Ignacy Karpowicz „Sońka”, Wyd. Literackie 2014, ISBN
978-83-08-05353-9, stron 208
Do małej wioski gdzieś na Podlasiu trafia Igor Grycowski,
reżyser młodego pokolenia, który robi karierę w stolicy. Nie byłoby przesadą,
gdyby stwierdzić, że znalazł się w takich okolicznościach tak, jakby przybył z
innej planety – ze swoim wyglądem i luksusowym autem. Pozornie nie pasował do
tego świata zapomnianego.
Spotyka Sońkę, starą kobietę, której jedynymi bliskimi są
łaciata krowa Mućka, pies Borbus, „dwunasta suka o tym imieniu w linii prostej
od Borbusa Pierwszego, zwanego Aryjskim, od ogromnego owczarka niemieckiego,
który uratował mojej pani trzy razy życie” (str. 20), oraz kot Jozik Pasterz
Myszy w swoim dziewiątym ciele. Staruszka opowiada Igorowi historię swojego
życia, przez które przewinęła się wielka miłość i nienawiść, krzywda i żal, ból
straty i samotność. A wszystko to przez wojenną zawieruchę...
Wydaje mi się, że „Sońka” daje szerokie możliwości
interpretacji. Każdy może z niej wynieść coś innego: dla kogoś będzie to
opowieść wojenna, a dla innych przede wszystkim historia miłości, która nie
miała prawa się spełnić, nie w tym czasie i nie w tym miejscu. Jeszcze inny
może traktować ją jako przypowieść o grzechu, winie i karze. Różnie można także
odbierać samych bohaterów: Sońkę jako symbol wojennej i życiowej traumy, która
całe życie czekała tylko na to, by komuś z zewnątrz, z innego wymiaru,
przekazać swoje wspomnienia. Ale kim tak naprawdę był Igor? Czy rzeczywiście
był obcy w wiosce, w której się zagubił, w której urwał się ze smyczy zasięgu
swojej codzienności? Kim był dla staruszki? Co tak właściwie dało mu
wykorzystanie dziejów tej niełatwej egzystencji i przeniesienie jej na deski
teatralne? Pomógł jej czy bardziej sobie?
Nie na wszystkie te pytanie potrafię sobie odpowiedzieć.
Może tak ma być? Może czasem trzeba przeczytać coś, co wymyka się
jednoznacznemu odbiorowi i ocenie? Pierwsze spotkanie z twórczością Ignacego
Karpowicza zaliczam do udanych o tyle, że spróbuję przeczytać inne jego
powieści. Skoro jego nazwisko, jak zapewnia okładka, to „literacka superliga”,
to może rzeczywiście warto dać jemu i sobie szansę?
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Polacy nie gęsi”.
Jeszcze nie czytałam, ale faktycznie dam szansę autorowi.. :)
OdpowiedzUsuńPrzekonamy się obie, czy faktycznie warto;)
UsuńJa jednak nie potrafię przekonać się do tej książki. Wolę po prostu inne gatunkowo powieści.
OdpowiedzUsuńW pełni rozumiem;)
UsuńFakt,że jest o wojnie już na wstępie mnie zniechęcił, ale tak opisałaś,że coś mnie w niej zaintrygowało, tylko martwię się jak ja przeżyje taki nadmiar emocji...
OdpowiedzUsuńMusiałabyś się uzbroić w potężny dystans, choć nie wiem, czy się da, bo właśnie teraz przeczytałam w innej recenzji, że pierwowzór Sońki istniał naprawdę...
UsuńBardzo ciekawa recenzja i przemyślenia. To intrygujące, że książka ma wiele możliwości odczytu. Ale chyba taki jest Karpowicz - jego powieści mozna czytać kilka razy i zawsze inaczej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzięki:) O widzisz, to tego nie wiedziałam;)
UsuńNie czytam Twojej opinii (zrobie to za kilka dni, porównam wrażenia), lada dzień powinnam za Sońkę się zabrać. Jednak odkładam, przekładam, bo podejrzewam, że to niełatwa lektura będzie.
OdpowiedzUsuńPodejrzenia masz całkiem właściwe.
UsuńMam w planach tego pisarza. Wydaje mi się niebywale inteligentnym człowiekiem po obejrzeniu z nim paru wywiadów.
OdpowiedzUsuńTo skoro tak twierdzisz, to może też powinnam jakiś obejrzeć;)
UsuńSońka zbiera masę pozytywnych opinii - również wśród blogerów - więc cieszę się, że czeka na mojej półce. Mam nadzieję, że będzie to trudne, acz wartościowe spotkanie.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby takie się dla Ciebie okazało:)
UsuńDziękuję ja kolejną celną i dającą do myślenia recenzję. Wciaż nie mam swojego egzemplarza Sońki, bo jednak się wahałam i słusznie. Mam inną książkę autora i najpierw z nią spróbuję. Jak tylko chwilę znajdę. Na razie nie mam siły na mocne i trudne książki
OdpowiedzUsuńNie ma za co, Kasia, polecam się;)
UsuńCiekawe, czy jeśli przeczytam jakąś inną, to stwierdzę, że "Sońka" była dobrym wyborem na pierwszy raz...
Będąc w Matrasie, już miałam tę książkę w ręku. Odłożyłam, bo bałam się spróbować i stwierdziłam, że poczytam opinie. I teraz się cieszę, że zaczekałam, bo uważam, że nie jestem na razie gotowa na tę powieść.
OdpowiedzUsuńTeż bym się ją bała kupić. Dobrze w takim razie, że intuicja Cię nie zawiodła:)
UsuńUjęło mnie to, że ta książka daje tak szerokie pole do interpretacji. Lubię takie właśnie dzieła.
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze jest, gdy autor nie narzuca jedynej słusznej opcji;)
UsuńBardzo lubię czytać książki Karpowicza, koniecznie muszę zapoznać się z ,,Sońką,,:)
OdpowiedzUsuńTo ja chyba poznam inne;)
UsuńTo nie dla mnie tym razem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Natalia :)
Jasne, nie namawiam;)
UsuńCzyli dobrze przeczuwałam, że ta książka zostanie ze mną na długo...
OdpowiedzUsuń