środa, 23 lipca 2014

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Ty jesteś moje imię"



Katarzyna Zyskowska-Ignaciak „Ty jesteś moje imię”, Filia 2014, ISBN 978-83-7988-133-8, stron 424

„Niebo złote ci otworzę, w którym ciszy biała nić, jak ogromny dźwięków orzech, który pęknie, aby żyć zielonymi listeczkami, śpiewem jezior, zmierzchu graniem, aż ukaże jądro mleczne ptasi świt. (...) Jeno wyjmij mi z tych oczu szkło bolesne – obraz dni, które czaszki białe toczy przez płonące łąki krwi. Jeno odmień czas kaleki, zakryj groby płaszczem rzeki, zetrzyj z włosów pył bitewny, tych lat gniewnych czarny pył”*.
Czy Barbara Baczyńska swojemu mężowi – poecie, Krzysztofowi Kamilowi, wyjmowała z oczu szkło bolesne i odmieniała czas kaleki? Wierzę, że tak. Wierzę, że była mu oparciem, podporą i jasnym promieniem życia w mrocznym obrazie wojny. Wiem, że była jego muzą – bez której niewątpliwie by pisał, ale pewnie inaczej, a my, kto wie, może nie mielibyśmy szansy obcowania z niebywałym pięknem tak zmysłowej poezji miłosnej. Wiem, jak wielka była siła łączącego ich uczucia – także z publikacji biograficznych autorstwa Wiesława Budzyńskiego. Ale to dzięki Katarzynie Zyskowskiej-Ignaciak mogłam dotknąć tego, co ulotne, co intymne, co niewypowiedziane...

„Nie wierzyłem, że takie rzeczy się zdarzają, że można tak nagle, tak od pierwszego słowa, od pierwszego wejrzenia... że można aż tak stracić głowę” (str. 81). „Znam panią od czterech dni, a jakbym znał od zawsze. Nie można się wyrzec takiego uczucia, nie można go zdusić, wymazać. Teraz, kiedy wokół tyle zła, trzeba mieć po co żyć. Pani jest właśnie tą osobą, dla której ja chciałbym żyć” (str. 82).
Poznali się przez wspólnego znajomego na komplecie z logiki. Ona wcześniej czytała jego wiersze, które ją urzekły. Tak bardzo chciała poznać jego autora, ale gdy go zobaczyła, przestraszyła się swoich uczuć. Ale iskra zdążyła zapłonąć, oboje wiedzieli, że dzieje się coś wyjątkowego i niespotykanego. Niewiele o sobie wiedzieli, ale mieli pewność, że chcą spędzić ze sobą resztę życia. Nie chcieli czekać – nie mogli – w okupacyjnej rzeczywistości stolicy nikt nie dawał gwarancji, że jeszcze jutro będą żyli...

„(...) przytulona para, skąpana nie tyle w blasku czerwcowych promieni, co w tym, który bił od niej samej. Za chwilę mieli przekroczyć próg nowego mieszkania i rozpocząć najcudowniejszy, bo pierwszy i pełen nowości, etap małżeństwa – etap miodowego miesiąca. Nieskrępowanej miłości i bezustannego rozkoszowania się wzajemną bliskością” (str. 155).
I mogło być pięknie, ale nie wszyscy chcieli dzielić z nimi ich szczęście. Matka Krzysztofa nie pogodziła się z tym, że syn odrzucił – w jej mniemaniu – rodzicielską miłość, że wybrał inną kobietę. Przekonana o własnej sile, stale dążyła do konfrontacji, nie chcąc dostrzec, że syn jest dorosły i ma prawo do własnego życia...

„Świat nocny – nierzeczywisty, ulotny – chronił młodych kochanków za pozornie bezpieczną barierą utkaną z ich pocałunków. Pod grubą warstwą słów o szczęściu, cicho szeptanych do ucha w bezsenne godziny. I tych wykrzyczanych w miłosnym uniesieniu, a później przelewanych w świetle świecy zielonym atramentem nadziei na papier. Słów, których drobne linie coraz szczelniej zapełniały notesy Krzysztofa” (str. 218). Tak wyglądało ich życie. Wzajemna czułość i troska, spotkania towarzyskie, twórczość literacka i niepoddawanie się wojennemu koszmarowi. Ale ten nie pozwalał o sobie zapomnieć, wciskał się nieproszony do ich małego świata. Rozdarcie Krzysia uwidoczniało się coraz bardziej. Cóż z tego, że wszyscy mówili mu, jak wiele może zdziałać swoją poezją i że nie powinien zmarnować takiego talentu, kiedy on czuł, że to za mało, że gdy on pisze wiersze, inni przelewają krew: „Nie mogę trwać dłużej w zawieszeniu. Można być poetą i żołnierzem zarazem. Muszę walczyć (...). Muszę to zrobić bez względu na konsekwencje. Chcę być wolny!” (str. 250)... 
 
