sobota, 12 października 2013

Magdalena Witkiewicz "Milaczek"



Magdalena Witkiewicz „Milaczek”, Filia 2013, ISBN 978-83-63622-42-8, stron 264

Milaczek. Milenka. Ma 26 lat, a swoje życie dzieli na dwa etapy: ten, w którym się odchudza, jedząc proszkowane świństwo, oraz ten, w którym dieta idzie precz, a spodnie wędrują na półkę „na potem”. Milenka chciałaby znaleźć miłość swojego życia, marzy jej się biała suknia, gromadka dzieci i pelargonie na balkonie. Serwis randkowy nie spełnia jej oczekiwań, ale od czego rodzina? Jest przecież ukochana ciotka i to ona umawia z Milaczkiem swojego dentystę, doktora Mariusza. 

Pani Zofia Kruk to kobieta po pięćdziesiątce, która wcale nie uważa, że najlepsze już za nią. Wręcz przeciwnie – czerpie z życia pełnymi garściami, uwielbia masaże na słowiańską nutę, czasem gorszy nastrój poprawia sobie zakupami, a przy tym zawsze towarzyszy jej wierny Staszek. Ma tylko jeden problem, z którego nawet sobie sprawy nie zdaje. Jest emerytką.

A emeryci, jak kiedyś usłyszał Bachor, są biedni i nie mają na chleb. Dobre serduszko Bachora, ukryte pod koszulkami moro czy sławiącymi zespoły grunge’owe, nie może pozwolić na to, by jej ukochana Zosieńka cierpiała. Zostawia jej więc reklamówki z jedzeniem; mało tego, zarabia dla niej i dla siebie – też na przyszłą emeryturę – pieniążki. A tak w ogóle to Bachor ma siedem lat, jasno określony styl i zeszyt z trupią czaszką, w którym kolejne dziewczyny swojego taty dzieli na „baby halo” i „baby nie halo” oraz zapisuje obserwacje, co lubi Parys Antonio.

Parys Antonio to pies arystokrata, seter, który prawie zawsze rusza pyskiem. Lubi babeczki kajmakowe i złote karty kredytowe.

Mija właśnie pięć lat od debiutu Magdaleny Witkiewicz i premiery „Milaczka”. To również pięć lat mojego bycia fanką autorki. Jej pierwszą powieść kupiłam zaraz po ukazaniu się (wtedy znaczenie miał fakt, że polecała ją Monika Szwaja; teraz nazwisko Witkiewicz jest klasą samą w sobie i to ona może rekomendować czyjeś książki) i nie zliczę, ile razy już ją czytałam, a za każdym razem oczarowuje mnie tak samo. Nie wiem, czy potrafiłabym jednoznacznie wskazać ulubioną książkę, ale „Milaczek” na pewno znajduje się w czołówce, bo to książka na każdy nastrój: ten gorszy rozpędzi jak słońce chmury po deszczu, a ten lepszy umocni.

Największy atut tej powieści stanowią przede wszystkim bohaterowie. Milaczka nie da się nie lubić. Ona jest tak zwyczajna, a przez to bliska chyba każdej kobiecie. Bo która z nas, nawet w skrytości ducha, nie marzyła nigdy, że spotka księcia i weźmie z nim piękny ślub? Która z nas nie chce być po prostu szczęśliwa z kimś kochanym u boku? Kibicowanie Milence w trakcie czytania jest więc czymś naturalnym, stąd siłą rzeczy nie pała się sympatią do Violetki i mamusi Mariusza. Do niego samego zresztą też nie.
Zofia Kruk to również postać nietuzinkowa, wzbudzająca ciepłe uczucia. Nieba by bliskim przychyliła, ale myśli też o sobie, w tym pozytywnym aspekcie, bo gdy jej będzie dobrze z samą sobą, otoczeniu również będzie to służyć. Na jej przykładzie Magdalena Witkiewicz świetnie pokazała, że wiek nie jest przeszkodą w niczym. A czy ktoś tak pisał o seksie osób w przedziale, nazwijmy to, pięćdziesiąt plus? Chyba nie.
Ale postacią, która niepodzielnie rządzi w moim czytelniczym sercu, jest Bachor, czyli Zuza. Nie waham się powiedzieć, że pokochałam ją już w czasie pierwszego czytania „Milaczka” i to uczucie trwa. Generalnie lubię małe dzieci w książkach, ale Zuza jest tak wyrazista, że trudno jej dorównać. Dziewczynka bardzo dba o swój image, a ten kłóci się z sypaniem kwiatków na ślubie, jak to, ona?! I Zuza nie płacze, czasem przypląta jej się zwykła alergia. Co tu dużo mówić, uwielbiam to dziecko.

