sobota, 19 października 2013

Sarah Jio "Jeżynowa zima"


Sarah Jio „Jeżynowa zima”, Znak 2012, ISBN 978-83-240-2307-3, stron 352

Jest rok 1933. Dwudziestoparoletnia Vera pracuje jako pokojówka w hotelu, ale ledwo wiąże koniec z końcem, by zapewnić utrzymanie sobie i trzyletniemu synkowi, Danielowi. Nie może liczyć na żadne wsparcie i przychodzi noc, gdy musi zostawić dziecko samo, by pójść na nocną zmianę. Jej szefowa już raz miała jej za złe, gdy wzięła go ze sobą. Gdy dziewczyna wraca nad ranem, Daniela nie ma w domu. Przepadł. Na śniegu został tylko jego mały, ukochany miś. Policja twierdzi, że na pewno uciekł i szybko wróci do domu. Trzylatek...

Rok 2010. Claire wróciła do pracy po wypadku, który przeżyła, ale wcale nie czuje się dobrze. Wciąż nie poradziła sobie z traumą, tak samo jak jej mąż. Oddalają się od siebie. Gdy dostaje zlecenie na artykuł o śnieżycy, jaka nawiedza Seattle w maju, początkowo nie widzi w tym nic atrakcyjnego, ale dociera do historii zaginionego chłopca. Dziennikarski zew nie wygasł całkowicie i Claire zaczyna dążyć do wyjaśnienia tajemniczego zniknięcia.

Ze wszystkich powieści Sarah Jio, które ukazały się na polskim rynku, „Jeżynową zimę” uważam za najlepszą. Dwutorowa narracja wciągnęła mnie od samego początku, a historia widziana oczami Very przejęła i wzruszyła. A do tego zbulwersowała, bo autorka wiarygodnie przedstawiła klimat tamtych czasów, przede wszystkim drastyczne różnice i podziały klasowe. Wtedy o sposobie postrzegania człowieka decydował jego stan posiadania, a biedni od razu znajdowali się na przegranej pozycji. Nawet ci, którzy też nie mieli za wiele, ale byli odrobinę zamożniejsi, rościli sobie prawa do rozporządzania ich życiem i uważali, że stojący niżej na tej nierównej drabinie dla pieniędzy, a co za tym idzie – przetrwania, zrobią wszystko, oddając ciało i duszę. Nieważne było też to, że to właśnie biedniejsi często żyli uczciwie, a za fasadami domów bogaczy dochodziło do nadużyć i dramatów, którym można było zapobiec – znane nazwisko gwarantowało spokój i nietykalność. Powszechny szacunek sprawiał, że bogaczom wszyscy ustępowali drogi; biedni nie mieli nic i nawet swoim wyglądem razili szlachetne oczy wielkich państwa.

„Jeżynowa zima” jest opowieścią o macierzyństwie, ale tym utraconym. To właśnie ten motyw bardzo mocno oddziałuje na czytelnika, budząc w nim współczucie i wszelkie towarzyszące mu uczucia, gdy poznaje losy Very i Claire.

Na mój odbiór tej książki nie rzutuje fakt, że zakończenie jest dość przewidywalne. Pewne przypuszczenia pojawiły się już na początku i nie pomyliłam się, ale to naprawdę bez znaczenia. Nie odebrało mi to przyjemności lektury. Natomiast ogromne zastrzeżenia mam do korekty: literówki (typu „korku” zamiast „kroku”) występują bardzo często, że nie wspomnę o brakujących przecinkach, co sprawia, że niektóre zdania trzeba czytać parokrotnie, by zrozumieć sens. Jestem zaskoczona, że Znak pozwolił sobie na takie zaniedbania i nie usprawiedliwia go wcale to, że jest to wydanie kieszonkowe.

W „Jeżynowej zimie” dostaniemy sporą dawkę miłości, ból utraty, zarys przekroju społeczeństwa amerykańskiego lat trzydziestych oraz wyjaśnienie tajemnicy sprzed lat. A wszystko to podane w interesujący sposób. Takie powieści obyczajowe lubię.

Książka bierze udział w wyzwaniu „Czytamy powieści obyczajowe”.

22 komentarze:

  1. Ogromnie mi się podoba okładka tej książki. Tematyka macierzyństwa również mnie interesuje, dlatego postaram się w wolnej chwili przeczytać „Jeżynową zimę”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trzeba przyznać wydawnictwu, że okładki ma zazwyczaj ładne:)

      Usuń
  2. Pewnie przeczytam, skoro piszesz, że najlepsza, a znam tylko "Marcowe fiołki" i bardzo fajnie mi się tę powieść czytało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od "Marcowych fiołków" zaczynałam i też mi się podobały. Teraz czekam niecierpliwie na "Kameliowy ogród", bo widziałam, że jest grubszy od pozostałych, więc mam nadzieję, że i w treści autorka jeszcze bardziej rozwinęła skrzydła.

      Usuń
  3. Ja po okładce stwierdziłbym, że to jakieś nędzne romansidło (wybaczcie ;), ale opis fabuły rzeczywiście wydaje się ciekawy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nędzne romansidła też są dla ludzi, ważne, żeby w ogóle czytać:)
      Nie wiem, jakie książki lubisz, więc nie mogę zapewnić, że przypadłaby Ci do gustu, mogę mówić jedynie o sobie, a dla mnie czas spędzony na lekturze nie był czasem straconym;)

      Usuń
    2. Popieram - najważniejsze, żeby w ogóle czytać ;) nie każdy lubi "cięższą" literaturę...

      Usuń
    3. Właśnie;) Sama sięgam czasem po lżejszą i wcale się tego nie wstydzę. I daleka jestem od oceniania kogokolwiek pod kątem tego, co czyta. Jedni lubią fantastykę, inni obyczajówki i super.

      Usuń
  4. Uwielbiam prozę tej autorki. Przeczytałam już dwie jej powieści i teraz kolej na tą. Na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam i również polecam. Poza tym okładka jest obłędna!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam i polecam każdemu!:)

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Z ogromną chęcią bym przeczytała!:) Już mi się udzielił nastrój książki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tytuł mnie zaintrygował, okładka ładna, ale bez treści. Recenzja pomocna.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niestety czasami takie "wybrakowane" wydania się trafiają, jeden , dwa błędy jestem w stanie zaakceptować, ale jak się to jawi notorycznie to już zaczyna czytelnika faktycznie denerwować i rozpraszać, bo musi się niekiedy domyślać, ale sama w sobie historia mnie ciekawi, dlatego chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, przecież ktoś chyba odpowiada za to, żeby tych błędów nie było, więc powinien się bardziej postarać;)

      Usuń
  10. nie lubię literówek eh... ale mimo wszystko może przeczytam, bo historia ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie. Dobrze, że fabuła świetna, bo jakby ona jeszcze była do kitu, to pewnie bym się nie męczyła i podziękowała;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.