Katarzyna Zyskowska-Ignaciak „Ty jesteś moje imię”, Filia
2014, ISBN 978-83-7988-133-8, stron 424
„Niebo złote ci otworzę, w którym ciszy biała nić, jak
ogromny dźwięków orzech, który pęknie, aby żyć zielonymi listeczkami, śpiewem
jezior, zmierzchu graniem, aż ukaże jądro mleczne ptasi świt. (...) Jeno wyjmij
mi z tych oczu szkło bolesne – obraz dni, które czaszki białe toczy przez
płonące łąki krwi. Jeno odmień czas kaleki, zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny, tych lat gniewnych czarny pył”*.
Czy Barbara Baczyńska swojemu mężowi – poecie, Krzysztofowi
Kamilowi, wyjmowała z oczu szkło bolesne i odmieniała czas kaleki? Wierzę, że
tak. Wierzę, że była mu oparciem, podporą i jasnym promieniem życia w mrocznym
obrazie wojny. Wiem, że była jego muzą – bez której niewątpliwie by pisał, ale
pewnie inaczej, a my, kto wie, może nie mielibyśmy szansy obcowania z
niebywałym pięknem tak zmysłowej poezji miłosnej. Wiem, jak wielka była siła
łączącego ich uczucia – także z publikacji biograficznych autorstwa Wiesława
Budzyńskiego. Ale to dzięki Katarzynie Zyskowskiej-Ignaciak mogłam dotknąć
tego, co ulotne, co intymne, co niewypowiedziane...
Poznali się przez wspólnego znajomego na komplecie z logiki.
Ona wcześniej czytała jego wiersze, które ją urzekły. Tak bardzo chciała poznać
jego autora, ale gdy go zobaczyła, przestraszyła się swoich uczuć. Ale iskra zdążyła
zapłonąć, oboje wiedzieli, że dzieje się coś wyjątkowego i niespotykanego.
Niewiele o sobie wiedzieli, ale mieli pewność, że chcą spędzić ze sobą resztę
życia. Nie chcieli czekać – nie mogli – w okupacyjnej rzeczywistości stolicy
nikt nie dawał gwarancji, że jeszcze jutro będą żyli...
„(...) przytulona para, skąpana nie tyle w blasku
czerwcowych promieni, co w tym, który bił od niej samej. Za chwilę mieli
przekroczyć próg nowego mieszkania i rozpocząć najcudowniejszy, bo pierwszy i
pełen nowości, etap małżeństwa – etap miodowego miesiąca. Nieskrępowanej
miłości i bezustannego rozkoszowania się wzajemną bliskością” (str. 155).
I mogło być pięknie, ale nie wszyscy chcieli dzielić z nimi
ich szczęście. Matka Krzysztofa nie pogodziła się z tym, że syn odrzucił – w
jej mniemaniu – rodzicielską miłość, że wybrał inną kobietę. Przekonana o
własnej sile, stale dążyła do konfrontacji, nie chcąc dostrzec, że syn jest
dorosły i ma prawo do własnego życia...
„Świat nocny – nierzeczywisty, ulotny – chronił młodych
kochanków za pozornie bezpieczną barierą utkaną z ich pocałunków. Pod grubą
warstwą słów o szczęściu, cicho szeptanych do ucha w bezsenne godziny. I tych
wykrzyczanych w miłosnym uniesieniu, a później przelewanych w świetle świecy
zielonym atramentem nadziei na papier. Słów, których drobne linie coraz
szczelniej zapełniały notesy Krzysztofa” (str. 218). Tak wyglądało ich życie.
Wzajemna czułość i troska, spotkania towarzyskie, twórczość literacka i
niepoddawanie się wojennemu koszmarowi. Ale ten nie pozwalał o sobie zapomnieć,
wciskał się nieproszony do ich małego świata. Rozdarcie Krzysia uwidoczniało
się coraz bardziej. Cóż z tego, że wszyscy mówili mu, jak wiele może zdziałać
swoją poezją i że nie powinien zmarnować takiego talentu, kiedy on czuł, że to
za mało, że gdy on pisze wiersze, inni przelewają krew: „Nie mogę trwać dłużej
w zawieszeniu. Można być poetą i żołnierzem zarazem. Muszę walczyć (...). Muszę
to zrobić bez względu na konsekwencje. Chcę być wolny!” (str. 250)...