Powtarzam to chyba zawsze, pisząc o książkach Magdaleny Witkiewicz, że jej pióro i warsztat są po prostu doskonałe. Ta lekkość, to poczucie humoru, naturalność – czegóż chcieć więcej, by lektura była przyjemnością i nie chciało się jej kończyć? Zwyczajność, rozumiana jako brak sztuczności i wymyślania mało prawdopodobnej fabuły na siłę; ciepło; sympatia autorki do swoich postaci bije z „Milaczka” już od pierwszej strony i sprawia, że pozostaje się pod jego urokiem już na zawsze. Wiem, że jeszcze wrócę do tej książki, po prostu nie może być inaczej. To moja klasyka.

Jedną mam tylko uwagę do Wydawcy, bo zrobił to, czego bardzo nie lubię, czyli porównał jednego bohatera do drugiego. W tym przypadku Milaczka do Bridget Jones. Takie zabiegi marketingowe, moim zdaniem, są niepotrzebne i na mnie wrażenia nie robią. A poza tym, co jak co, ale Milaczek jest zdecydowanie fajniejszy!     

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Magdalenie Witkiewicz i Wydawnictwu Filia.

Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści obyczajowe” oraz „Polacy nie gęsi”.

22 komentarze:

  1. Uwielbiam Milaczka, a widzę,że masz w tej przecudownej nowej okładeczce, ona jest bossska! :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że nas, uwielbiających Milaczka, jest więcej i tak powinno być! No, okładka jest śliczna, wprawdzie na pierwszą różową nie narzekałam, ale jednak ta jest dużo lepsza:)

      Usuń
  2. Zapowiada się ciekawie, mnie zresztą trudno powstrzymać się przed książkami Magdaleny Witkiewicz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wcale się nie dziwię, książkom autorki ciężko się oprzeć:)

      Usuń
  3. Zapowiada się bardzo ciekawie a nowe wydanie jest po prostu świetne. Mam nadzieję, że kiedyś poznam również i jego zawartość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również mam taką nadzieję, bo to naprawdę super powieść. A wydanie robi przyjemne wrażenie:)

      Usuń
  4. Ja mam randkę z Milaczkiem dzisiaj wieczorem, ależ się cieszę na to spotkanie :) Tylko ja, ciepłe łóżeczko, może lampka wina i Milaczek. :) A na to, że Milaczek to Milenka już nic nie poradzę :P :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam wczoraj wieczorem, w takich samych okolicznościach, tylko bez wina;)

      Usuń
  5. Też nie znoszę porównywania do Bridget Jones. Podoba mi się tytuł tej książki, taki sympatyczny,

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam kontynuację "Milaczka", która była idealna na poprawę humoru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w pełni, obie części na poprawę nastroju są jak znalazł:)

      Usuń
  7. Nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, ciągle w planach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki, żebyś je poznała, bo są naprawdę świetne:)

      Usuń
  8. Czytałam. Bardzo fajna książka. A nowa okładeczka jest super:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ksiązka już czeka u mnie na półeczce ! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawsze mnie pasjonuje geneza tytułu

    OdpowiedzUsuń
  11. Że też jeszcze nie czytałam nic autorki, a powieść wydaje się być na czasie, znaczy tematyka, takie historie się zdarzają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda książka Magdy Witkiewicz jest bardzo życiowa:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.