niedziela, 17 marca 2013

Agnieszka Lingas-Łoniewska "Zakład o miłość"


Agnieszka Lingas-Łoniewska „Zakład o miłość”, Novae Res 2011, ISBN 978-83-7722-206-5, stron 246

Sylwia kończy studia. Historia sztuki ma jej pomóc w realizowaniu zaplanowanej drogi życiowej, jaką jest prowadzenie rodzinnego interesu: sieci galerii sztuki. Wychowana w duchu posłuszeństwa, w konserwatywnej, arystokratycznej rodzinie przywiązanej do tradycji, rzadko pozwala sobie na szaleństwa. Ulega jednak namowom koleżanek i spędza z nimi swój wieczór panieński.

Aleks, wiceprezes firmy swojego ojca, pewny siebie, sięgający w życiu twardą ręką po wszystko, co tylko przyjdzie mu do głowy. A na imprezie w klubie przyjdzie mu na myśl sięgnąć po Sylwię...

Książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej od bardzo dawna widnieją na mojej liście „do przeczytania”. „Zakład o miłość” jest pierwszą pozycją, do której dotarłam. I od razu muszę powiedzieć, że raczej nie zaliczę tego spotkania do udanych.

Pierwsze, o czym pomyślałam po przeczytaniu paru stron, to że nie jest to zupełnie mój świat – świat ludzi bogatych, którzy nie muszą się martwić o przyszłość, bo wszystko w zasadzie mają podane na tacy. Rodzinne biznesy, duże pieniądze – nie moje literackie klimaty. Z czasem trochę zmieniłam postrzeganie głównych bohaterów, ale też nie do końca. Zarówno Sylwia, jak i Aleks, nie byli sobą. Ona od zawsze żyła tym, co przewidzieli dla niej inni, kierowana przez tych, którzy lepiej wiedzieli, co dla niej dobre. On nigdy nie poradził sobie z tym, że w dzieciństwie porzuciła go matka. Z czasem (bardzo krótkim zresztą) zaczynają znaczyć dla siebie bardzo wiele. I właśnie... siła tego uczucia jest porażająca. Sylwia jest dwa tygodnie przed ślubem i mimo, że Aleks wzbudza w niej pewne obawy, zakochuje się w nim bez pamięci, a jej życie wykonuje gwałtowny zwrot. Wiem, że w życiu pewnie nie takie rzeczy się mogą zdarzyć, ale do mnie to nie trafia. Nie wierzę w takie gwałtowne, nagłe, obezwładniające uczucia. Oboje zachowywali się tak, jakby znali się całe życie, a chyba nie jest możliwe poznać kogoś tak dobrze w tak krótkim czasie. Sama forma zakładu też rzutuje negatywnie na mój stosunek do tego mężczyzny.

Kolejna rzecz, do której nie mogłam się przekonać, to język i styl. Owszem, emocje targające bohaterami, zostały dobrze zgłębione, ale nie podoba mi się warstwa językowa. Raziła mnie, drażniła, opisy były przedobrzone i przesłodzone, pełne patosu i sztuczności.

Ostatnią rzeczą, do której mam zastrzeżenia, jest zakończenie. Do pewnego momentu wszystko toczyło się po mojej myśli, ale epilog wszystko zepsuł. Liczyłam na otwarte zakończenie, które mogłabym sobie dopowiedzieć sama. 

Cóż, „Zakład o miłość” nie porwał mnie ani nie zachwycił. Nie znaczy to jednak, że skreślam Autorkę, nie. Gdybym miała możliwość, przeczytałabym jej pozostałe powieści; zwłaszcza ciekawi mnie trylogia „Zakręty losu”.

3 komentarze:

  1. Sama nie czytałam tej książki, ale dużo dobrego o niej czytałam. Uwielbiam w książkach otwarte zakończenia, szkoda że tutaj tego zabrakło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupiłam ją zachęcona właśnie dobrymi opiniami.

      Usuń
  2. Czytałam i powiem tak : nie jest to arcydzieło język a zwłaszcza nieustanne zdrobnienia dość mocno irytują , ale mnie się historia spodobała. Recenzję przeczytasz na blogu ( ma nr 50).

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.