Iwona Kienzler „Kobiety Zygmunta Augusta”, Bellona 2013,
ISBN 978-83-11-12892-7, stron 296
Zygmunt August. Monarcha, na którym zakończyła się dynastia
Jagiellonów, potężna, licząca się w całej ówczesnej Europie. Mężczyzna, który
tak naprawdę miał w życiu dwie namiętności: kobiety i klejnoty. I to właśnie
niewiastom jego żywota poświęcona jest książka Iwony Kienzler.
Zygmunt żył w latach 1520-1572. Zasłynął nie tylko
działaniami reformatorskimi; doprowadził do powstania Rzeczpospolitej Obojga
Narodów, a jego państwo stało się azylem religijnym dla innowierców, wolnym od
wojen i konfliktów na tym tle. Był synem Zygmunta Starego i królowej Bony
Sforzy. To losy ich małżeństwa oraz postawa matki wywarły znaczący wpływ na
charakter przyszłego władcy.
To Bonie właśnie Iwona Kienzler poświęciła najwięcej uwagi
ze względu na fakt, iż to jej zachowanie zdecydowało o osobowości syna. Autorka
opisała sytuację, która zrodziła w królowej nadmierną opiekuńczość i o ile
można, tak po ludzku, zrozumieć jej obawy, o tyle z perspektywy czasu dość
wyraźnie widać, że jej starania nie przyniosły niczego dobrego.
Pierwszą żoną Zygmunta Augusta była Elżbieta Habsburżanka,
młodsza od niego dziewczyna, wychowywana przez surową matkę i rozpieszczającego
ją ojca, przez co wyrosła na osobę nieśmiałą i cichą. Upodobaniom króla nie
miała szansy sprostać, a jej sytuacji nie poprawiała nienawiść teściowej, która
dla wychuchanego dziedzica miała inne plany małżeńskie. Gdy dodamy do tego, że
Elżbieta cierpiała na padaczkę, obraz odrazy mężowskiej gotowy. Niezbyt się
więc zmartwił, gdy małżonka opuściła ziemski padół.
W czasie, gdy stan zdrowia żony ulegał ciągłemu pogorszeniu,
młody Jagiellon był już zakochany w litewskiej wdowie, Barbarze Radziwiłłównie.
Dorastała ona w domu prowadzonym przez swawolną matkę, nic więc dziwnego, że
sama nie stroniła od uciech cielesnych. I właśnie tym przyciągnęła uwagę
władcy. Podobało mu się, że lubi się bawić i nie obchodzą ją sprawy państwowe i
polityka. To ją jedną naprawdę kochał, czego efektem był potajemny ślub.
Postąpił jak zakochany mężczyzna, a nie władca, którego obowiązkiem było
wybranie przyszłej żony z odpowiedniej rodziny. Jego decyzja wywołała
powszechny sprzeciw, a gdy Barbara zmarła, król popadł w depresję.
Trzecią żonę wybrał z obowiązku. Padło na Katarzynę
Habsburżankę, młodszą siostrę pierwszej żony. Choć nie była wielce urodziwa,
odznaczała się inteligencją i godnością, które zjednały jej sympatię ludu. Po
latach stwierdził, że stosunki z nią trącą kazirodztwem (!) i dążył do rozwodu,
którego nie udało mu się jednak przeprowadzić.
Rozdział „Królewskie amory i magia” poświęcony jest ostatnim
kochankom władcy i jego szwankującemu coraz bardziej zdrowiu, czego przyczynę
widziano w magii, jaką parała się jedna z jego „sokołów” – tak nazywał „damy
swojego łoża”, bo na pewno nie serca.
Ostatnia część skupia się na królewskich siostrach. Ciepłymi
uczuciami Zygmunt darzył tylko najstarszą, Izabelę. O nią również najbardziej
zadbała matka, bo pozostałe córki nie cieszyły się jej sympatią, co skutkowało
ich długim trwaniem w staropanieństwie. Ostatecznie Zofia została żoną księcia
Brunszwiku; a Katarzyna – królową Szwecji. Najdłużej na małżeńskie szczęście
czekała Anna, bo do pięćdziesiątego trzeciego roku życia, kiedy to poślubiła
Stefana Batorego, by po jego śmierci zapewnić elekcję swojego siostrzeńca,
Zygmunta III Wazy.
Ostatni z Jagiellonów nie jawi się jako postać sympatyczna.
Wyrósł na rozpuszczonego, rozpieszczonego młodzieńca, który dość wcześnie
przeszedł inicjację seksualną, co zaowocowało jego uwielbieniem dla starszych
kobiet, biegłych w zaspokajaniu rozbuchanych potrzeb króla. Decyzje jego matki
nie przygotowały go w pełni do rządzenia, przez co, gdy brakowało mu
argumentów, walił ręką w stół, mówiąc: „Ja tak chcę”. Tylko jedną żonę darzył
uczuciem; trzecią obwiniał za brak potomka, nie zauważając, że – dziwnym
zbiegiem okoliczności – przy takim apetycie seksualnym i liczbie kobiet, nie
miał nieślubnych dzieci. Po śmierci ukochanej Barbary, którą bardzo przeżył,
nadal nie tracił nadziei, że uda mu się dynastię przedłużyć.