Historia krótkiego i tragicznie przerwanego życia Krzysztofa
Kamila Baczyńskiego porusza mnie niezmiennie już od kilkunastu lat. Dzieje jego
miłości do młodziutkiej Barbary nieraz wypełniały moje myśli. Teraz Katarzyna
Zyskowska-Ignaciak, za co jej bardzo dziękuję, nadała moim wyobrażeniom
kształt, ubrała je w literacką formę. I zrobiła to w taki sposób, że słów mi
brakuje, więc mogę tylko chylić przed nią czoła. Gdy zobaczyłam zapowiedź tej
książki, zaczęłam się zastanawiać, jak wypełnić słowami historię, która w
notkach encyklopedycznych zajmuje ledwie parę linijek? Rozważałam również, jak
pisarka zdoła utrzymać uwagę czytelnika na fabule, która od początku zmierza do
katastrofalnego końca? Jak mogłam wątpić? Przepraszam za moje obawy, teraz
wiem, że były bezpodstawne. Kto inny może by nie podołał, ale nie pani Kasia:
przecież już dwom tomami z cyklu „Upalne lato” udowodniła, że obdarzona jest
niesłychanym talentem i że pewnie, bez kompleksów, włada piórem.
„Ty jesteś moje imię” jest po prostu piękne. Żadne inne
określenie chyba tak dobrze nie odda treści, jaką obudowała małżeństwo
Baczyńskich pisarka. Tutaj każde zdanie jest nabrzmiałe od znaczeń, a każde
słowo – tak właśnie, słowo – idealnie na miejscu. Nie bez powodu posłużyłam się
cytatami, choć tak naprawdę jest to tylko mały wycinek z tej cudownej
zawartości, bo cała książka składa się ze zdań, nad którymi się zatrzymywałam,
urzeczona ich głębią i czarem. I dużo, dużo więcej chciałabym ich tu
przytoczyć. Ale muszę również podkreślić, że Zyskowska-Ignaciak dokonała przy tym
rzeczy genialnej: uniknęła patosu i sztucznej podniosłości, które na pewno by
raziły. Dialogi i opisy są naturalne, plastyczne, żywe, i choć dotykają
przecież spraw wielkich, to jednak są zwyczajne, podlane prostotą. Barbara i
Krzysztof, ale też i pozostali bohaterowie, jawią się jako osoby z krwi i
kości. To młodzi ludzie, tacy jak my, którzy jednak mieli to nieszczęście, że
musieli wypełnić przeznaczenie straconego pokolenia...
Obok tej powieści nie da się przejść obojętnie. Ona wzrusza
magią, jaka stała się udziałem Basi i Krzysia, ale doprowadza też do łez
scenerią, w jakiej się narodziła. Codzienność mieszkańców stolicy wypełniał
lęk, czy nastanie jutro. Przeklęte fatum zmuszało do najcięższych decyzji:
zostawić ukochaną żonę, najbliższą osobę, część siebie, bez której jest się
niepełnym, i iść walczyć, bo taka jest powinność mężczyzny, bo tak nakazuje
honor. Wiara – ta okazywana na zewnątrz – że ten konieczny zryw buntu i oporu
przeciwko krwiożerczemu wrogowi szybko zakończy się sukcesem, nie odganiała
najczarniejszych przeczuć... Ilu ludzi stanęło wówczas przed takimi targającymi
duszę wyborami? Gdy ten tak naprawdę mógł być tylko jeden?
„Ty jesteś moje imię”, ubrane w prześliczną okładkę, mocno
odbiło się na mojej psychice. Tak bym chciała, żeby to niesamowite uczucie
poety czasu kurz i jego żony miało szansę się dopełnić, żeby ta ich wspólnota i
bliskość mogły trwać dłużej... A może to dopełnienie właśnie tak miało
wyglądać? Może los wiedział, że będzie musiał ich rozdzielić, dlatego wcześniej
obdarował ich uczuciem tak intensywnym? Chcę wierzyć, że spotkali się w innej
rzeczywistości, nam niedostępnej, że „świat ze swoimi bolączkami pozostał poza
szczelnym kokonem utkanym z miłości i namiętnych pocałunków młodych kochanków”
(str. 154), że tam istnieje „ów wszechogarniający spokój, spływający kropelkami
potu po skórze, wsączający się ciepłem przyspieszonych oddechów w splątane
włosy, wnikający dotykiem ust w konstelacje nerwowych zakończeń...” (str. 154),
że tam Basia nie musi się zastanawiać, „czy istnieje stopień jeszcze wyższy od
słowa najszczęśliwsza” (str. 166). I wierzę, że to jest ostateczne zwycięstwo
nad śmiercią w powstańczej zawierusze...
