poniedziałek, 11 listopada 2013

Marian Zacharski "Dama z pieskiem. Kulisy wywiadu II RP"


Marian Zacharski „Dama z pieskiem. Kulisy wywiadu II RP”, Zysk i S-ka 2013, ISBN 978-83-7785-325-2, stron 492

Hrabina Oktawia Wielopolska urodziła się w 1908 r. w bogatej rodzinie posiadacza ziemskiego. Od dzieciństwa przyzwyczajona była do wystawnego trybu życia. Mając niewiele ponad dwadzieścia lat, poślubiła starszego hrabiego Józefa Wielopolskiego, z którym doczekała się córki. Jej mąż był rozwodnikiem i hazardzistą, który dość skutecznie przetracał rodzinny majątek. Nic więc dziwnego, że ojciec Oktawii nie akceptował jej wyboru. Kobieta mnóstwo czasu spędzała we Francji, gdzie letni dom miała jej matka. Towarzystwo poznawanych tam mężczyzn ogromnie jej odpowiadało, imponowali jej, mogła prowadzić życie, jakie lubiła. A mężczyzn kochała ponad wszystko, kolekcjonowała ich, i to dosłownie.
Każdemu z nich poświęcała notatkę, nie tylko z jego danymi; opisywała też atrybut męskości i umiejętności łóżkowe. Upodobaniami żony hrabia niezbyt się przyjmował w obliczu narastających długów i pogarszającej się sytuacji materialnej. Kiedy więc spotkał przedstawicieli polskiego wywiadu, perspektywa stałych dochodów okazała się być kusząca. Rola hrabiny w tworzonym „salonie politycznym” miała się sprowadzać do tego, co lubiła i umiała robić najlepiej.

Celnik Marjan (imię tak pisane) Brożyna, urodzony pod koniec XIX wieku, swoją karierę dzielił między zawód nauczyciela i wojskowego. Ostatecznie trafił do Straży Granicznej, otrzymując posterunek przy granicy z Niemcami. Miał zbierać informacje o tamtejszych zbrojeniach. Brożyna z małżonką również lubili żyć swobodnie, nie bacząc na faktyczny stan posiadania. Mężczyźnie coraz bardziej podobała się „łatwość”, z jaką zdobywali pieniądze przemytnicy. Postanowił działać na dwa fronty.

Kolejna rzecz to historia współpracy Polaka Bronisława Jasińskiego z Niemcem Franzem Kurkiem. Jednemu i drugiemu chodziło o możliwość szybkiego wzbogacenia się. Losy muzyka Georga Dupkego to przykład nieumiejętnego nadzorowania i prowadzenia działalności wywiadowczej – zaniedbań dopuścili się polscy oficerowie. Erika Bielang miała tego pecha, że uwikłała się w konflikt między polskim, a niemieckim wywiadem – poszła za mężczyzną, skusiły ją pieniądze. Zacharski pokrótce przedstawia też sylwetki Izydora Chmieli, Józefa Cholewy oraz Karola Matuszewskiego i ich przygody jako „agentów”. Ostatnie dwa rozdziały to następne opowieści o tych, którzy dla środków finansowych zajęli się tym, do czego nie byli powołani.

Okres dwudziestolecia międzywojennego  interesuje mnie głównie pod katem obyczajowości i życia społecznego. Ale że miało ono miejsce w konkretnej rzeczywistości historycznej, tym razem wybrałam innego typu lekturę. I już na wstępie muszę powiedzieć, że to nie był dobry wybór.

Najwięcej uwagi skierowałam na Oktawię Wielopolską, tytułową damę z pieskiem, ponieważ sam autor pisze o niej dużo i była to najbardziej interesująca historia ze wszystkich przedstawionych. Z każdą następną robiło się już tylko gorzej. Z jednego powodu - wszystkie opierały się o jeden schemat: osoba – pieniądze – „akcja” – aresztowanie – wyrok. Zmieniały się tylko okoliczności. Im dalej, tym lektura szła mi oporniej, pojawił się element wtórności i powtarzalności. Zrobiło się zwyczajnie nudno, a operacje wywiadowcze nie wzbudzały żadnej ekscytacji, co powinno być przecież naturalne. To akurat wiąże się z tym, jaki obraz wywiadu wyłania się z całości publikacji.  Łatwo wysnuć wniosek, że wywiad zupełnie nie radził sobie z samym sobą. Wyglądało to raczej na zabawę w konspirację, niż faktyczne, poważne działania, mające na celu uzyskanie informacji o przeciwniku. Werbowano kogo popadło, bez jakiejkolwiek weryfikacji, czy dana osoba się nadaje. A ci, których opisano, nie nadawali się wcale. Zresztą było to celowe zamierzenie Zacharskiego, bo jak stwierdził, chciał przedstawić „ludzkie oblicze” wywiadu, który „jak każda instytucja ma w swoich szeregach określony procent nieuków, życiowych niedorajd, cwaniaków, erotomanek, karierowiczów”. Pisze też, że „tego typu przykładów, zarówno wśród agentów, jak i wśród oficerów”, znalazł „bez liku” (opis z okładki). Moim zdaniem przedobrzył z liczbą zaprezentowanych osób – było ich po prostu za dużo, żeby nie pojawiło się wspomniane już znużenie – lub też nie poradził sobie ze sprawnym podaniem tych historii.

