czwartek, 21 listopada 2013

Anna Siwek "Zakochani w Brukseli"


Anna Siwek „Zakochani w Brukseli”, Replika 2013, ISBN 978-83-7674-279-3, stron 368

Sonia całe dorosłe życie mieszkała w Anglii. Tam wyszła za mąż, by po latach się rozwieść; urodziła córkę. Jenny właśnie zaczęła studia i chce się usamodzielnić, więc Soni pozostaje tylko praca. Zajmowała się do tej pory badaniami nad lekami przeciwnowotworowymi, ale nie udało jej się zdobyć stanowiska dyrektora monitoringu badań klinicznych. Zostaje oddelegowana do Belgii. Kobieta czuje, że to zesłanie. Z tak poważnej tematyki nagle ma koordynować projekt jakiegoś specyfiku na odchudzanie. Już pierwszy kontakt z nowym szefem nie zapowiada sielanki. W Londynie lubiła swoją pracę, czy w Brukseli będzie podobnie?

Michał pracuje w międzynarodowym koncernie w Warszawie jako kierownik działu. Właśnie dowiaduje się, że na jego miejsce przyjdzie ktoś młody, bo taka jest polityka firmy. Dostaje jednak propozycję przejścia do filii w Belgii. Z jednej strony wie, że nie ma za bardzo wyboru, z drugiej to nie jest dobry moment; jego żona awansowała w swoim banku i raczej nie będzie chciała zrezygnować z takiej szansy, a on nie chce jechać bez niej. Wie wprawdzie, że wkradł się między nich jakiś chłód, ale może to znak od losu, żeby spróbować odbudować udany przecież związek?

Sonia jest kompetentnym pracownikiem, więc od razu rzuca się w wir nowych obowiązków. Nie jest jej łatwo, ale z czasem zaczyna układać sobie relacje z podwładnymi i coraz bardziej zadomawiać w nowym mieście. Pewnego dnia otrzymuje wiadomość, która na długo wytrąci ją z równowagi i odbierze spokój. Zaczną ją ogarniać coraz większe wątpliwości.

Michał niezbyt dobrze radzi sobie w nowym środowisku. Nowa praca go przytłacza, nie pokonał jeszcze bariery językowej. Tęskni za żoną i synem; wolałby, żeby Ewa czekała na niego każdego dnia po powrocie z biura. Wtedy pomocną rękę wyciąga do niego Sonia, zajmując jego myśli czymś innym, niż rozczulanie się: zaprasza go na kurs gotowania. Sonia i Michał stają się sobie coraz bliżsi, ale wiedzą, że pewnej granicy nie wolno im przekroczyć. Bardzo ich zastanawia to nieodparte wrażenie, że już się kiedyś spotkali, ale w jakich okolicznościach? Gdy Sonia zostanie wplątana w aferę z Fingerolem, Michał stanie po jej stronie, ale czy to wystarczy?

Z dwóch powieści Anny Siwek, bardziej podobała mi się „Powiedz, że mnie kochasz”. Teraz zmierzyłam się z trzecią, do której zachęciła mnie okładka; wiem, że jest taka trochę cukierkowa, ale przyjemnie zawiesić na niej oko. Słodycz okładki sugeruje romans i owszem, pojawia się on w znaczącej części fabuły,  ale na szczęście autorka rozwija także inne wątki, dzięki czemu dostajemy coś więcej, niż tylko sporą dawkę lukru.

Anna Siwek poradziła sobie z kreacją swoich bohaterów, bo są bardzo wyraziści, ale zastanawiam się, czy trochę nie przesadziła w dwóch przypadkach. Do Soni, jako postaci, nie mam zastrzeżeń, natomiast miejscami irytował mnie Michał. Wszystko rozumiem, nowe miejsce, poczucie obcości, tęsknota, ale nie lubię bohaterów typu „ciepłe kluchy”, a Michał nie potrafił wziąć się w garść i to Sonia miała więcej, hm, męskości od niego. Trochę też autorka popłynęła z wątkiem Marka, z kochanka zrobiła płaszczącego się przed kobietą mazgaja. Wychodzi na to, że postaciom męskim dodano za dużo pierwiastka uczuciowego kosztem ich zdecydowania, gotowości do walki i mierzenia się z życiem. Broni się jedynie Zyga. Albo ja zwyczajnie nie jestem romantyczna i dlatego tak to odebrałam.

Ale najbardziej irytującą postacią była niewątpliwie Ewa. Okropnie denerwująca była w niej ta skłonność do szukania winy u wszystkich wokół, tylko nie po swojej stronie. Zachowywała się okropnie, więc dostała to, na co zasłużyła.

„Zakochanych w Brukseli” czyta się dobrze, do stylu i języka nie można mieć uwag. Z warstwy fabularnej najbardziej zainteresował mnie wątek zawodowej afery w pracy Soni – trochę był zawiły, ale to tylko świadczy o pomysłowości pisarki. Anna Siwek od ośmiu lat mieszka w tytułowym mieście, co znajduje odzwierciedlenie w powieści; udało jej się oddać klimat tych małych uliczek pełnych sklepików z belgijskimi czekoladkami. Jeżeli macie ochotę na opowieść o miłości ludzi w średnim wieku z nutką zagadki w świecie korporacji, serdecznie polecam.   

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Portalowi Sztukater.

http://www.sztukater.pl/


Książka bierze udział w wyzwaniach „Czytamy powieści obyczajowe” oraz „Polacy nie gęsi”.

14 komentarzy:

  1. Książkę czytałam i bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam Twoją recenzję i faktycznie raczej jesteśmy zgodne:)

      Usuń
  2. ale numer ;) Wczoraj do mnie dotarł ten tytuł, jestem bardzo ciekawa tej książki, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach.. jak ja lubię książki, których bohaterowie irytują, bo to znak, że treść jest tak fenomenalnie skonstruowana, że aż czytelnik zaczyna ją przeżywać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że w sumie mam podobne zdanie? Wolę takich wkurzających bohaterów, niż tych, którzy nie wzbudzają żadnych emocji; książkę z takimi "letnimi", jak to nazywam, postaciami, szybciej zapominam:)

      Usuń
  4. Coś bym napisała ale się powstrzymam ;D
    Wiesz ja nie wiem co mam myśleć o tej książce jakoś Ci bohaterowie mi nie podchodzą, specjalnie szukała tej książki nie będę ;))
    Hihhi jak ja lubię Twoje określenia ciapowatych facetów ;D ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, zawsze mówię, że nic na siłę;) Możesz spróbować, jak znajdziesz przypadkiem:)
      Cieszę się, ale naprawdę tacy rozmazani mnie zazwyczaj denerwują;)

      Usuń
  5. Brrr... "Ciepłym kluchom" mówimy stanowcze nie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to dobrze, że nie jestem osamotniona w tym poglądzie:)

      Usuń
  6. Ależ masz tempo czytania książek, podziwiam :) Po tę lekturę może kiedyś sięgnę, ale na razie mam lepsze na oku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co organizacja wolnego czasu się sprawdza;)

      Usuń
  7. Ostatnio ta książka wszędzie się pojawia ;) Ale jakoś do mnie nie przemawia na chwilę obecną, może kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.