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Filia.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Czytamy powieści
obyczajowe”, „Polacy nie gęsi”.
*”To jestem cały ja” Krzysztof Kamil Baczyński, wybór Marta
Hydzik-Żmuda, Ad Oculos 2002, str. 45-46
Ależ marzę o przeczytaniu tej powieści :) styl autorki uwielbiam, a Baczyńskiego kocham....
OdpowiedzUsuńCzyli po prostu MUSISZ ją przeczytać:)
UsuńRecenzja naprawdę świetna, zgadzam się, że ta historia odbija się "mocno na psychice", jak napisałaś w swojej opinii.
OdpowiedzUsuńI nie chce opuścić myśli, po raz pierwszy chyba tak mi się zdarza, że mam ochotę położyć ją przy łóżku i podczytywać po kilka zdań:)
UsuńZazdraszczam Ci tej książki, będę szczera :D
OdpowiedzUsuńA ja się wcale tej zazdrości nie dziwię;)
UsuńChcę mieć tę książkę. Muszę ją mieć, ale Ci zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńTeż bym robiła wszystko, żeby ją zdobyć, jest tego warta, jak żadna inna, zwłaszcza że na pewno będę do niej wracać;)
UsuńDo tej pory się wahałam odnośnie tej książki, ale tak pięknie o niej napisałaś, że nie wiem czy dam radę się wstrzymać przed zakupem...
OdpowiedzUsuńJa na pewno od zakupu odwodzić Cię nie będę;)
UsuńKONIECZNIE muszę ją mieć i przeczytać. KONIECZNIE. Będę ją tropić, aż ją wytropię i przeczytam. \
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Koniecznie to dobre słowo w odniesieniu do tej książki;)
UsuńDzięki tej recenzji już wiem, co powinnam dopisać do swojej listy książek do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńTo super, że Cię przekonałam;)
UsuńWow! Dawno nie czytałam u ciebie tak emocjonalnej i niezwykłej recenzji jak powyższa. Jestem pod wrażeniem i chylę przed tobą czoła.
OdpowiedzUsuńCo do same książki, wyjątkowo nie interesuje mnie jej tematyka, dlatego spasuje. Może kiedyś się z nią zapoznam, ale na razie nie mam takiej ochoty.
Dzięki, Krysiu:) To wszystko zasługa książki, skończyłam ją wczoraj, a cały czas o niej myślę, siedzi mi w głowie...
UsuńWłaśnie czytam więc tylko zerknęłam pobieżnie. Ale już wiem, że i na mnie się odbije ta powieść.
OdpowiedzUsuńBo nie da się do niej podejść z dystansem, choćby nie wiem co;)
UsuńMuszę koniecznie przeczytać:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.
Wyjątkowo emocjonująca recenzja:)
Dziękuję, emocjonująca książka, to i recenzja nie mogła mi wyjść inna;)
UsuńMarzy mi się ta książka, bo uwielbiam poezję Baczyńskiego i tę autorkę. Niestety póki co wygrywa brak pieniędzy na jej zakup :(
OdpowiedzUsuńPrzykro mi bardzo, ale miejmy nadzieję, że może uda Ci się do niej dotrzeć w jakiś inny sposób:)
UsuńAleż mnie zaciekawiłaś. Muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńCieszę się;)
UsuńJej, nie miałam pojęcia, że to taka wspaniała książka! Zaintrygowałaś mnie ogromnie. Choć z poezją jestem na bakier, to Baczyńskiego cenię, więc tym bardziej mam ochotę na lekturę.
OdpowiedzUsuńTo u mnie podobnie, tak naprawdę to czytywałam wiersze tylko Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i właśnie Baczyńskiego, dlatego nie mogłam sobie odmówić tej książki. Tym bardziej się cieszę, że okazała się tak fantastyczna:)
UsuńCo??? Jest taka książka? Dlaczego ja nic o niej nie wiedziałam?! Po przeczytaniu biografii Baczyńskiego byłam zdumiona i zachwycona ich miłością, autor nie wspominał o niej zbyt wiele, a z chęcią poznałabym szczegóły. I tak pięknie o niej napisałaś... Ja muszę mieć tę książkę!
OdpowiedzUsuńNie wiem, Kasiu, czemu nie wiedziałaś, ale najważniejsze, że już wiesz:) Teraz tylko zdobyć i czytać:)
UsuńNie dziwię się;)
OdpowiedzUsuń