Oceniając książkę Iwony Kienzler, należy oddzielić samą
historię od sposobu jej przedstawienia. Bo o ile życie Zygmunta Augusta mnie
zaciekawiło, o tyle sam styl, w jakim poprowadzona jest niniejsza publikacja,
nie do końca mi odpowiadał. Autorce daleko do Sławomira Kopra i jego swobody w
snuciu opowieści. Kienzler ma raczej skłonności do języka podręcznikowego,
przez co lektura nie płynęła mi tak wartko, jak tego oczekiwałam. Mimo tego,
dałabym jej jeszcze jedną szansę i chętnie poznałabym jej inne pozycje, ale jak
wspomniałam, bardziej ze względu na tematykę, w jakiej się obraca, niż sposób
jej realizacji.
Mam jeszcze jedno, dość poważne, zastrzeżenie i nie wiem,
kto zawinił, autorka, czy nie dopilnowano korekty i redakcji. Wyłapałam dwa
błędy. Pierwszy to stwierdzenie, że żupy solne były w „Bośni i Wieliczce”,
zamiast w Bochni. Drugi dotyczy różnicy wieku między Elżbietą Habsburżanką, a
Zygmuntem. Czytamy najpierw, że miała dziesięć miesięcy, gdy podjęto próbę
zaręczyn z dziesięcioletnim królewiczem. Na następnej stronie jest rok 1535,
piętnastoletni Zygmunt i nagle Elżbieta ma lat dziewięć; w chwili ślubu, w 1543
r., Zygmunt ma 23 lata, a Elżbieta 17 (str. 121-124). Nie wiem teraz, czy
podobnych nieścisłości nie ma więcej, bo nie mam takiej wiedzy historycznej,
żeby z całą pewnością stwierdzić prawidłowość wszystkich innych faktów.
Jeszcze jeden minus: w całej książce nie ma ani jednej
podobizny jakiejkolwiek osoby, o której jest mowa. Przecież aż się prosiło. Tym
bardziej że autorka opisuje portrety konkretnego autorstwa: nie prościej było
zamieścić zdjęcia tych obrazów?
Podsumowując: „Kobiety Zygmunta Augusta” to ciekawa lektura
o życiu ostatniego z wielkiego rodu Jagiellonów. To publikacja przedstawiająca
go przede wszystkim jako mężczyznę, a polityka w drugiej kolejności. Biorąc
poprawkę na styl i wskazane błędy, uważam, że i tak warto się nią
zainteresować.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Portalowi
Sztukater.
Bardzo ciekawa i zachęcająca recenzja:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Natalko:)
UsuńNie interesuje mnie historia ostatniego z wielkiego rodu Jagiellonów, dlatego mimo twojej pochlebnej recenzji spasuje.
OdpowiedzUsuńNie tracę nadziei, Cyrysiu, że jednak Cię kiedyś skuszę na jakąś książkę tego typu;)
UsuńKochana mimo tych no poważnych nieścisłości, książka wydaję się na prawdę godna przeczytania:)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej właśnie lubię takie książki, z trochę innym spojrzeniem na historię. Wielu ciekawych rzeczy się można dowiedzieć:)
UsuńTa postać naszej historii mnie niestety nie interesuje, więc to lektura nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńRozumiem, ale mimo wszystko mogłabyś się skusić, ze względu na te kobiety;)
UsuńHistoria opisana w książce jest wyjątkowo ciekawa, ale niedopracowania, o których wspomniałaś skutecznie zniechęcają mnie do jej lektury.
OdpowiedzUsuńNa pewno jest ciekawa, ale faktem jest, że te nieścisłości rodzą potrzebę skonfrontowania treści z innymi opracowaniami poświęconymi Zygmuntowi i jego rodzinie.
UsuńTo może być świetna lektura dla historyków.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej, ale myślę, że nie tylko. Historyk może wyłapać więcej błędów; choć mimo wszystko mam nadzieję, że ich już poza wspomnianymi nie ma.
UsuńZ tą Bośnią to spora wtopa...
OdpowiedzUsuńNo nie? Aż moje oczy nie wierzyły, na co paczą:P
UsuńTematyka arcyciekawa, ale martwi mnie trochę to, co napisałaś o stylu w jakim napisana jest książka i błędy jakie zauważyłaś :/
OdpowiedzUsuńWiesz, odbiór stylu może być moim subiektywnym wrażeniem, ale jednak jak go porównać z tym, jaki pisze Koper, to różnica jest znaczna, nie ma tej lekkości. Nie chciałabym przez to zniechęcić, ale mimo wszystko musiałam wspomnieć. Taka samo jako o błędach; jest przecież autor, korektor, redaktor i nie wiem, jak na tylu etapach pracy można przegapić takie coś.
UsuńTrochę niedopracowana lektura, szkoda, bo temat arcy ciekawy i mimo wad jestem skłonna się skusić :)
OdpowiedzUsuńSkuś się, mimo wszystko;)
UsuńLubię historię, ale takie pozycje odkładam na później :)
OdpowiedzUsuńRozumiem:)
Usuń