Zygmunt Miłoszewski „Bezcenny”, W.A.B. 2013, ISBN
978-83-7747-888-2, stron 496
Zofia Lorentz jest sobie sterem, żeglarzem i okrętem, czyli
pracownikiem i szefem jednocześnie – swoim, bo komórka, którą kieruje, jest
jednoosobowa - Zespołu do spraw Rewindykacji Dóbr Kultury w Ministerstwie Spraw
Zagranicznych. Jej głównym zadaniem jest „tropienie i odzyskiwanie dziedzictwa
utraconego przez Rzeczpospolitą w różnych momentach jej historii” (str. 66). A
w tym, co robi, jest naprawdę dobra. Ukończone prawo międzynarodowe i historia
sztuki tylko jej w tym pomagają.
Teraz na ściśle tajnym spotkaniu z premierem, Zofia
dowiaduje się, że udało się natrafić na ślad „Portretu Młodzieńca” pędzla
Rafaela Santi, najcenniejszego zaginionego obrazu świata.
Trop prowadzi do
Stanów Zjednoczonych, choć tak naprawdę cała historia zaczyna się w czasie II
wojny światowej, kiedy to Niemcy, mający siebie za światłych i obytych z
kulturą inteligentów, rabowali co się tylko dało z narodowych kolekcji
podbijanych państw. Do pomocy Zofii zostaje skierowany major służb specjalnych,
Anatol Gmitruk, cyniczny marszand, Karol Boznański, z którym kobietę kiedyś coś
łączyło, oraz, uwaga, Lisa Tolgfors, ciesząca się legendą szwedzka złodziejka
obrazów, którą do tej akcji wyciągnięto z więzienia w Grudziądzu. Tak, bo
Młodzieńca, jak mówi się o arcydziele Rafaela, trzeba będzie ukraść. Im więcej
szczegółów poznaje cała grupa – czwórka silnych osobowości – w tym większe
niebezpieczeństwo się ładuje...
Zygmunt Miłoszewski, autor „Domofonu”, „Uwikłania”, „Ziarna
prawdy” oraz niniejszego „Bezcennego”, ogłosił ostatnio, przy okazji premiery
„Pochłaniacza” Katarzyny Bondy, że jest ona królową polskiego kryminału. Nie
mam zamiaru z nim polemizować, bo miał rację, ale po lekturze wszystkich jego
utworów stwierdzam z całym przekonaniem, że męski odpowiednik przywołanego
miana należy się bez wątpienia właśnie jemu. Długo przyszło mi czekać na
lekturę jego ostatniej powieści, ale warto było. „Bezcenny” ma idealnie dobrany
tytuł, nie tylko do zawartości – on gwarantuje bezcenne doznania czytelnicze,
które powinien docenić nawet największy malkontent.
Nie powiem, co właściwie jest największym walorem książki,
ponieważ każdy jej element zasługuje na uwagę i podkreślenie. Już sama
problematyka intryguje i wciąga. I bulwersuje, jak sobie człowiek pomyśli, że
jakby Niemcy mało złego robili, to jeszcze kradli, ile wlezie - przepraszam,
zabezpieczali i chronili przed zniszczeniem. Jednym z największych złodziei był
Hans Frank, „który lubił nazywać się królem Polski” i „jak na króla Polski
przystało, na co dzień urzędował na Wawelu” (str. 13). Gdy klęska hitlerowców
była już blisko, ukrył skarb, który, jak był pewien, zapewni mu po wojnie
nietykalność. Jak wiemy z podręczników, nie on pierwszy naiwny. Wykorzystanie postaci
gubernatora oraz splecenie teraźniejszości z I połową XX wieku, wyniosło
intrygę na mistrzowski poziom. Dodam jeszcze, że część współczesna jest tak
mocno osadzona w znanych nam realiach, że tylko zwiększa to prawdopodobieństwo
wydarzeń.
Nie da się nie wspomnieć o bohaterach. Tutaj każdy jest
„jakiś” – wyrazisty, wzbudzający emocje. Zofia, sztywna i uporządkowana,
całkowicie skupiona na swojej pracy, traktowanej jak misja, która lubi, gdy
poszczególne elementy układanek gładko wskakują na swoje miejsca. Karol, trochę
cynik, trochę błazen, który lubi przyszpanować, choć najlepiej czuje się na
swoim... gospodarstwie (zdziwienie na taki kontrast mile widziane). Anatol,
skryty, nie lubiący mówić o sobie. I wreszcie, last but not least, moja
ulubienica, Lisa, lubująca się w oryginalnej polszczyźnie, co przydaje narracji
aspektów humorystycznych.
Przyznam, że jakkolwiek lubię czytać kryminały i thrillery,
czyli wszystkie te powieści, które zapewniają podwyższony poziom adrenaliny i
dreszcze mocnych wrażeń – a „Bezcenny”, czy raczej Miłoszewski, robi to
znakomicie – tak kiepsko wychodzi mi pisanie ich recenzji; zawsze brakuje mi
słów, by oddać ogrom swoich emocji po lekturze. Może więc zwyczajnie, by nie
przedłużać, powiem jedno: chapeau bas, panie Zygmuncie!
