracowała; i nawet jeśli nie potrafię do końca określić, co się nań składa, to myślę, że nie pomyliłabym jej fabuł z żadnymi innymi, nawet jeśli każdą następną jestem całkowicie zaskoczona i postawiona przed refleksją, jakimiż to jeszcze literackimi drogami podąży pisarka.

Gdybym nie przeczytała pewnego wpisu na blogu K. Zyskowskiej-Ignaciak, padłoby teraz zdanie, że opowieść o Łucji poraża swoim realizmem. Nie może być inaczej, gdyż autorka czerpała inspirację z prawdziwej historii, a przez to „Wieczna wiosna” jest jeszcze bardziej przejmująca i jeszcze mocniej dociera do czytelnika. I nie tylko tym, że bohaterka zostaje skonfrontowana ze zdaniem, jakiego nikt nigdy nie chciałby usłyszeć: masz raka. Choć chciałoby się powiedzieć, że to przecież proza życia, że tak zdarza się często, to mnie osobiście przejmowało żalem to, jak do tej pory, do tego sądnego dnia, żyła Łucja. Ile jest takich matek i żon, które zapominają o sobie dla innych? Oczywiście nie mówię, że to źle, ale w obliczu tego, że życie mamy tylko jedno, czy mamy prawo sami siebie pozbawiać szczęścia i zwykłego cieszenia się chwilą, drobiazgiem? Wiadomo, że takie sytuacje nigdy nie są czarno-białe; u Łucji też nie było tak jednoznacznie, ale czy nie wiedząc, ile tak naprawdę dni mamy jeszcze przed sobą, możemy sobie pozwolić na marnotrawstwo kolejnych godzin, tygodni, przechodzących niespostrzeżenie w lata? Zdziwił mnie mój własny stosunek do postawy Łucji; zazwyczaj, gdy czytam o podobnych losach kobiet, niejako automatycznie rodzi się we mnie bunt, chciałabym krzyczeć, by zachęcić je do walki o siebie i swoje szczęście. Tutaj było inaczej – obserwując zachowanie Łucji towarzyszył mi tylko smutek...

A to uczucie smutku spotęgowało się oczywiście przez chorobę Łucji. Decyzją, jaką podjęła ta postać, chyba nikogo nie pozostawi obojętnym. Ja na dłuższy moment zastygłam we własnych myślach nad tym, czy ona sama dobrze robi, a przecież znałam już jej sytuację, oraz nad tym, czy potrafiłabym postąpić tak samo, czy może jednak moja decyzja byłaby zupełnie inna w obliczu takiej sytuacji życiowej i osobistej, w jakiej jestem na obecnym etapie. W ten sposób doprowadziłam się tylko do łez i pomyślałam, dlaczego na tym cholernym świecie jest tyle chorób, dlaczego w ogóle ktokolwiek musi stawać przed takim wyborem?

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak autentycznej historii nadała piękną, artystyczną formę. „Wieczna wiosna” to opowieść o prawie do szczęścia niezależnie od wieku, o niezmiernie trudnych decyzjach oraz o godności w chorobie. Choć potrafi czasem rozbawić, choć oczarowuje walorami literackimi, choć niebywale wzrusza, to jednak przede wszystkim – jak to u tej pisarki bywa – pozostawia z szeregiem pytań, także tych bez odpowiedzi. Z tego też względu nie jest utworem łatwym, więc nie będzie to lektura na każdy nastrój. Ale bez żadnego wahania stwierdzam, że warto znaleźć w sobie siły na zmierzenie się z nią i na poznanie historii Łucji oraz tego miejsca, gdzie wszystko się kończy i gdzie wszystko się zaczyna...       

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

http://nk.com.pl/

Wyzwanie: „Czytamy powieści obyczajowe”.

16 komentarzy:

  1. Czytałam już jedną opinię na temat tej książki, a ty dodatkowo potwierdzasz, że warto mieć tę pozycję na półce. Cieszę się, że książka właśnie do mnie zmierza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzyłabym Ci przyjemnej lektury, ale to niezbyt właściwe słowo w jej kontekście;)

      Usuń
  2. Bardzo cenię pisanie pani Kasi, a ten tytuł interesuje mnie najbardziej spośród tych trzech, które wyszły w tym roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno Ci tylko powiem: nie da się powiedzieć jednoznacznie, która jest najlepsza, wszystkie trzy są świetne;)

      Usuń
  3. Czytałam wiele pozytywnych opinii na temat twórczości autorki, osobiście nie miałam okazji poznać, mam nadzieję, że w niedługim czasie uda mi się nadrobić zaległości. Książka ma piękną okładkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam Ci każdą jedną powieść autorki. A jeśli byś czytała po kolei, tak jak się ukazywały, zobaczysz, jak jej fabuły dojrzewały:)

      Usuń
  4. Lubię twórczość tej pisarki, a powyższej książki akurat nie miałam okazji czytać, więc postaram się w wolnym czasie nadrobić zaległości w tej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
  5. Polowałam ostatnio na tę książkę. Teraz narobiłaś mi jeszcze większą ochotę na tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ona zdecydowanie jest warta upolowania i posiadania:)

      Usuń
  6. Wybacz, ale przeczytałam twoją recenzję trochę przez palce, bo właśnie zaczynam Wieczną wiosnę i chce do niej podejść z ,,otwartą" głową. Na początek mogę już powiedzieć, że wsiąkłam po pierwszej stronie. Język i rytm powieści ma coś takiego, co przykuwa do książki :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam Ci czego wybaczać, bo sama też tak często robię;)

      Usuń
  7. Skorzystam z polecenia i przeczytam, oj lubię takie książki.., zawsze mogę docenić potem swoje życie i zdrowie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja na razie poluję na "Upalne lato Kaliny" tej autorki, a potem się zobaczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poluj, bo podobno już pisze się trzecia część;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.