poniedziałek, 7 października 2013

Kevin Powers "Żółte ptaki"


Kevin Powers „Żółte ptaki”, Insignis 2013, ISBN 978-83-63944-12-4, stron 288

Każda wojna, prędzej czy później, ale kiedyś się kończy. Nie wszyscy z niej wracają. Część nie wraca fizycznie; w psychikę innych wojna wdziera się już nieodwołalnie, tkwiąc na dobre i złe w myślach, przywołując obrazy, snując zapachy i sprawiając, że wszystko wokół traci sens. To właśnie spotkało Johna Bartle’a. On wraca. W glorii bohatera, którym wcale się nie czuje. Nie spełnił przecież obietnicy, którą kiedyś złożył, niesiony chwilą i jej podniosłym nastrojem.

Daniel Murphy. Osiemnastolatek. To nie jest wiek na umieranie. To nie jest wiek na oglądanie tego, co tak naprawdę dzieje się na wojnie. Bo gdy tam jesteś, ona przestaje być anonimowa. Co z tego, że nie znasz ludzi, których zabijasz. Ale robisz to, pozbawiasz ich życia – bo taki jest rozkaz, bo panuje prosta zasada: albo ty, albo oni. Giną ci, z którymi miałeś styczność - może w bazie, może na szkoleniu. I nie giną w sposób estetyczny. Bomba, moździerz, to nie są delikatne narzędzia zadawania bólu i śmierci. Oni wiedzą, że umierają. I widzą, że ty na to patrzysz. Wojna nie jest dla wrażliwych. I nawet ci najbardziej twardzi na zewnątrz, w środku przecież nie kamienieją, ich też to dotyka. Murph już na początku chciałby wrócić do domu. Chciałby podjąć choć jedną samodzielną decyzję. Nie chce, żeby coś łączyło go choćby najcieńszą więzią z tym, gdzie był, co widział, kto był jego kompanem. To ma być wyraz jego świadomej woli, zanim jego mózg zacznie tracić kontakt z rzeczywistością, w której się znalazł.

Czy w otaczającym koszmarze da się zauważyć pierwsze oznaki zatracania się? Czy przegapił jakiś konkretny moment? Czy coś mógł zrobić inaczej? Nie ma dnia, żeby Bartle się nad tym nie zastanawiał. Wspomnienia towarzyszą mu na każdym kroku: wyraziste lub w przebłyskach. Czy miał prawo zrobić to, co wtedy wydawało mu się najwłaściwsze?

„Żółte ptaki” obwołano arcydziełem współczesnej literatury wojennej. To debiut Kevina Powersa, strzelca karabinu maszynowego w amerykańskiej armii, stacjonującej w Iraku w latach 2004 i 2005. Trudno się nie zastanawiać, ile z jego doświadczeń znalazło swoje odzwierciedlenie na kartach powieści. Służył w mieście Tal Afar – akcja rozgrywa się w Al Tafar. Biorąc pod uwagę intensywność opisów, emocjonalność i esencjonalność, szczegółowość, sądzę, że nie wszystko jest tutaj kwestią wyobraźni. Ja na pewno nie tak wyobrażałam sobie obecność żołnierza na froncie walki w imię czegoś. Albo może nie zastanawiałam się nad tym zbyt dokładnie. Styl Powersa narzuca myślenie o „Żółtych ptakach” raczej jak o literaturze faktu, a nie powieści.

„A może powinienem był im powiedzieć, że pragnę umrzeć (...) ponieważ nie da się odpokutować zabijania kobiet ani nawet przyglądania się ich zabijaniu, to samo zresztą dotyczy zabijania mężczyzn i strzelania im w plecy, strzelania do nich więcej razy, niż to było konieczne, żeby ich zabić, i czasem masz wrażenie, jakbyś próbował pozabijać wszystko, co tylko uda ci się zobaczyć, i czujesz, jakby do twojej duszy sączył się kwas, i nagle twojej duszy już nie ma, a ty wiesz, na podstawie tego, czego uczono cię przez całe życie, że rzeczy, które tu robisz, nie można w żaden sposób odkupić” (str. 181). Trafność i celność spostrzeżeń – to właśnie charakteryzuje autora. Stawia pytania o sens wojny, o podleganie dowódcom, ale też o to, czy możliwa jest przyjaźń w tak nieludzkich warunkach, gdzie bardziej liczy się to, żeby zaspokoić instynkt przetrwania. Czy na wojnie da się być wiernym samemu sobie i złożonym obietnicom? Po co w ogóle się na nią idzie? Co chce się w ten sposób udowodnić?

Książka Kevina Powersa nie zalicza się do łatwych opowiastek, obok których można przejść zupełnie obojętnie. Nie potrafię też jej jednoznacznie ocenić, przypuszczając, że autor oparł ją w jakimś stopniu na własnych przeżyciach. Motyw interwencji zbrojnej w obcym kraju powoduje, że to nie jest książka do podobania się; ona ma inne zadanie: uświadomić, jak wojna potrafi zdruzgotać tych, którzy kiedykolwiek brali udział w takim konflikcie. Jakiś czas po powrocie do domu nadal zaciskasz palce na karabinie, którego nie ma. Czujesz mdlący zapach krwi i śmierci. Słyszysz dźwięki. Widzisz tych, których dawno pożegnałeś. Są przy tobie. I prawdopodobnie już cię nie opuszczą.          

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Portalowi Sztukater.



Książka bierze udział w wyzwaniu „Trójka E-PIK”.

10 komentarzy:

  1. Muszę przeczytać wszak mój ulubiony wokalista Piotr Rogucki interpretuje tę książkę utworem ,,Zółty ptak" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poczułam ciarki podczas czytania twojej recenzji. Bardzo obrazowo ją przedstawiłaś. Muszę koniecznie się za nią rozejrzeć, bo intryguje mnie ogromnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak miło. Cieszę się, że Ci się spodobało, bo miałam problem z napisaniem tej recenzji.

      Usuń
  3. Muszę kiedyś się skusić, bo sporo pozytywnych recenzji już czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie widziałam jedną tylko, ale myślę, że będzie o niej głośno.

      Usuń
  4. Pierwszy raz słyszę o tym tytule, nie wiem sama co o niej myśleć, może kiedyś? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aguś, na pewno nie jest to książka na cięższe chwile, więc na pewno na doła jej nie polecam. To raczej na czas, gdy poczujesz, że chcesz czegoś skłaniającego do refleksji.

      Usuń
  5. Nie słyszałam o tej książce, a widzę, że jest warta przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja takiej jeszcze nie czytałam, to było dla mnie nowe doświadczenie.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.