sobota, 5 lipca 2014

Monika Jaruzelska "Rodzina"



Monika Jaruzelska „Rodzina”, Czerwone i Czarne 2014, ISBN 978-83-7700-146-2, stron 320

Gdy zaczynałam lekturę „Rodziny” Moniki Jaruzelskiej, stawały mi przed oczyma obrazki z niedawnego pogrzebu generała Wojciecha Jaruzelskiego. Nie chcę się tutaj wikłać w ocenę jego decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego oraz całokształtu działalności politycznej, ale uważam, że pogrzeb nie jest odpowiednim miejscem na takie protesty, jakie wówczas zorganizowano. Ja patrzyłam na to z punktu widzenia rodziny generała: oni żegnali bliskiego sobie człowieka, męża, ojca, dziadka - starego, schorowanego, który wreszcie przestał cierpieć. Patrzyłam na Monikę Jaruzelską, która po przeczytaniu „Towarzyszki panienki” w jakiś sposób stała mi się bliższa; patrzyłam na jej syna Gucia, zastanawiając się, jak oni muszą się czuć w takiej sytuacji i było mi zwyczajnie, po ludzku przykro, że nawet w obliczu śmierci i ostateczności, zabrakło godności, że nie było ciszy nad tą trumną. „Rodzina”, druga wspomnieniowa książka Jaruzelskiej, kończy się w lutym 2014 r.; teraz jej puenta, wobec tej życiowej, byłaby na pewno inna.

W „Towarzyszce panience” Jaruzelska skupiła się na swoim życiu od dzieciństwa po chwilę obecną; w „Rodzinie”, jak sam tytuł wskazuje, na pierwszym planie znajdują się relacje rodzinne, zarówno jej samej z rodzicami, jak i rodziców z jej dziadkami, oraz autorki z synem i życiowym partnerem. Układ i forma podobne są do tych przyjętych w poprzedniej publikacji, czyli śledzimy retrospekcje, migawki z przeszłości i teraźniejszości, bez konkretnego klucza i porządku, co nie znaczy, że chaotyczne i bez sensu. I tym razem przynosi to komfort czytania, bez jakiegokolwiek znużenia, choć oczywiście trzeba lubić tego typu lektury, żeby je docenić. Dużo też zależy od tego, co chcemy z niej wynieść i jakie mamy oczekiwania. Moje zostały zaspokojone.

W mojej opinii „Rodzina” jest jednak trudniejsza w odbiorze, jeśli chodzi o samą treść, czyli samą esencję. Można było odnieść takie wrażenie już w „Towarzyszce...”, a tutaj zostało to jeszcze bardziej uwypuklone, że rodzinę generała tworzyły trzy samotne wyspy. Każde z nich tkwiło tak naprawdę w swoim świecie, które nie potrafiły się prawdziwie połączyć, a jeśli już pojawiały się chwile wspólnoty, to zdarzało się to rzadko. Nakładał się na to jeszcze brak umiejętności mówienia o uczuciach i ich okazywania. Ojciec pochłonięty polityką, przez większość czasu nieobecny, a gdy był, nie potrafił się zdobyć na czułość, ukształtowany przez surową przeszłość; raczej starał się nadrabiać wtedy zaległości w wychowywaniu, na co napotykał opór, zwłaszcza że i metody wybierał niezbyt właściwe, głównie porównywanie z innymi. Matka zajęta własnymi sprawami, polityce w ich życiu przeciwna, pewna, że ona ich zniszczy. Z takiego związku: ona, on i ta trzecia – władza – nie mogła powstać w pełni szczęśliwa rodzina. I nie powstała. Jaruzelska sama stwierdza, że jej rodzice nie byli idealni, siebie także traktując krytycznie i od ideału się odżegnując. Najbardziej przejmującym i smutnym zarazem jest flesz z jej próby samobójczej, gdy miała dwadzieścia lat.

W zasadzie można się dziwić, ale też podziwiać, że będąc wychowywaną w dość chłodnym domu, potrafiła się od tego odciąć o tyle, że sama stara się być matką „uważną”, mając świadomość, że „emocjonalne zaniedbanie dziecka jest nie do nadrobienia” (str. 313). Może znaczenie miał tutaj fakt, że mimo wszystko czuła jednak miłość rodziców, a może to silny związek z babcią wyposażył ją w zdolność kochania i odczuwania. Pomogła też analiza tych relacji: „Moja siła polegała na przetrwaniu przy tak silnych dwóch osobowościach, jakimi byli rodzice. Polegała na byciu w rodzinie postacią drugoplanową. Jednak im więcej milczałam, byłam w ukryciu, tym więcej widziałam, słyszałam i analizowałam. Zza kulis widać więcej, niż ze sceny” (str. 314).

Wiem, że nie wszystkim ta książka może przypaść do gustu, bo co ich interesują wynurzenia córki polityki, odpowiedzialnego za tyle zła. A ja Monikę Jaruzelską szanuję i cieszę się, że miałam możliwość jeszcze raz zajrzeć do jej świata.   

Wyzwania: „Nie tylko literatura piękna...”, Polacy nie gęsi”.

12 komentarzy:

  1. Jakoś mnie ta książka nie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Towarzyszkę panienkę połknęłam w jeden dzień i jeszcze raz do niej wrócę, aby skupić się na szczegółach. Rodzina - przede mną. Zastanawiam się nad zakupieniem własnego egzemplarza, choć czekam w kolejce na pożyczony :)
    Monika Jaruzelska to klasa sama w sobie. Książki to tylko ukoronowanie jej całego życia. Dla niektórych łatwego, dla innych nie do zazdroszczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z "Rodziną" pewnie będzie podobnie, też się szybko czyta, chociaż czasem się zawieszałam i rozmyślałam nad tym, co pisała.
      Całkowicie się z Tobą zgadzam, z niektórych fragmentów można wywnioskować, że była w uprzywilejowanej pozycji, ale z drugiej strony nie wiem, czy chciałabym się w takiej sytuacji znaleźć, biorąc pod uwagę wszystko, co przeżyła.

      Usuń
  3. To trudny temat. Mam w planach "Towarzyszkę Panienkę" i jeśli wzbudzi moje emocje, zajrzę również do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawi mnie Twoja reakcja, ale sądzę, że wyniesiesz z niej coś dla siebie:)

      Usuń
  4. No właśnie, mnie chyba te wynurzenia jednak nie interesują. Choć może i bym się wciągnęła, dużo zależy od stylu pisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie styl bardzo odpowiadał, bo jest taki zwyczajny, prosty, bez udziwnień i sztuczności.

      Usuń
  5. Kiedyś jak się natknę to przeczytam, ale jakoś nie będzie to mój priorytet.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja się nie napalam na takie książki, których tematyka mnie nie interesuje. I tak jest także tutaj, lecz podzielam Twoje zdanie, iż w czasie pogrzebu wszelkie pretensje odrzuca się na bok. Przecież umarł człowiek, człowiek, który żył, który czuł, który był komuś bliski. Nie rozumiem, jak ludzie mogą aż tak nie szanować pogrzebu. Na kilka godzin przecież mogli się powstrzymać od zbędnych komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, tym bardziej że one w tej sytuacji i tak już niczego by nie zmieniły... Zrobili tylko przykrość rodzinie, która chowała męża, ojca dziadka, a nie polityka.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.