Bogna Ziembicka „Tylko dzięki miłości”, Otwarte 2014, ISBN
978-83-7515-180-0, stron 400
W katastrofie lotniczej giną najbliżsi Zuzanny Hulewicz; jej
rodzice i siostra Justyna. Teraz jej cały świat sprowadza się do babci Jadwigi
oraz mieszkańców dworu w Różanach: Hanki i Piotra. Zuzanna ma swoją tajemnicę:
skrycie kocha się w Piotrze i marzy, by choć raz spojrzał na nią tak, jak na
Hankę.
Zuzia ma szesnaście lat i choć z jednej strony brakuje jej
rodziców, to z drugiej świat toczy się dalej i trzeba żyć, nawet jeśli wydaje
się to niewłaściwe i bez sensu. Babcia zresztą dba o to, by dziewczynie nie
brakowało zajęć i rozrywek. Jest przecież szkoła i nowe koleżanki, nawet jeśli
początkowo czuje się wśród nich obca; są wizyty w Różanach oraz liczne podróże:
Zuzia z babcią goszczą m. in. na olimpiadzie w Niemczech, płyną także do
Egiptu. W czasie tych wojaży rodzi się nieśmiałe uczucie do brata koleżanki z
pensji, Joachima, Niemca, który zarządza faktorią w Afryce.
Uwaga, teraz wyjdzie na jaw moja czepialska natura, więc
jeśli komuś nie spodoba się to, co napiszę, nie będzie mógł twierdzić, że nie
ostrzegałam. Bogna Ziembicka jest autorką dwóch powieści z sielskim dworkiem w
tle: „Droga do Różan” oraz „Wiosna w Różanach”, które nie tylko czytałam, ale
nawet, w starszym wydaniu, mam w swoich zbiorach; cóż z tego, skoro nie
pamiętam ich treści... I tu pojawia się pierwszy problem: „Tylko dzięki
miłości” można czytać jako odrębną od tamtych romansów, z tym że pojawia się
pewien element niedopowiedzenia, niektóre powiązania między bohaterami były dla
mnie niejasne – zakładam, że ich wyjaśnienie znajduje się właśnie w tamtych
tomach, bo ten, pod względem czasu akcji, powinien być pierwszy w kolejności.
Tam pewnie historia Zuzanny była jakoś przedstawiona, więc w sumie pretensje
mogę mieć tylko do siebie, że nie zajrzałam do nich przed rozpoczęciem tej
lektury. Wprawdzie można na to nie zwracać uwagi, ale jednak odrobinę to
przeszkadza.
Ale pomijając ten, w zasadzie, drobiazg, stwierdzam
niestety, że pozostałe składowe fabuły wcale nie były lepsze. Jak pewnie wiecie,
dwudziestolecie międzywojenne to moja ulubiona epoka w dziejach Polski, więc
kiedy zobaczyłam w opisie słowa „klimatyczny Kraków lat trzydziestych”, możecie
sobie wyobrazić, jak wielkie podekscytowanie poczułam. Z przykrością mówię, że równie mocno się
rozczarowałam. Atmosfery tamtych lat w tej książce po prostu nie ma. Cóż z
tego, że autorka zamieściła artykuły z prasy lat trzydziestych, że
gdzieniegdzie pojawiały się receptury kulinarne, skoro nie tędy droga.
Początkowo wydawało mi się, że taka forma będzie walorem powieści. I byłaby,
gdyby szło za tym coś więcej. Czytałam naprawdę wspaniałe książki, w których
klimat międzywojnia wręcz kipiał z każdej strony, by przywołać „Upalne lato
Marianny” Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak czy utwory Wiesławy Bancarzewskiej,
zwłaszcza „Powrót do Nałęczowa”. Ziembicka nie udźwignęła realiów historycznych
– choć nie wątpię, że wykonała solidną pracę; nie potrafiła odmalować ich tak,
by dać wrażenie przeniesienia się w czasie: ja na pewno nie czułam się tak,
jakbym trafiła do tamtego magicznego i niepowtarzalnego okresu, który tak
bardzo chciałabym zobaczyć na własne oczy. Oczywiście, że pojawiały się epizody
świadczące o warunkach, w jakich się żyło (choć raczej tym zamożnym, mogącym
sobie pozwolić na opływanie w luksusy czy zagraniczne podróże), jednak
wszystkie były powierzchowne? płytkie?, nie czułam w nich żadnej głębi, która
pozwoliłaby wyobraźni wykreować gotowe obrazy. Muszę przyznać, że mając za sobą
sporo lektur, także niebeletrystycznych, poświęconych latom 1918-1939, moje
oczekiwania wobec fabuł w nich osadzonych zawsze będą ogromne – w przypadku
„Tylko dzięki miłości” z żalem konstatuję, że potencjał tkwiący w epoce nie
został wykorzystany.
