piątek, 22 marca 2013

Lene Kaaberbol, Agnete Friis "Chłopiec w walizce"


Lene Kaaberbøl, Agnete Friis „Chłopiec w walizce”, Papierowy Księżyc 2012, ISBN 978-83-61386-17-9, stron 376

Od pewnego czasu na polskim rynku wydawniczym obserwujemy nieustającą popularność kryminałów skandynawskich. Sama po nie sięgam w miarę możliwości, ale po kilku ostatnich porażkach czytelniczych czuję się rozczarowana i przestają mnie fascynować. Jednak trylogia „Millenium” Stiega Larssona bardzo wysoko postawiła poprzeczkę i teraz trudno mnie zadowolić...

„Chłopiec w walizce” to kolejny kryminał, tym razem duński. Im dłużej myślę nad tą powieścią o intrygującym tytule, tym narastają mieszane uczucia. Spotykamy w niej kilka kobiet, których losy połączą się za sprawą małego chłopca. Nina Borg jest pielęgniarką pracującą w środowisku uchodźców. Ma męża i dwójkę dzieci, i – wydawałoby się – uporządkowany byt. Jej życie przyspiesza, kiedy odbiera telefon od dawnej przyjaciółki, Karen. Kobieta prosi ją o odebranie bagażu z dworcowej przechowalni. Przerażona i zaskoczona Nina znajduje w walizce chłopca. Kim jest? Jak się tam znalazł? Gdzie zniknęła Karen? Kim jest mężczyzna, któremu nie udało się dotrzeć do walizki pierwszemu? Co z rodzicami chłopca?

Nie lubię, gdy wydawca informuje od razu, że dana powieść jest pierwszą z serii z głównym bohaterem. Wiadomo wtedy, że wszystko dobrze się skończy, bo musi, skoro ma nastąpić ciąg dalszy. Mnie osobiście odbiera to trochę przyjemności i napięcia podczas lektury. Tym razem też tak było. Bez emocji czekałam na zakończenie. W tej kwestii właśnie mam te mieszane uczucia – z jednej strony poczułam się zaskoczona rozwiązaniem zagadki, a z drugiej nie było specjalnych fajerwerków, pomyślałam: a, to o to chodziło, a wszystko się tak gładko ułożyło. Chyba na co innego nastawiłam się, czytając opis. Choć muszę też przyznać, że epilog skonstruowano tak, że mam apetyt na więcej...

Dobry styl, przyjemny język, dużo dialogów, bohaterka, która nie jest tak do końca kryształowa w swoim życiu rodzinnym, sama fabuła – to wszystko sprawia, że powieść czyta się szybko. Jednocześnie wzbudza ona refleksje na temat handlu i porywania dzieci. Trudno nie podejść do tego emocjonalnie, wiedząc, że jest to rzeczywisty, realny i przerażający problem , mający miejsce w naszym świecie. Media niejednokrotnie o takich sprawach informują. Trudno zachować obojętność wobec tego, co czuje matka takiego dziecka, które ktoś sobie upatrzył i zabrał. Jakim prawem?! Czasem nachodzą mnie w związku z tym myśli, co jest gorsze: odnalezienie uprowadzonego dziecka w tragicznych okolicznościach, ale z możliwością pożegnania się z nim, czy życie nadzieją, że ono gdzieś jest, żyje, że nikt go nie skrzywdził, tylko czy to jest jeszcze nadzieja?


W powieści pojawia się też uniwersalny motyw winy i kary. Czy za winę traktowaną subiektywnie, bez realnych i faktycznych ku temu przesłanek, zawsze w końcu przychodzi zapłacić? Czy ta kara nie jest czasem zbyt wysoka? To tylko moje luźne rozważania inspirowane historią jednej z bohaterek, bo odpowiedzi na takie pytania nie podejmuję się udzielać.

Zaletą tej książki jest też to, że narracja biegnie kilkutorowo, rozwój wypadków obserwujemy z perspektywy wszystkich osób zaangażowanych. Nie pozwala się to nudzić i daje szansę zgłębienia punktów widzenia bohaterów. Podsumowując: ciekawa i wciągająca historia, którą dobrze się czyta i która wywołuje zadumę, a w związku z tym - zostawia ślad w pamięci i nie należy do tych, o których po miesiącu nie będę pamiętała - ale bez spektakularnego zakończenia, jakiego oczekiwałam.
 

3 komentarze:

  1. Czytałam jakiś czas temu ,,Chłopca w walizce'' i wspominam go całkiem pozytywnie, tylko osobiście nie lubię kilku-torowej narracji i to mi przeszkadzało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na kilkutorową narrację trzeba mieć zwyczajnie weekendowy spokój duszy :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.