Aha, przeczytajcie, jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego jeszcze
baardzo długo nie wsiądę do żadnej kolejki górskiej – zawsze mnie przerażały,
ale teraz to już w ogóle...
Wyzwanie: „Czytamy książki historyczne”, „Polacy nie gęsi”
Nie znam tego autora, ale mam w swoich zbiorach jego inną książkę, mianowicie ''Uwikłanie''. Dlatego najpierw przeczytam tę pozycje, a potem ewentualnie zastanowię się nad powyższą lekturą.
OdpowiedzUsuń"Uwikłanie" czytałam już dawno, ale z tego, co pamiętam, wrażenie zrobiło, więc polecam Ci obydwie:)
UsuńCzytałam i podobało mi się takie trochę ala Dan Brown. Z tym, ze jak na Miłoszewskiego to najsłabsza (moim skromnym zdaniem) jego książka, ale doskonałe czytadło na lato.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście nasuwają się skojarzenia z Brownem, ale kierowana miłością do polskich autorów będę twierdzić, że Miłoszewski lepszy;)
UsuńCzy najsłabsza, to nie umiem określić, na pewno inna;)
Książkę mam od dłuższego czasu na oku i jestem jej bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńTo namawiam, żeby szybciutko tę ciekawość zaspokoić;)
UsuńMam w domu "Domofon" tego autora, więc zacznę od tej książki. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńTeż zaczynałam od "Domofonu":)
UsuńNo, fabuła się zdaje być ciekawa, ale mnie najbardziej zainteresowała sprawa z kolejką górską - dlaczego teraz przerażają Cię jeszcze bardziej??
OdpowiedzUsuńNo wprawdzie to było na początku, więc wiele bym nie zdradziła, ale przeczytaj sama;) Zdradzę tylko, że chodzi o kolejkę na Kasprowy:)
UsuńSamej nigdy mi się nie uda przeczytać, samemu za to być może ;)
UsuńW ramach rekompensaty za moją urażoną męską dumę możesz mi zdradzić przygodę z kolejką ;)
Ups, ale wpadka, przepraszam bardzo, na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że panowie w komentarzach udzielają się rzadko, więc z przyzwyczajenia użyłam żeńskiej formy:)
UsuńZ kolejką wiąże się pierwszy zamach terrorystyczny w Polsce, powieściowy rzecz jasna. Tyle zdradzę;)
Spoko, tylko udawałem, że się złoszczę, żeby wyciągnąć przygodę z kolejką :)
UsuńMam i będę czytać. Do tej pory nie zawiodłam się na Miłoszewskim, tak więc i do "Bezcennego" przystąpię z wielkim entuzjazmem.
OdpowiedzUsuńCzyli widzę, że pan Zygmunt ma więcej fanek:)
UsuńHmm a po okładce chciałam zdyskwalifikować, aj ja niedobra ;D super, muszę mieć na uwadze tego autora i ten tytuł bo mnie bardzo przekonałaś:)
OdpowiedzUsuńFakt, że okładka nie szczególna, aczkolwiek do treści pasuje. Ty, Aguś, lubisz kryminały, więc to lektura w sam raz dla Ciebie:)
UsuńDzięki Cobenowi przekonuję się właśnie do powieści sensacyjnych, więc być może powinnam sięgnąć po Miłoszewskiego, żeby odkryć w sobie zamiłowanie do kryminałów.
OdpowiedzUsuńPowinnaś, zwłaszcza że to polski autor, a im zawsze warto dawać szansę:)
UsuńUwielbiam powieści Miłoszewskiego, został mi tylko do przeczytania "Bezcenny", ale w bibliotece załapać się na niego nie mogę, ale to do czasu.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że książka przypadła Ci do gustu, jednym słowem autor trzyma formę :-)
Taaak, skądś to znam, u mnie w bibliotece też była gigantyczna kolejka, ale w końcu się doczekałam:)
UsuńChyba nie znajdę teraz czasu dla niej.
OdpowiedzUsuńSzkoda;)
UsuńMam w planach Bezcennego. Teraz, kiedy szał na ten tytuł opadł, chętnie przekonam się, czy zawartość jest warta całego szumu, bo z tego, co piszesz - to najwyraźniej tak. :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie jest warta i szumu, i zainteresowania:)
UsuńMi też się podobała :) Z niecierpliwością czekam na kolejną książkę autora.
OdpowiedzUsuńCiekawe, co to będzie, bo zapowiedział, że z kryminałami kończy.
UsuńKsiążki tego autora ciągle przede mną, ale widzę że warto go poznać.
OdpowiedzUsuńKoniecznie:)
UsuńCiekawe, w bibliotece widywałam jego książki, ale chciałam zacząć od początku, a nie od d... strony ;)
OdpowiedzUsuńOd tej możesz, bo jest niezwiązana z poprzednimi;) Chyba że wolisz w kolejności ukazywania się, to jest ostatnia;)
Usuń