Historia krótkiego i tragicznie przerwanego życia Krzysztofa Kamila Baczyńskiego porusza mnie niezmiennie już od kilkunastu lat. Dzieje jego miłości do młodziutkiej Barbary nieraz wypełniały moje myśli. Teraz Katarzyna Zyskowska-Ignaciak, za co jej bardzo dziękuję, nadała moim wyobrażeniom kształt, ubrała je w literacką formę. I zrobiła to w taki sposób, że słów mi brakuje, więc mogę tylko chylić przed nią czoła. Gdy zobaczyłam zapowiedź tej książki, zaczęłam się zastanawiać, jak wypełnić słowami historię, która w notkach encyklopedycznych zajmuje ledwie parę linijek? Rozważałam również, jak pisarka zdoła utrzymać uwagę czytelnika na fabule, która od początku zmierza do katastrofalnego końca? Jak mogłam wątpić? Przepraszam za moje obawy, teraz wiem, że były bezpodstawne. Kto inny może by nie podołał, ale nie pani Kasia: przecież już dwom tomami z cyklu „Upalne lato” udowodniła, że obdarzona jest niesłychanym talentem i że pewnie, bez kompleksów,  włada piórem.

„Ty jesteś moje imię” jest po prostu piękne. Żadne inne określenie chyba tak dobrze nie odda treści, jaką obudowała małżeństwo Baczyńskich pisarka. Tutaj każde zdanie jest nabrzmiałe od znaczeń, a każde słowo – tak właśnie, słowo – idealnie na miejscu. Nie bez powodu posłużyłam się cytatami, choć tak naprawdę jest to tylko mały wycinek z tej cudownej zawartości, bo cała książka składa się ze zdań, nad którymi się zatrzymywałam, urzeczona ich głębią i czarem. I dużo, dużo więcej chciałabym ich tu przytoczyć. Ale muszę również podkreślić, że Zyskowska-Ignaciak dokonała przy tym rzeczy genialnej: uniknęła patosu i sztucznej podniosłości, które na pewno by raziły. Dialogi i opisy są naturalne, plastyczne, żywe, i choć dotykają przecież spraw wielkich, to jednak są zwyczajne, podlane prostotą. Barbara i Krzysztof, ale też i pozostali bohaterowie, jawią się jako osoby z krwi i kości. To młodzi ludzie, tacy jak my, którzy jednak mieli to nieszczęście, że musieli wypełnić przeznaczenie straconego pokolenia... 
   
Obok tej powieści nie da się przejść obojętnie. Ona wzrusza magią, jaka stała się udziałem Basi i Krzysia, ale doprowadza też do łez scenerią, w jakiej się narodziła. Codzienność mieszkańców stolicy wypełniał lęk, czy nastanie jutro. Przeklęte fatum zmuszało do najcięższych decyzji: zostawić ukochaną żonę, najbliższą osobę, część siebie, bez której jest się niepełnym, i iść walczyć, bo taka jest powinność mężczyzny, bo tak nakazuje honor. Wiara – ta okazywana na zewnątrz – że ten konieczny zryw buntu i oporu przeciwko krwiożerczemu wrogowi szybko zakończy się sukcesem, nie odganiała najczarniejszych przeczuć... Ilu ludzi stanęło wówczas przed takimi targającymi duszę wyborami? Gdy ten tak naprawdę mógł być tylko jeden?

„Ty jesteś moje imię”, ubrane w prześliczną okładkę, mocno odbiło się na mojej psychice. Tak bym chciała, żeby to niesamowite uczucie poety czasu kurz i jego żony miało szansę się dopełnić, żeby ta ich wspólnota i bliskość mogły trwać dłużej... A może to dopełnienie właśnie tak miało wyglądać? Może los wiedział, że będzie musiał ich rozdzielić, dlatego wcześniej obdarował ich uczuciem tak intensywnym? Chcę wierzyć, że spotkali się w innej rzeczywistości, nam niedostępnej, że „świat ze swoimi bolączkami pozostał poza szczelnym kokonem utkanym z miłości i namiętnych pocałunków młodych kochanków” (str. 154), że tam istnieje „ów wszechogarniający spokój, spływający kropelkami potu po skórze, wsączający się ciepłem przyspieszonych oddechów w splątane włosy, wnikający dotykiem ust w konstelacje nerwowych zakończeń...” (str. 154), że tam Basia nie musi się zastanawiać, „czy istnieje stopień jeszcze wyższy od słowa najszczęśliwsza” (str. 166). I wierzę, że to jest ostateczne zwycięstwo nad śmiercią w powstańczej zawierusze...     

