wtorek, 22 października 2013

Iwona Kienzler "Kobiety Zygmunta Augusta"


Iwona Kienzler „Kobiety Zygmunta Augusta”, Bellona 2013, ISBN 978-83-11-12892-7, stron 296

Zygmunt August. Monarcha, na którym zakończyła się dynastia Jagiellonów, potężna, licząca się w całej ówczesnej Europie. Mężczyzna, który tak naprawdę miał w życiu dwie namiętności: kobiety i klejnoty. I to właśnie niewiastom jego żywota poświęcona jest książka Iwony Kienzler.

Zygmunt żył w latach 1520-1572. Zasłynął nie tylko działaniami reformatorskimi; doprowadził do powstania Rzeczpospolitej Obojga Narodów, a jego państwo stało się azylem religijnym dla innowierców, wolnym od wojen i konfliktów na tym tle. Był synem Zygmunta Starego i królowej Bony Sforzy. To losy ich małżeństwa oraz postawa matki wywarły znaczący wpływ na charakter przyszłego władcy.

Bona była pierwszą kobietą decydującą o życiu syna. Urodziła się we Włoszech jako członkini rodu o dość gwałtownym usposobieniu. Odebrała staranne wykształcenie i od małego przygotowywana była do udziału w rządzeniu, co w jej kraju było czymś naturalnym, ale w Polsce już nie. Miała 24 lata, gdy została wydana za mąż na 51-letniego Zygmunta, zwanego później Starym. Różnica temperamentów małżonków była znaczna, ale mimo tego udało im się stworzyć zgodne stadło. Bona nie cieszyła się jednak dobrą opinią wśród możnowładców i poddanych. Nie rozumiała do końca mieszkańców swojej nowej ojczyzny, nie podobały jej się przywileje szlacheckie. Dążyła do umocnienia władzy królewskiej i dziedziczności tronu, i choć była cudzoziemką, to los Korony zawsze stawiała na pierwszym miejscu, nawet jeśli odbierano to inaczej. W powszechnej pamięci zapisała się raczej jako ta, która do polskiej kuchni wprowadziła włoszczyznę. Z mężem doczekali się piątki dzieci: czterech córek i jednego syna.
To Bonie właśnie Iwona Kienzler poświęciła najwięcej uwagi ze względu na fakt, iż to jej zachowanie zdecydowało o osobowości syna. Autorka opisała sytuację, która zrodziła w królowej nadmierną opiekuńczość i o ile można, tak po ludzku, zrozumieć jej obawy, o tyle z perspektywy czasu dość wyraźnie widać, że jej starania nie przyniosły niczego dobrego.

Pierwszą żoną Zygmunta Augusta była Elżbieta Habsburżanka, młodsza od niego dziewczyna, wychowywana przez surową matkę i rozpieszczającego ją ojca, przez co wyrosła na osobę nieśmiałą i cichą. Upodobaniom króla nie miała szansy sprostać, a jej sytuacji nie poprawiała nienawiść teściowej, która dla wychuchanego dziedzica miała inne plany małżeńskie. Gdy dodamy do tego, że Elżbieta cierpiała na padaczkę, obraz odrazy mężowskiej gotowy. Niezbyt się więc zmartwił, gdy małżonka opuściła ziemski padół.

W czasie, gdy stan zdrowia żony ulegał ciągłemu pogorszeniu, młody Jagiellon był już zakochany w litewskiej wdowie, Barbarze Radziwiłłównie. Dorastała ona w domu prowadzonym przez swawolną matkę, nic więc dziwnego, że sama nie stroniła od uciech cielesnych. I właśnie tym przyciągnęła uwagę władcy. Podobało mu się, że lubi się bawić i nie obchodzą ją sprawy państwowe i polityka. To ją jedną naprawdę kochał, czego efektem był potajemny ślub. Postąpił jak zakochany mężczyzna, a nie władca, którego obowiązkiem było wybranie przyszłej żony z odpowiedniej rodziny. Jego decyzja wywołała powszechny sprzeciw, a gdy Barbara zmarła, król popadł w depresję.

Trzecią żonę wybrał z obowiązku. Padło na Katarzynę Habsburżankę, młodszą siostrę pierwszej żony. Choć nie była wielce urodziwa, odznaczała się inteligencją i godnością, które zjednały jej sympatię ludu. Po latach stwierdził, że stosunki z nią trącą kazirodztwem (!) i dążył do rozwodu, którego nie udało mu się jednak przeprowadzić.

Rozdział „Królewskie amory i magia” poświęcony jest ostatnim kochankom władcy i jego szwankującemu coraz bardziej zdrowiu, czego przyczynę widziano w magii, jaką parała się jedna z jego „sokołów” – tak nazywał „damy swojego łoża”, bo na pewno nie serca.

Ostatnia część skupia się na królewskich siostrach. Ciepłymi uczuciami Zygmunt darzył tylko najstarszą, Izabelę. O nią również najbardziej zadbała matka, bo pozostałe córki nie cieszyły się jej sympatią, co skutkowało ich długim trwaniem w staropanieństwie. Ostatecznie Zofia została żoną księcia Brunszwiku; a Katarzyna – królową Szwecji. Najdłużej na małżeńskie szczęście czekała Anna, bo do pięćdziesiątego trzeciego roku życia, kiedy to poślubiła Stefana Batorego, by po jego śmierci zapewnić elekcję swojego siostrzeńca, Zygmunta III Wazy.

