„Broniewski w potrzasku uczuć. Listy Władysława
Broniewskiego i Ireny Helman”, wstęp, opracowanie i przypisy Dariusz Pachocki,
MG 2013, ISBN 978-83-7779-154-7, stron 224
Ona miała dwadzieścia dwa lata, on był starszy o
czternaście. Pierwszy raz spotkali się w 1933 r. Ich korespondencja pokazuje
nam czułe oblicze Władysława Broniewskiego. Poeta był żonaty, miał ukochaną
córkę. I o ile żona mu w jego romansach nie przeszkadzała, o tyle córkę kochał
chyba najbardziej na świecie i to ona była dla niego najważniejsza.
Z Ireną Helman chciał stworzyć związek, gdy pozostawało to tylko na papierze, w sferze odległych planów. Niewątpliwie ją kochał, wykazywał się czułością, troszczył się, był opiekuńczy. Ale jednocześnie potrafił wytknąć swojej muzie popełniane przez nią błędy stylistyczne. Pisał nie tylko o swoich emocjach, ale też o szarej codzienności – co się aktualnie u niego działo, o pracy, jak postępowały przekłady; wspominał o zdrowiu córki, czasem o żonie.
Sama lektura listów Broniewskiego była przyjemnością, ale
już ocena jego postępowania taka być nie może. Mam świadomość, że nie nam
oceniać czyjeś życie, ale czytając dzieje tego związku, trudno się do niego nie
ustosunkować. Bo co myśleć o mężczyźnie, który o swoim romansie opowiada żonie,
licząc na jej pomoc, wysyłając ją do kochanki, żeby go wytłumaczyła? To także
żonę wyznaczył na pośrednika w rozmowach z matką Helman. Trudno też nie nazwać
go egoistą – kochanka była mu potrzebna, ale tylko do pewnego momentu i tylko
na jego własnych warunkach. Gdy zaczęła snuć śmiałe marzenia wspólnego
zamieszkania, zbudowania domu, zaczął się wycofywać, przestraszony perspektywą
utraty bądź ograniczenia kontaktu z jedynym dzieckiem. Zwyciężyła dojrzała
miłość ojcowska, ale czy to samo da się powiedzieć o jego podejściu do życia
uczuciowego? Nie wydaje mi się.
Listy poety przechowywane są w muzeum jego pamięci w
Warszawie. Zgodę na ich opublikowanie wyraziła wnuczka Broniewskiego. Zawsze w
takich przypadkach – literatury epistolarnej – zastanawiam się, co kieruje potomkami
udostępniającymi materiał rodzinny szerokiej publiczności. Oczywiste jest, że z
jednej strony stwarza to możliwość poznania wybitnej postaci kultury z nowej
perspektywy, ale z drugiej mam wątpliwości, czy warto jednak odzierać tych
znanych z intymności i prywatności. Takie odczucia pozostały mi po lekturze
korespondencji Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory – nie wszystko jest na
sprzedaż. Jeśli chodzi o niniejszą publikację, wrażenia mam podobne. Ale jedno
jest pewne: dzięki tej książce poznałam Broniewskiego z krwi i kości, nie
postać z przeszłości, wyłącznie papierową, ale człowieka prawdziwego, z wadami
i zaletami, wcale nie idealnego. A jego listy zachęciły mnie, by bliżej
przyjrzeć się jego biografii.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Dorocie z
Wydawnictwa MG.
(Zdjęcie pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/WydawnictwoMG).
Ciekawa pozycja. Już żałuję, że nie zgłosiłam się po nią do recenzji.
OdpowiedzUsuńA nie możesz tego jeszcze zmienić?
UsuńTym razem nie czuje zainteresowania powyższą pozycją, więc podziękuję.
OdpowiedzUsuńSpoko, rozumiem;)
UsuńHmm trudno będzie m nie oceniać zachowania Broniewskiego podczas lektury.
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie da się;)
UsuńJestem ciekawa tej książki. Może uda mi się ją kiedyś zrecenzować :)
OdpowiedzUsuńTrzymam więc kciuki:)
UsuńNie pomyślałabym,że to taka ciekawa książka! Ciekawa czy mogę ją otrzymać do recenzji..
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nie powinno być problemu:)
UsuńTym razem się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńJasne;)
UsuńWidzę, że to coś dla mnie:)
OdpowiedzUsuńCieszę się:)
UsuńJuż dawno nie czytałam książki na którą składają się listy. I to tak osobiste. Ciekawa pozycja.
OdpowiedzUsuńJa akurat rzadko sięgam po tego typu literaturę, ale tu nie mogłam się oprzeć:)
UsuńBardzo ciekawa korespondencja. Z przyjemnością ją przeczytałam. ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się;)
Usuń