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Filia.

http://www.wydawnictwofilia.pl/

Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Czytamy powieści obyczajowe”, „Polacy nie gęsi”.

*”To jestem cały ja” Krzysztof Kamil Baczyński, wybór Marta Hydzik-Żmuda, Ad Oculos 2002, str. 45-46

29 komentarzy:

  1. Ależ marzę o przeczytaniu tej powieści :) styl autorki uwielbiam, a Baczyńskiego kocham....

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja naprawdę świetna, zgadzam się, że ta historia odbija się "mocno na psychice", jak napisałaś w swojej opinii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie chce opuścić myśli, po raz pierwszy chyba tak mi się zdarza, że mam ochotę położyć ją przy łóżku i podczytywać po kilka zdań:)

      Usuń
  3. Zazdraszczam Ci tej książki, będę szczera :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcę mieć tę książkę. Muszę ją mieć, ale Ci zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym robiła wszystko, żeby ją zdobyć, jest tego warta, jak żadna inna, zwłaszcza że na pewno będę do niej wracać;)

      Usuń
  5. Do tej pory się wahałam odnośnie tej książki, ale tak pięknie o niej napisałaś, że nie wiem czy dam radę się wstrzymać przed zakupem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na pewno od zakupu odwodzić Cię nie będę;)

      Usuń
  6. KONIECZNIE muszę ją mieć i przeczytać. KONIECZNIE. Będę ją tropić, aż ją wytropię i przeczytam. \
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie to dobre słowo w odniesieniu do tej książki;)

      Usuń
  7. Dzięki tej recenzji już wiem, co powinnam dopisać do swojej listy książek do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Dawno nie czytałam u ciebie tak emocjonalnej i niezwykłej recenzji jak powyższa. Jestem pod wrażeniem i chylę przed tobą czoła.
    Co do same książki, wyjątkowo nie interesuje mnie jej tematyka, dlatego spasuje. Może kiedyś się z nią zapoznam, ale na razie nie mam takiej ochoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Krysiu:) To wszystko zasługa książki, skończyłam ją wczoraj, a cały czas o niej myślę, siedzi mi w głowie...

      Usuń
  9. Właśnie czytam więc tylko zerknęłam pobieżnie. Ale już wiem, że i na mnie się odbije ta powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie da się do niej podejść z dystansem, choćby nie wiem co;)

      Usuń
  10. Muszę koniecznie przeczytać:)
    Bardzo lubię wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.
    Wyjątkowo emocjonująca recenzja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, emocjonująca książka, to i recenzja nie mogła mi wyjść inna;)

      Usuń
  11. Marzy mi się ta książka, bo uwielbiam poezję Baczyńskiego i tę autorkę. Niestety póki co wygrywa brak pieniędzy na jej zakup :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi bardzo, ale miejmy nadzieję, że może uda Ci się do niej dotrzeć w jakiś inny sposób:)

      Usuń
  12. Ależ mnie zaciekawiłaś. Muszę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jej, nie miałam pojęcia, że to taka wspaniała książka! Zaintrygowałaś mnie ogromnie. Choć z poezją jestem na bakier, to Baczyńskiego cenię, więc tym bardziej mam ochotę na lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To u mnie podobnie, tak naprawdę to czytywałam wiersze tylko Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i właśnie Baczyńskiego, dlatego nie mogłam sobie odmówić tej książki. Tym bardziej się cieszę, że okazała się tak fantastyczna:)

      Usuń
  14. Co??? Jest taka książka? Dlaczego ja nic o niej nie wiedziałam?! Po przeczytaniu biografii Baczyńskiego byłam zdumiona i zachwycona ich miłością, autor nie wspominał o niej zbyt wiele, a z chęcią poznałabym szczegóły. I tak pięknie o niej napisałaś... Ja muszę mieć tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, Kasiu, czemu nie wiedziałaś, ale najważniejsze, że już wiesz:) Teraz tylko zdobyć i czytać:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.