Problem miałam także z bohaterami. Narracja składa się z
fragmentów dzienników Zuzanny i Joachima. Mężczyzna drażnił mnie swoją
infantylnością, pisaniem o Zuzannie per „Z.” Lub później „Zazulka”;
nienaturalna wydała mi się też siła uczucia do dziewczyny, której nie widział
na oczy i z którą dzieliła go spora różnica wieku. Jego zachowanie w Afryce też
nie świadczy, moim zdaniem, o jego dojrzałości, a jednocześnie chciałoby się
rzec, że jak na typowego mężczyznę przystało, chciał mieć ciastko i zjeść
ciastko – nie podobało mi się, jak traktował Almaz. W pamiętnikach obojga
irytowała mnie skrótowość i płaskie opisy: „Nadal upały. Rano zrywałam fasolkę
szparagową na przetwory” (str. 14) – to Zuzanna; u Joachima było tak:
„Kilkugodzinna wędrówka brzegiem. Dwa przystanki na dzikiej plaży i kąpiel
nago. Upał. Biały piasek. Poczucie wolności” (str. 16) albo „Zazulka nie dała
mi żądnego znaku i nie wiem, czy zauważa moje zabiegi. Jest taka niewinna, taka
dziewicza” (str. 262) – brrr... U niego jeszcze bym tę powierzchowność
zrozumiała, gdyby we wszystkich wpisach był taki; to byłoby bardziej do rzeczy,
bo chyba mało który facet zwierza się kartkom papieru. Ale gdy później zaczyna
opisywać swoje uczucie do Z., żeby mi zgrzytały od tej mdlącej słodkości, bo
nie znoszę takiego rozmazania u bohaterów literackich, zwłaszcza mężczyzn - lubię,
gdy są konkretni i zdecydowani. Wracając do Zuzanny: jej pisanina typu „byłam,
widziałam, zrobiłam” jest o tyle wiarygodna, że pewnie tak notowałyby
codziennie wydarzenia nastolatki, ale na dłuższą metę było to męczące. Tym
bardziej że czasem miałam wrażenie, że są dwie Zuzanny: ta pojmująca świat i
rzeczywistość dosłownie, bezrefleksyjnie, i druga, skłonna do zamyśleń i
poważnych rozważań nad życiem. Tych ostatnich przybywa – dzięki Bogu – wraz z
jej dojrzewaniem i powagą czasów, które nadchodzą. Ale i tak, oceniając
całokształt, nie polubiłam jej.
Teraz będzie spoiler, więc można ten akapit pominąć.
Mam też pretensje do autorki za zakończenie: pominęła wojenne życie Zuzanny,
wiele rzeczy pozostawiła bez wyjaśnienia, tak jakby bardzo chciała już skończyć,
bo nie miała pomysłów na rozwinięcie. Bądź też planuje następną powieść,
koncentrującą się właśnie na czasach okupacji – szkoda tylko, że ja jej już
raczej nie przeczytam. I jeszcze jedna rzecz; rozczaruje się ten, kto liczy na
dzieje płomiennego romansu. Uważam, że opis wprowadza w błąd, sugerując
położony nacisk na rodzące się właśnie uczucie bohaterów. Chyba tylko dlatego
dotarłam do końca, bo liczyłam na niełatwą miłość Polki i Niemca w czasach,
które nie sprzyjały takiemu związkowi. I znów się przeliczyłam, nie doczekałam
się, bo tego związku także nie ma...
Przepraszam za ten mały wgląd do całości powieści, ale tym
razem czułam, że muszę to opisać, by w pełni zaprezentować swoje stanowisko
wobec powieści Ziembickiej. Rozpisałam się niemożebnie, gdyż nie uznaję
argumentu „nie podobała mi się, bo nie”. Nie lubię pisać takich opinii, bo
przede wszystkim nie znoszę się tak rozczarowywać: miała być świetna historia w
moich ulubionych klimatach, a wyszła płytka opowiastka. Przykro mi, ale polecić
nie mogę, wolałabym raczej szybko zapomnieć o tej książce.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Czytamy powieści
obyczajowe”, „Lata dwudzieste, lata trzydzieste...”, „Polacy nie gęsi”.
Eh, a już myślałam, że będzie super:(
OdpowiedzUsuńJa też tak myślałam:(
UsuńJak wiesz, nie przepadam zbytnio za książkami historycznymi, więc tym bardziej nie sięgnęłabym po powyższą pozycję, zwłaszcza, że oceniasz ją jako płytką powiastkę.
OdpowiedzUsuńPrzy innych powieściach pewnie próbowałabym Cię zachęcać, żebyś jednak spróbowała, przy tej nijak nie mogę. I nie chcę.
UsuńSpoglądając na okładkę w życiu nie powiedziałabym, że akcja powieści ma miejsce w dwudziestoleciu międzywojennym... Prędzej stawiałbym na współczesną powieść i to dla nastolatek... :) Z pewnością nie będę się za nią rozglądać :)
OdpowiedzUsuńW tle głowy tej dziewczyny są obrazki z ulicy dwudziestolecia, tak bym to nazwała, z tyłu też. Ale już samo to, że na pierwszym planie jest ona, może sugerować, że to na pewno nie tamte realia będą najistotniejsze. Niestety.