Z powyższym wiąże się mój kolejny zarzut: język. Dawno już nie czytałam czegoś tak drewnianego i topornego. Naturalności za grosz, jakichkolwiek przebłysków lekkości czy poczucia humoru (a ono plus ironia mogłyby się pojawić, biorąc pod uwagę, co wyczyniali czasem domorośli „agenci”) nie znalazłam. Dialogi postaci aż rażą swoją drętwotą. O komforcie czytania nie może więc być mowy. Autor pozwala sobie też na wyrażanie własnych sądów i ocen, tyle że są one dość niejasne bez znajomości wszystkich faktów i pełnego obrazu wywiadu. Tutaj mamy tylko wycinek, podany bez osadzenia w kontekście historycznym. Zabrakło jakiegoś wprowadzenia ogólnego, wstępu, czegokolwiek, co dałoby punkt wyjścia i pomogło zrozumieć sytuację, jaka miała wtedy miejsce. Sam przytoczony cytat to za mało. Podsumowania też nie ma. Poważne niedopełnienie, jeśli chodzi o książkę historyczną.

Kolejne uchybienie to brak informacji o źródłach. Nie ma bibliografii, są tylko wzmianki typu „w archiwach nic więcej nie znaleziono”. Jakie to archiwa, możemy się dowiedzieć (lub domyślać) tylko z podpisów przy jedynym materiale źródłowym, którym są kopie wyroków sądowych, opinii i dokumentów. Zastanawiam się tylko nad sensem ich umieszczania; dla mnie są bezużyteczne, bo w języku niemieckim, a po drugie, przypuszczalnie na nich autor bazował, więc po co, skoro je opisywał?

Sama nie wiem czemu, ale oczekiwania co do treści miałam zupełnie inne. Liczyłam na spojrzenie na wywiad z perspektywy profesjonalistów, oficerów. Ujęcie od strony „agentów amatorów”, pozyskiwanych z ludności, mogło być interesujące, ale Marian Zacharski w roli historyka zupełnie nie zachwycił. Dokumentom sądowym chciał nadać ludzki wymiar, ale nie udało mu się to do końca. Szkoda, bo temat wybrał sobie niewątpliwie ciekawy. Ale już realizacja pozostawia wiele do życzenia. Nie polecam, chyba że ktoś jest znawcą i pasjonatem historii wywiadu; może wówczas wyniesie z tej książki to, czego ja nie dostrzegłam. 

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Portalowi Sztukater.

http://www.sztukater.pl/

Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy książki historyczne”, „Lata dwudzieste, lata trzydzieste...”, „Nie tylko literatura piękna...” oraz „Polacy nie gęsi”.

19 komentarzy:

  1. Jak już kiedyś wspominałam, okres dwudziestolecia międzywojennego w ogóle mnie nie interesuje, dlatego nie skuszę się na tę książkę, tym bardziej, że sama się na niej w pewien sposób zawiodłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie w pewien sposób, a całkowicie;) W innym przypadku może i bym Cię próbowała zachęcać, ale tutaj absolutnie nie ma do czego. Niestety.

      Usuń
  2. Drętwy język strasznie by mnie irytował. To chyba nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przeszkadzał. Czasem, jak ciekawi mnie treść, potrafię przymknąć na to oko, ale tutaj ani treść, ani styl mi nie pasowały.

      Usuń
  3. Uff a myślałam o tej książce, bo wiesz, że dwudziestolecie uwielbiam, ale w tym przypadku ocenianie książki po okładce na coś sie przydało:) nie będę czytać, wolę mój ukochany i sprawdzony PWN:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem i zastanawiam się, co Ty byś o niej powiedziała, no ale nie będę namawiać, bo szkoda czasu.

      Usuń
  4. Za ciężki kaliber jak dla mnie, znawcą i pasjonatką tematu też nie jestem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie bardzo pociągają książki o dwudziestoleciu międzywojennym, szkoda, że książka ma niedociągnięcia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję, bo materiał mógł się okazać fascynujący.

      Usuń
  6. Oj zdecydowanie nie dla mnie, męczyłabym się tylko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno, do ideału daleko, żebym Cię miała namawiać;)

      Usuń
  7. Mogę sobie odpuścić z czystym sercem ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam wziąć tę książkę z zysku do recenzji, ale coś mnie wstrzymywało i dobrze zrobiłam, że nie wzięłam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Książkę właśnie czytam i ja mam poczucie, że Pan Zacharski chciała przedstawić wywiad od tej drugiej strony gdzie typowi karierowicze upatrywali swoją szansę na duże pieniądze. Niestety nie mieli za grosz umiejętności co w konsekwencji prowadziło do aresztowań i wyroków. "Dama z pieskiem" to dla mnie opowieść o nieudacznikach wywiadu. Język rzeczywiście drętwy i niezachęcający....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że masz rację, tylko szkoda, że autor nie wyjaśnił swoich zamierzeń, wtedy moje podejście byłoby na pewno inne;)

      Usuń
  10. Przydałby się malutki wstęp :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.