Ostatni z Jagiellonów nie jawi się jako postać sympatyczna. Wyrósł na rozpuszczonego, rozpieszczonego młodzieńca, który dość wcześnie przeszedł inicjację seksualną, co zaowocowało jego uwielbieniem dla starszych kobiet, biegłych w zaspokajaniu rozbuchanych potrzeb króla. Decyzje jego matki nie przygotowały go w pełni do rządzenia, przez co, gdy brakowało mu argumentów, walił ręką w stół, mówiąc: „Ja tak chcę”. Tylko jedną żonę darzył uczuciem; trzecią obwiniał za brak potomka, nie zauważając, że – dziwnym zbiegiem okoliczności – przy takim apetycie seksualnym i liczbie kobiet, nie miał nieślubnych dzieci. Po śmierci ukochanej Barbary, którą bardzo przeżył, nadal nie tracił nadziei, że uda mu się dynastię przedłużyć.

Oceniając książkę Iwony Kienzler, należy oddzielić samą historię od sposobu jej przedstawienia. Bo o ile życie Zygmunta Augusta mnie zaciekawiło, o tyle sam styl, w jakim poprowadzona jest niniejsza publikacja, nie do końca mi odpowiadał. Autorce daleko do Sławomira Kopra i jego swobody w snuciu opowieści. Kienzler ma raczej skłonności do języka podręcznikowego, przez co lektura nie płynęła mi tak wartko, jak tego oczekiwałam. Mimo tego, dałabym jej jeszcze jedną szansę i chętnie poznałabym jej inne pozycje, ale jak wspomniałam, bardziej ze względu na tematykę, w jakiej się obraca, niż sposób jej realizacji.

Mam jeszcze jedno, dość poważne, zastrzeżenie i nie wiem, kto zawinił, autorka, czy nie dopilnowano korekty i redakcji. Wyłapałam dwa błędy. Pierwszy to stwierdzenie, że żupy solne były w „Bośni i Wieliczce”, zamiast w Bochni. Drugi dotyczy różnicy wieku między Elżbietą Habsburżanką, a Zygmuntem. Czytamy najpierw, że miała dziesięć miesięcy, gdy podjęto próbę zaręczyn z dziesięcioletnim królewiczem. Na następnej stronie jest rok 1535, piętnastoletni Zygmunt i nagle Elżbieta ma lat dziewięć; w chwili ślubu, w 1543 r., Zygmunt ma 23 lata, a Elżbieta 17 (str. 121-124). Nie wiem teraz, czy podobnych nieścisłości nie ma więcej, bo nie mam takiej wiedzy historycznej, żeby z całą pewnością stwierdzić prawidłowość wszystkich innych faktów.

Jeszcze jeden minus: w całej książce nie ma ani jednej podobizny jakiejkolwiek osoby, o której jest mowa. Przecież aż się prosiło. Tym bardziej że autorka opisuje portrety konkretnego autorstwa: nie prościej było zamieścić zdjęcia tych obrazów?

Podsumowując: „Kobiety Zygmunta Augusta” to ciekawa lektura o życiu ostatniego z wielkiego rodu Jagiellonów. To publikacja przedstawiająca go przede wszystkim jako mężczyznę, a polityka w drugiej kolejności. Biorąc poprawkę na styl i wskazane błędy, uważam, że i tak warto się nią zainteresować. 
    
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Portalowi Sztukater.



Książka bierze udział w wyzwaniach: „Czytamy książki historyczne”, „Nie tylko literatura piękna...” oraz „Polacy nie gęsi”.

20 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa i zachęcająca recenzja:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie interesuje mnie historia ostatniego z wielkiego rodu Jagiellonów, dlatego mimo twojej pochlebnej recenzji spasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tracę nadziei, Cyrysiu, że jednak Cię kiedyś skuszę na jakąś książkę tego typu;)

      Usuń
  3. Kochana mimo tych no poważnych nieścisłości, książka wydaję się na prawdę godna przeczytania:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz bardziej właśnie lubię takie książki, z trochę innym spojrzeniem na historię. Wielu ciekawych rzeczy się można dowiedzieć:)

      Usuń
  4. Ta postać naszej historii mnie niestety nie interesuje, więc to lektura nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, ale mimo wszystko mogłabyś się skusić, ze względu na te kobiety;)

      Usuń
  5. Historia opisana w książce jest wyjątkowo ciekawa, ale niedopracowania, o których wspomniałaś skutecznie zniechęcają mnie do jej lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jest ciekawa, ale faktem jest, że te nieścisłości rodzą potrzebę skonfrontowania treści z innymi opracowaniami poświęconymi Zygmuntowi i jego rodzinie.

      Usuń
  6. To może być świetna lektura dla historyków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej, ale myślę, że nie tylko. Historyk może wyłapać więcej błędów; choć mimo wszystko mam nadzieję, że ich już poza wspomnianymi nie ma.

      Usuń
  7. Z tą Bośnią to spora wtopa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie? Aż moje oczy nie wierzyły, na co paczą:P

      Usuń
  8. Tematyka arcyciekawa, ale martwi mnie trochę to, co napisałaś o stylu w jakim napisana jest książka i błędy jakie zauważyłaś :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, odbiór stylu może być moim subiektywnym wrażeniem, ale jednak jak go porównać z tym, jaki pisze Koper, to różnica jest znaczna, nie ma tej lekkości. Nie chciałabym przez to zniechęcić, ale mimo wszystko musiałam wspomnieć. Taka samo jako o błędach; jest przecież autor, korektor, redaktor i nie wiem, jak na tylu etapach pracy można przegapić takie coś.

      Usuń
  9. Trochę niedopracowana lektura, szkoda, bo temat arcy ciekawy i mimo wad jestem skłonna się skusić :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię historię, ale takie pozycje odkładam na później :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.