wtorek, 8 października 2013

Renata Kosin "Bluszcz prowincjonalny"


Renata Kosin „Bluszcz prowincjonalny”, Replika 2012, ISBN 978-83-7674-206-9, stron 404

Anna przeżywa obecnie ciężkie chwile. Została sama z dziećmi i pogrąża się w depresji. Pod wpływem perswazji starszej siostry, postanawia wrócić do Bujan, rodzinnej miejscowości, do domu rodziców. Wierzy, że udzielą jej wsparcia, że tam się pozbiera, zacznie nowe życie. W miejscu, gdzie sielsko upłynęło jej dzieciństwo, znajdzie też czas na poukładanie relacji z samą sobą i najbliższym otoczeniem.

Trzeba mieć naprawdę interesujący pomysł, żeby wielokrotnie wykorzystywany ostatnio w literaturze kobiecej motyw powrotu na wieś – czasowego bądź stałego – czy też ucieczki z miasta, przekuć na ciekawą fabułę.
Renata Kosin taki pomysł miała, a jego największa siła tkwi w bohaterach, którymi zapełniła swoją powieść. I nie myślę tutaj o postaci wiodącej, czyli Annie. Ta irytowała mnie natychmiastowym ocenianiem spotykanych ludzi, tym tkwieniem w stereotypowych uprzedzeniach oraz faktycznym owijaniem się jak bluszcz wokół swoich najbliższych. Robiła tak od zawsze: najpierw rodzice, siostra, przyjaciółki; potem mąż, a teraz najchętniej oparłaby się na dzieciach. Na szczęście pobyt w Bujanach wyzwoli jej nowe oblicze – niezależność. Anna uświadomi sobie także, jak bardzo wir codziennych obowiązków odciągnął ją od jej pasji, ale za sprawą niespodzianki ojca i syna spróbuje do niej wrócić.

Pisząc o bohaterach, chciałam zwrócić uwagę na mieszkańców małej, podlaskiej miejscowości. Żyją jak inni, raz darzy im się lepiej, raz wiedzie gorzej, ale wydaje się, jakby żyli pełniej. Moje serce podbił Arturek – zawsze mnie ciągnie do takich literackich maluchów – a jego historia wzruszyła mnie do łez. Za jego przykładem autorka poruszyła istotny temat naszych czasów: eurosieroctwo. Rodziców Arturka nie ma w kraju, pracują na obczyźnie, odkładając szczęśliwe chwile z synem na bliżej nieokreślone „potem”. Ale to tylko jeden z wykorzystywanych motywów. Zetkniemy się też z depresją poporodową, przemocą w rodzinie, alkoholizmem, cierpieniem zwierząt i miejscem takim jak Przystanek, prowadzonym przez przyjaciółkę Anny. Brzmi to wszystko bardzo poważnie, ale Renata Kosin w obranej tematyce wykazuje się taktem i delikatnością, a przede wszystkim nadzieją i wiarą w lepsze jutro.

Choć akcja toczy się niespiesznie, to ani przez moment nie czułam się znudzona i zupełnie nie odczułam zmęczenia tymi czterystoma stronami małego druczku. Gdy będziecie potrzebować ciepłej i klimatycznej opowieści o sile rodziny, wybierzcie książkę Renaty Kosin. Ja z ogromną ciekawością będę wypatrywać kolejnych pozycji jej pióra.  

Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści obyczajowe”, „Polacy nie gęsi” oraz „Trójka E-PIK”.

18 komentarzy:

  1. Od dawna już marzę o przeczytaniu tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyny, za mną też ta książka długo chodziła i wreszcie się doczekałam:)

      Usuń
  2. i ja jestem nią zainteresowana :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje się być na prawdę warta przeczytania, fakt ostatnio bohaterowie coraz częściej uciekają z miasta na wieś no ale widać jest teraz na to zapotrzebowanie;) Chociaż ja dla odwrotności przeczytałabym o zwianiu ze wsi do miejskiego zgiełku:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O zwianiu ze wsi to kojarzy mi się "Ucieczka znad rozlewiska" Kasi Zyskowskiej-Ignaciak z Naszej Księgarni.
      Uświadomiłaś mi w sumie, dlaczego lubię ten wątek, bo ja też chętnie bym się z miasta wróciła na wieś;)

      Usuń
  4. To lektura idealna dla mnie. Polska autorka, powieść obyczajowa i motym ucieczki. Super!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hurra! :D

    A Arturek jest the best!
    Wiesz, że naprawdę się lekko popłakałam jak rozmawiał z mamą przez internet? I to zakończenie jego historii, i ten wątek z kotkiem, i w ogóle... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to nawet nie lekko; dobrze, że mąż nie widział, bo się nie może nigdy nadziwić, jak można płakać nad książką;)

      Usuń
  6. Po opinii i komentarzach, postanowiłam przeczytać :) Wydaje się naprawdę ciekawą lekturą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka właśnie jest. Na pierwszy rzut oka może się wydawać kolejną zwyczajną obyczajówką, ale wcale ją za taką nie uważam.

      Usuń
  7. Nie czytałam tej książki, ale mam w planach bo dużo dobrego na jej temat czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to dobre, o którym czytałaś, jest jak najbardziej zasłużone.

      Usuń
  8. Jest w bibliotece, ostatnio nawet się wybierałam po nią, ale ktoś sprzątnął mi z pod nosa :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Zainteresowałaś mnie tą pozycją. Wrzuciłam ją do jednego worka z "domkami na wsi", a tymczasem ominęłabym interesującą psychologicznie bohaterkę i Arturka. Problem eurosierot nie tylko istnieje, ale jest bardzo trudny dla dzieci. Jego skala niestety rośnie.
    Najgorsza jest bezsilność jaką odczuwam, gdy z racji mojego zawody stykam się z owym problemem, i nie jestem w stanie absolutnie nic pomóc :(

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.