Magdalena Witkiewicz „Milaczek”, Filia 2013, ISBN
978-83-63622-42-8, stron 264
Milaczek. Milenka. Ma 26 lat, a swoje życie dzieli na dwa
etapy: ten, w którym się odchudza, jedząc proszkowane świństwo, oraz ten, w
którym dieta idzie precz, a spodnie wędrują na półkę „na potem”. Milenka
chciałaby znaleźć miłość swojego życia, marzy jej się biała suknia, gromadka
dzieci i pelargonie na balkonie. Serwis randkowy nie spełnia jej oczekiwań, ale
od czego rodzina? Jest przecież ukochana ciotka i to ona umawia z Milaczkiem
swojego dentystę, doktora Mariusza.
Pani Zofia Kruk to kobieta po pięćdziesiątce, która wcale
nie uważa, że najlepsze już za nią. Wręcz przeciwnie – czerpie z życia pełnymi
garściami, uwielbia masaże na słowiańską nutę, czasem gorszy nastrój poprawia
sobie zakupami, a przy tym zawsze towarzyszy jej wierny Staszek. Ma tylko jeden
problem, z którego nawet sobie sprawy nie zdaje. Jest emerytką.
Parys Antonio to pies arystokrata, seter, który prawie zawsze
rusza pyskiem. Lubi babeczki kajmakowe i złote karty kredytowe.
Mija właśnie pięć lat od debiutu Magdaleny Witkiewicz i
premiery „Milaczka”. To również pięć lat mojego bycia fanką autorki. Jej
pierwszą powieść kupiłam zaraz po ukazaniu się (wtedy znaczenie miał fakt, że
polecała ją Monika Szwaja; teraz nazwisko Witkiewicz jest klasą samą w sobie i
to ona może rekomendować czyjeś książki) i nie zliczę, ile razy już ją
czytałam, a za każdym razem oczarowuje mnie tak samo. Nie wiem, czy
potrafiłabym jednoznacznie wskazać ulubioną książkę, ale „Milaczek” na pewno
znajduje się w czołówce, bo to książka na każdy nastrój: ten gorszy rozpędzi
jak słońce chmury po deszczu, a ten lepszy umocni.
Największy atut tej powieści stanowią przede wszystkim
bohaterowie. Milaczka nie da się nie lubić. Ona jest tak zwyczajna, a przez to
bliska chyba każdej kobiecie. Bo która z nas, nawet w skrytości ducha, nie
marzyła nigdy, że spotka księcia i weźmie z nim piękny ślub? Która z nas nie
chce być po prostu szczęśliwa z kimś kochanym u boku? Kibicowanie Milence w
trakcie czytania jest więc czymś naturalnym, stąd siłą rzeczy nie pała się
sympatią do Violetki i mamusi Mariusza. Do niego samego zresztą też nie.
Zofia Kruk to również postać nietuzinkowa, wzbudzająca
ciepłe uczucia. Nieba by bliskim przychyliła, ale myśli też o sobie, w tym
pozytywnym aspekcie, bo gdy jej będzie dobrze z samą sobą, otoczeniu również
będzie to służyć. Na jej przykładzie Magdalena Witkiewicz świetnie pokazała, że
wiek nie jest przeszkodą w niczym. A czy ktoś tak pisał o seksie osób w
przedziale, nazwijmy to, pięćdziesiąt plus? Chyba nie.
Ale postacią, która niepodzielnie rządzi w moim czytelniczym
sercu, jest Bachor, czyli Zuza. Nie waham się powiedzieć, że pokochałam ją już
w czasie pierwszego czytania „Milaczka” i to uczucie trwa. Generalnie lubię
małe dzieci w książkach, ale Zuza jest tak wyrazista, że trudno jej dorównać.
Dziewczynka bardzo dba o swój image, a ten kłóci się z sypaniem kwiatków na
ślubie, jak to, ona?! I Zuza nie płacze, czasem przypląta jej się zwykła
alergia. Co tu dużo mówić, uwielbiam to dziecko.
Powtarzam to chyba zawsze, pisząc o książkach Magdaleny
Witkiewicz, że jej pióro i warsztat są po prostu doskonałe. Ta lekkość, to
poczucie humoru, naturalność – czegóż chcieć więcej, by lektura była
przyjemnością i nie chciało się jej kończyć? Zwyczajność, rozumiana jako brak
sztuczności i wymyślania mało prawdopodobnej fabuły na siłę; ciepło; sympatia
autorki do swoich postaci bije z „Milaczka” już od pierwszej strony i sprawia,
że pozostaje się pod jego urokiem już na zawsze. Wiem, że jeszcze wrócę do tej
książki, po prostu nie może być inaczej. To moja klasyka.
Jedną mam tylko uwagę do Wydawcy, bo zrobił to, czego bardzo
nie lubię, czyli porównał jednego bohatera do drugiego. W tym przypadku
Milaczka do Bridget Jones. Takie zabiegi marketingowe, moim zdaniem, są
niepotrzebne i na mnie wrażenia nie robią. A poza tym, co jak co, ale Milaczek
jest zdecydowanie fajniejszy!
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Magdalenie
Witkiewicz i Wydawnictwu Filia.
Uwielbiam Milaczka, a widzę,że masz w tej przecudownej nowej okładeczce, ona jest bossska! :):)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że nas, uwielbiających Milaczka, jest więcej i tak powinno być! No, okładka jest śliczna, wprawdzie na pierwszą różową nie narzekałam, ale jednak ta jest dużo lepsza:)
UsuńZapowiada się ciekawie, mnie zresztą trudno powstrzymać się przed książkami Magdaleny Witkiewicz
OdpowiedzUsuńI wcale się nie dziwię, książkom autorki ciężko się oprzeć:)
UsuńZapowiada się bardzo ciekawie a nowe wydanie jest po prostu świetne. Mam nadzieję, że kiedyś poznam również i jego zawartość.
OdpowiedzUsuńJa również mam taką nadzieję, bo to naprawdę super powieść. A wydanie robi przyjemne wrażenie:)
UsuńJa mam randkę z Milaczkiem dzisiaj wieczorem, ależ się cieszę na to spotkanie :) Tylko ja, ciepłe łóżeczko, może lampka wina i Milaczek. :) A na to, że Milaczek to Milenka już nic nie poradzę :P :)
OdpowiedzUsuńJa miałam wczoraj wieczorem, w takich samych okolicznościach, tylko bez wina;)
UsuńTeż nie znoszę porównywania do Bridget Jones. Podoba mi się tytuł tej książki, taki sympatyczny,
OdpowiedzUsuńCała książka taka jest:)
UsuńCzytałam kontynuację "Milaczka", która była idealna na poprawę humoru :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w pełni, obie części na poprawę nastroju są jak znalazł:)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, ciągle w planach.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żebyś je poznała, bo są naprawdę świetne:)
UsuńCzytałam. Bardzo fajna książka. A nowa okładeczka jest super:)
OdpowiedzUsuńTeż mi się bardzo podoba:)
UsuńKsiązka już czeka u mnie na półeczce ! :)
OdpowiedzUsuńCzeka cię fajna lektura;)
UsuńZawsze mnie pasjonuje geneza tytułu
OdpowiedzUsuńFajny jest:)
UsuńŻe też jeszcze nie czytałam nic autorki, a powieść wydaje się być na czasie, znaczy tematyka, takie historie się zdarzają :)
OdpowiedzUsuńKażda książka Magdy Witkiewicz jest bardzo życiowa:)
Usuń