UsuńWidzę, że jak zwykle mamy takie samo zdanie. Strasznie mnie ta książka rozczarowała. Dwie pierwsze części były super, ale w przypadku tej książki nie do końca wiem o co Autorce chodziło. Wojenne życie Zuzanny zostało opisane w poprzednich częściach. Z pewnością dlatego Autorce te fakty pominęła. Niestety wyszło jak wyszło. Jeśli ktoś nie czytał "Drogi do Różan" i "Wiosny w Różanach" nie zrozumie o co chodzi. Ja, choć czytałam, musiałam sobie przypominać, bo ciągle mi czegoś brakowało. Totalna porażka. A tak na marginesie, tytułu też nie rozumiem. "Tylko dzięki miłości", ale jakiej? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWidziałam Twoją niską ocenę na LC i z jednej strony mnie to ucieszyło, bo tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że mamy identyczny gust i mogę na Twoich opiniach polegać, z drugiej zmartwiło, że obie zaliczyłyśmy takie rozczarowanie:(
UsuńNo właśnie, te cholerne niedopowiedzenia, to było naprawdę irytujące. Tytuł taki bardzo romansowy, choć nijak mający się do treści. Tak sobie pomyślałam, że szkoda, że autorka "podpięła" tę książkę pod serię o Różanach - może by się wybroniła, gdyby bohaterką nie była Zuzanna, tylko jakaś całkiem nowa postać, a cała historia byłaby zupełnie odrębna.
Zgadzam się z Tobą. W sumie sporo o Zuzannie było w "Wiośnie w Różanach". Nie mogę sobie przypomnieć jak skończyła się historia z Joachimem, ale byłam tak zła po przeczytaniu "Tylko dzięki miłości", że nie wracałam już do poprzedniej części. Jeśli ktoś zacznie czytać tę serię od końca to jestem pewna, że się w fabule pogubi.
UsuńChętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o Mariannie, która pojawiała się w dwóch pierwszych częściach. Bardzo fajna postać.
No właśnie, po tak skonstruowanym "Tylko dzięki miłości" nie ma się ochoty ani wracać do poprzednich części, ani czekać na ewentualne następne. Szkoda.
UsuńBuuu miałam ochotę na tę ksiażkę, ale to o czym piszesz mnie zawsze drażni i miałabym pewnie takie same zarzuty jak Ty. Szkoda... no nic, pieniądze z tej książki pójdą na coś lepszego :P
OdpowiedzUsuńOj tak, zdecydowanie wolałabym wydać nawet więcej np. na coś historycznego:) I dobrze, że jakoś daleka byłam od tego, żeby ją kupić, dopiero bym żałowała...
UsuńOj szkoda, szkoda... Zapamiętam, że lepiej unikać tej książki :)
OdpowiedzUsuńZazwyczaj jestem za tym, żeby każdy spróbował sam, ale tym razem nie mogę się przemóc, żeby zachęcić.
UsuńOkładka tak mi się spodobała i opis z tyłu książki, że stwierdziłam, iż muszę tę książkę przeczytać. Dopóki nie zobaczyłam negatywnych opinii o niej. A dużo ich w internecie. Może kiedyś, przy okazji, ją przeczytam. Ale również nie chcę się rozczarować.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony dobrze, że nie jestem osamotniona w swoich odczuciach, z drugiej świadczy o tym, że jednak powieść ma sporo mankamentów.
UsuńJak tylko zobaczyłam tę powieść w zapowiedziach, miałam na nią ochotę. Lecz Twoja recenzja jest kolejną, która odradza mi lekturę tej książki.
OdpowiedzUsuńTeż miałam na nią wielką ochotę, wychodzi jednak na to, że czasem nie warto ciągnąć serii na siłę:(
UsuńMyślałam, że będzie całkiem ciekawa, a tu co innego..
OdpowiedzUsuńNo jak to się można czasem przejechać na swoich oczekiwaniach...
UsuńNie miałam styczności z autorką, ale szukałam wcześniejszych jej powieści w bibliotekach, jednak wiesz kolejki itp. cóż moge powiedziec chyba szukać na siłe nie będę.
OdpowiedzUsuńWcześniejsze możesz spróbować, tamte podobały mi się bardziej, ale tę możesz sobie odpuścić. No chyba że jak przeczytasz ciągiem, to przypadnie Ci do gustu, bo wtedy wszystkie fakty będą dla Ciebie jasne:)
UsuńAle szkoda! To mogłaby być świetna książka. Świetna seria. Żałuję tego zakończenia, przecież lata okupacji są najciekawsze... a losy Zuzy w tamtym okresie także...
OdpowiedzUsuńNatalka wyżej mi uświadomiła, że wojenne są w dwóch poprzednich tomach, ale ja już tego nie pamiętam. Co nie zmienia faktu, że całość i tak, jak dla mnie, kiepska.
UsuńCo za piękna kobieta jest na okładce tej książki ?? Ada Fijał ?
OdpowiedzUsuń