Jacek Sypień „Dwory szlacheckie ziemi olkuskiej”,
Stowarzyszenie „Zamek Rabsztyn” 2012, ISBN 978-83-934559-4-2, stron 176
Dziś kolej na dość specyficzną lekturę, ponieważ dotyczącą
mojej Małej Ojczyzny. Jej autor, Jacek Sypień, jest jednym z wielu regionalistów,
którym los naszych terenów nie jest obojętny. Pisze książki i artykuły
przybliżające historię regionu, jest prezesem Stowarzyszenia opiekującego się
ruinami zamku w Rabsztynie, a także nauczycielem historii. W swojej najnowszej
książce podjął się próby przedstawienia dworów szlacheckich naszego miasta i
gminy. Jaki osiągnął efekt – o tym za chwilę...
Na początek dostajemy krótkie wprowadzenie do historii
dworów szlacheckich w Polsce, by zaraz potem przejść do rodów szlacheckich
ziemi olkuskiej. Te rozdziały napisano bardzo podręcznikowym stylem, przez co
są ciężkie w odbiorze. Kolejne odsłony to opis poszczególnych dworów, tych
istniejących i tych zachowanych tylko we wspomnieniach, czasem na starych
fotografiach. Przy niektórych z nich należałoby się huknąć w pierś ze wstydu,
bo nawet nie wiedziałam, że tak blisko znajdują się takie miejsca.
Usprawiedliwieniem może być tylko to, że są one własnością prywatną, a więc nie
udostępnioną do zwiedzania. Z zewnątrz wyglądają pięknie, ich mieszkańcy dbają
o swoje dziedzictwo, a położenie wśród lasów i parków tylko podnosi walory
estetyczne takich miejsc – przynajmniej tak można wnioskować z zamieszczonych
zdjęć.
Najbardziej przejmująca z kolei jest historia dworu
olkuskiego, którego już nie ma, a którego resztki istniały jeszcze w latach
70-tych XX wieku. Był własnością rodziny Mroczkowskich, u których w 1916 r.
gościł Marszałek Piłsudski z małżonką. O samej rodzinie zachowało się niewiele
informacji; autor pamięta ostatnią przedstawicielkę rodu, która mieszkała w
zrujnowanym dworze i wypasała krowę na łąkach zachowanych między nowo
powstałymi blokami. Gdy reszta dworu spłonęła, olkuska Fabryka wybudowała dla
niej mały domek, gdzie zmarła. Tu pozwolę sobie na dość znaczący cytat:
„Zawikłane i tragiczne losy olkuskiej gałęzi rodziny Mroczkowskich są swoistym
symbolem i przykładem drogi, jaką przeszła szlachta z Olkusza i ziemi
olkuskiej. Od rycerzy i bogatych posiadaczy ziemskich, gwarków, właścicieli
kopalń, rajców i burmistrzów olkuskich, po samotną staruszkę, która pasła krowę
pomiędzy betonowymi blokami osiedla’ (str. 160).
W lekturze książki bardzo przeszkadzało mi to, że autor
bardzo dużo rzeczy wymienia, np. przedstawicieli szlachty, brakowało tylko
myślników, byłoby chociaż przejrzyście. Nie przypadło mi do gustu również to,
że właścicieli dworów czy ziem potraktowano jak notki biograficzne w
encyklopedii – tak to się czytało. Rozumiem, że nie jest to powieść, a książka
raczej popularno-naukowa, ale zabrakło pomysłu na ich interesujące
przedstawienie, co w rezultacie wpływa na postrzeganie całości. Jeszcze gorsze
jest przedstawianie członków rodzin, którzy nie mieli nic wspólnego z dworami,
czyli właściwym przedmiotem opracowania, ale „byli ciekawymi postaciami”. To
było zniechęcające i nużące. I wreszcie kwestia korekty, a raczej jej braku.
Odnoszę wrażenie, że przecinki były stawiane, gdzie fantazja poniosła, przez co
wiele zdań trzeba było czytać parokrotnie, żeby pojąć sens. Do tego liczne
powtórzenia, co także nie wyszło na dobre. To, że książka ukazała się w
nakładzie 500 egzemplarzy, nie oznacza, że należało ją potraktować tak po
macoszemu.
Kończąc, sparafrazuję znane powiedzenie: cudze chwalicie, o swoim zbyt wiele nie wiecie. Mieszkam na terenie obfitującym w obiekty zabytkowe, ale moja wiedza o nich jest dosyć szczątkowa. Książka Jacka Sypienia, mimo swoich mankamentów, częściowo wypełnia tę lukę i zachęca do sięgnięcia do bibliografii zgłębiającej koleje losów Małej Ojczyzny.
Zdjęcie okładki pochodzi ze strony http://www.sp.olkusz.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.