Martyna Wojciechowska „Zapiski (pod)różne”, National
Geographic 2011, ISBN 978-83-7596-231-4, stron 200
Ekwador, Japonia, Mongolia, Indie, Zanzibar, RPA, Islandia,
Chile, Rosja, Argentyna, Alaska, Etiopia, Nepal, Wenezuela, Namibia, Kenia, Argentyna.
Prościej byłoby chyba zapytać, czy jest jakiś zakątek świata, w którym Martyna
Wojciechowska jeszcze nie była. W każdym z tych miejsc przeżyła jakąś przygodę,
czegoś doświadczyła, poznała interesujących ludzi. I w „Zapiskach (pod)różnych”
dzieli się tym z nami.
Uwielbiam książki Wojciechowskiej. Jej styl, przepełniony
poczuciem humoru, z nutkami ironii, ale też refleksji, trafia do mnie
całkowicie.
Ponadto charakteryzuje się on w moim odczuciu harmonią, idealną
równowagą między obrazami tego, jak żyje się w konkretnym miejscu, określoną
dawką wiedzy o świecie z przeżyciami autorki i prezentowaniem jej
światopoglądu. Nie inaczej jest w „Zapiskach...”. Ta niewielkich rozmiarów
książeczka zawiera luźne notatki z kilkunastu podróży. „Nieustannie mam potrzebę
uwieczniania tego wszystkiego, co mnie otacza. Jak zatrzymać w kadrze to, co
nieuchwytne? Jak oddać w tekście zapach, smak, emocję?” (str. 5) – myślę, że
pisarce i dziennikarce świetnie się to udaje. Każda jej książka jest pełna
kolorów i wrażeń.
Nurkowanie z rekinami; kupowanie i upinanie materiału na
sari; łapanie i mierzenie anakondy; zdobywanie najwyższego szczytu Alaski;
paradowanie w japońskich, hotelowych kapciuszkach; konsumowanie, hm, świnki
morskiej na obiad – to tylko część z przeżyć, jakich doświadczyła autorka, a o
których możemy przeczytać. Nie muszę chyba podkreślać, że całość napisana
świetnym językiem i okraszona licznymi zdjęciami zapewnia lekkość czytania i
doskonałą rozrywkę.
Sama Martyna Wojciechowska jest dla mnie kobietą żyjącą
rytmem wyznaczanym przez jej pasje. Kieruje się zasadą, że lepiej żałować, że
się coś zrobiło, niż żałować, że się nawet nie spróbowało. I nie można jej
odmówić racji. Żyje pełną piersią, bo też i dostała od losu drugą szansę, po
pokonaniu ciężkiej choroby i przetrwaniu wypadku samochodowego, w którym miała
zginąć. Wie, że nie może sobie pozwolić na marnowanie chwil, bo każda z nich
jest cenna. Z nich przecież składa się nasze życie, a mamy je tylko jedno.
„Zapiski (pod)różne” gorąco polecam. Jedno mam tylko
zastrzeżenie: dlaczego tak krótko?
Muszę w końcu sięgnąć po jakąś jej książkę, bo chwilowo znam ją tylko z programów telewizyjnych
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem, w książkach radzi sobie jeszcze lepiej:)
UsuńPewnie kiedyś ci wspominałam, ale napiszę raz jeszcze, że moja siostra uwielbia wszelkie książki podróżnicze i szczególną sympatią darzy Wojciechowską i Pawlikowską, dlatego zobaczę czy ma powyższą pozycje, czy też nie. Jakby nie miała to jej polecę.
OdpowiedzUsuńZ powodzeniem możesz polecić:)
UsuńJa akurat wolę Wojciechowską, za Pawlikowską przestałam nadążać;)
Podobnie jak Ty uwielbiam Wojciechowską i aż zazdrość mnie skręca, że Ty ją masz a ja niestety nie ;-)
OdpowiedzUsuńA jak Ci powiem, że dorwałam ją na wyprzedaży w supermarkecie za 9,99, to Ci się pogorszy? ;)
UsuńJeszcze nie miałam okazji czytać książek Wojciechowskiej. Muszę nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńJeśli tylko lubisz literaturę podróżniczą, to myślę, że warto:)
UsuńCo do stylu zgadzam się w 100%. Chętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńCieszę się;)
UsuńBardzo lubię Martynę więc z chęcią bym przeczytała tę książkę, musi być interesująca!:))
OdpowiedzUsuńDla mnie każda jej książka taka jest, wiele rzeczy się dzięki nim dowiedziałam:)
UsuńNie czytałam nic Martyny Wojciechowskiej, ale jakoś tak nie ciągnie mnie do takich książek, ale może kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńGdy tylko poczujesz potrzebę przeczytania czegoś o podróżach, książki Wojciechowskiej na pewno będą idealne.
UsuńMam to samo zastrzeżenie. ;)
OdpowiedzUsuńOgromnie żałuję, że nie kupiłam tej książki. Tata kupił mamie w Biedronce, więc przeczytałam, ale swoją też bym chciała mieć.
To dobrze, że nie jestem sama w tej opinii;)
UsuńMoże jeszcze gdzieś spotkasz? Ja ją upolowałam w Carrefourze, leżała sobie w którymś z tych wielkich pudeł z tanimi książkami i chyba czekała na mnie:)
Uwielbiam Wojciechowską, dlatego na pewno przeczytam tę pozycję :)) Zawsze czekam na niedzielę i kolejny odcinek jej programu :)
OdpowiedzUsuńJa też się staram oglądać:)
UsuńPodłączam się słowa Alicji :)
UsuńMają to coś:)
Usuń