wtorek, 5 listopada 2013

Nina Stanisławska "Dom kryty gontem"


Nina Stanisławska „Dom kryty gontem”, Zysk i S-ka 2013, ISBN 978-83-7785-263-7, stron 300

Jeden nekrolog wydrukowany w gazecie, zmienia życie kilku osób. Nekrolog człowieka, który w pamięci jego bliskich nie zapisał się wdzięczną czcionką. Profesor Janusz Brzozowski, lekarz z rzadko spotykaną intuicją w stawianiu diagnozy, a jednocześnie mężczyzna, który zupełnie nie nadawał się do życia rodzinnego. Miał skłonności do przemocy, tej fizycznej, ale przede wszystkim psychicznej; arogancki egoista uważający, że zawsze ma rację, a świąt powinien się kręcić wokół niego. Zazdrosny o własne córki, nie mogący znieść tego, że dla żony – w obliczu choroby dziecka – nagle nie jest już najważniejszy. Dla córek widział jedyną słuszną drogę życiową: miały pójść w jego ślady, ich własne pomysły na wykucie swojego losu uważał za mrzonki, jakieś bzdury niewarte uwagi. Ale jednak wybrały to, co same chciały, a on został sam...

Olga jest już po pięćdziesiątce. Prowadzi własną galerię sztuki, sama też maluje. Ze swoim partnerem jest już szmat czasu, ale nie pozwala sobie na całkowite oddanie; wolność i niezależność to jej wartości nadrzędne. Musi mieć pewność, że kiedy tego zapragnie, Michał uszanuje jej potrzebę samotności i usunie się na bok. Spotkanie z adwokatem przywoła demony z przeszłości, które tkwią gdzieś ciągle uśpione. Olga będzie musiała je okiełznać.

Robert nie znał profesora bezpośrednio, a jedynie z opowieści; bliska mu była jego żona i córka. To z nimi i swoją matką spędzał wakacje w dworku w Ignatówkach, gdzieś na Mazurach. Jego również poruszy wiadomość o śmierci doktora, a spotkanie Leny skonfrontuje go z obrazem pierwszej, szczenięcej miłości, która miała na niego większy wpływ, niż sam chciał to przed sobą przyznać.

Lena. Pozornie nie jest związana z rodziną Brzozowskich, tym większe jest jej zaskoczenie słowami odwiedzającego ją adwokata. Do jej drzwi wraz z prawnikiem, zapukała także przeszłość. Ta bolesna. Czy Lena znajdzie odpowiedzi na nurtujące ją od dawna pytania? Jak wydarzenia sprzed lat wpłyną na poczucie tożsamości dziewczyny?

„Dom kryty gontem” Niny Stanisławskiej to niewielkich rozmiarów książeczka, w której nagromadziła się jednak cała paleta emocji. Różnych: tych pozytywnych, ale też tych, choć ciężkich, to przecież oczyszczających. To opowieść o tym, jak trudno czasem ułożyć relacje w rodzinie. Można się zastanawiać, jak to jest, że człowiek opromieniony sukcesem zawodowym, ma równocześnie tendencje destrukcyjne, niszczy to, co osiągnął w życiu najpiękniejszego? Skąd w niektórych ludziach przekonanie, że bliscy są niejako ich własnością, z którą można robić, co się chce? Skąd przekonanie w rodzicach, że mają prawo nadawać ton życiu ich dzieci? Dlaczego tak trudno zaakceptować, że muszą one iść własną drogą, a nawet jeśli popełnią błędy, to będą to ich błędy? Niełatwa to lektura, autorka nie oszczędzała swoich czytelników. Ale jednocześnie forma jest na tyle dopracowania, że bardzo dobrze się ją czytało.

Motywem przewodnim, z jakiego skorzystała Stanisławska, jest wpływ przeszłości na nasze życie obecne. W jakim stopniu wzorzec domowy, układ rodzinny, przekłada się na relacje w dorosłym egzystowaniu? Olga dom rodziców opuściła wcześnie, musiała radzić sobie sama, nie było jej lekko. Czy może sobie pozwolić na to, by ktoś zaopiekował się nią w pełni? Jak długo może odpychać kochającego i kochanego mężczyznę? Jak długo jeszcze będzie tkwić w więzieniu wyrzutów sumienia wiedząc, że nie można cofnąć czasu i pewnych rzeczy zrobić inaczej? Czy zdobędzie się na wybaczenie doznanych krzywd? I dla kogo to odpuszczenie win będzie ważniejsze: dla zmarłego czy dla niej samej?

Po „Domu...” nie spodziewałam się tak silnych wrażeń. Choć nie brak tu cierpienia, bólu, żalu, tęsknoty za tym, co już nigdy nie wróci, pojawia się też to, co utrzymuje na powierzchni życia: nadzieja. I wiara w miłość. To one mają moc pozwalającą przezwyciężyć najgorsze zło. I z takim przesłaniem zostawia nas autorka. 

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Portalowi Sztukater.

http://www.sztukater.pl/


Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści obyczajowe” oraz „Polacy nie gęsi”.

25 komentarzy:

  1. Mnie też książka bardzo pozytywnie zaskoczyła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Same pozytywne opinie o niej czytam :) Trzeba będzie się rozejrzeć za tym tytułem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to naprawdę dobra książka, więc pozytywne reakcje mnie nie dziwią:)

      Usuń
  3. Poruszająca historia. Lubię historie z przesłaniem, więc rozejrzę się za tą książką, jak tylko czas pozwoli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam o tej książce, ale skoro wywiera pozytywne reakcje to może warto by się za nią rozejrzeć? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto:) Sama byłam zaskoczona, że tak mi przypadła do gustu;)

      Usuń
  5. ..też chętnie zajrzę pod okładkę :) Bardzo przyjemna recenzja!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka już na mnie czeka. Widzę, że muszę się nastawić na emocjonującą lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tak, raczej nie da się do niej podejść obojętnie.

      Usuń
  7. Bardzo zachęcająca opinia, a tego typu historie i ja od czasu do czasu lubię poznać. I dobrze, że nie jest tak skrajnie, do końca przytłaczająca :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Recenzja zachęca, a że lubię taką tematykę to chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak będę mieć czas, to chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak mi się wydawało, że to może być dobra książka, choć aż takich emocji się nie spodziewałam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, a ja nawet nie myślałam, że będzie aż taka dobra;)

      Usuń
  11. Powieść, w której czytelnik znajduje tak szeroki wachlarz emocji, to powieść zdecydowanie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostaje mi więc jedynie zachęcić do jej poszukania:)

      Usuń
  12. Dobrze wiedzieć, że książka jest interesująca, gdyż czeka na czytanie.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.