sobota, 2 marca 2013

Joanna Szarras "Garet dorasta"


Joanna Szarras „Garet dorasta”, Zysk i S-ka Wydawnictwo 2012, ISBN 978-83-7506-971-6, stron 480

„Garet dorasta” to druga część przygód psa z ADHD Joanny Szarras. Nie lubię czytać nie po kolei, ale cóż z tego, skoro w bibliotece tylko druga część (nie rozumiem polityki gromadzenia zbiorów w miejscowej bibliotece; jest druga część – nie ma pierwszej, jest pierwsza i trzecia – nie ma drugiej lub jeszcze inne, urocze konfiguracje; pół biedy, gdy da się ogarnąć treść – w tym przypadku bez problemu – ale jest to denerwujące mimo wszystko).

Bohaterki poznałam więc w momencie, gdy Garet jest już zadomowiony. Autorka z córką Kają i matką Ireną mieszka w zwierzyńcu, gdzie oprócz nadaktywnego psa jest jeszcze mnóstwo kotów (co wydawało mi, że już się doliczyłam, to autorka podawała inną liczbę...). Chciałabym tylko wiedzieć, jak Garet do nich trafił.

Po przeczytaniu opisu na okładce – szalony pies plus remont domu – zastanawiałam się, o czym tu można pisać przez blisko 500 stron. Właśnie... Książka ma postać dziennika i odnoszę wrażenie, że każdy wpis jest taki sam. W domu autorki dzień właściwie nie różni się od drugiego: lęk przed wyjściem z domu – bo Garet zostaje – i lęk przed powrotem do domu – co Garet tym razem zmalował, a pomiędzy tylko sprzątanie i naprawianie szkód. Nie wiem, jak pani Szarras daje radę, bo ja bym chyba dawno oszalała. Żeby była jasność – lubię zwierzęta, psy zwłaszcza, ale rozbuchana energia tego psiego osobnika może przytłoczyć nawet w czasie czytania, a co dopiero na żywo.

Właśnie te 500 stron to rzecz, do której się przyczepię – po pewnym czasie robi się po prostu nudno. Nie przeczę: czyta się dobrze i lekko – choć znów opis na okładce stworzył ktoś ze skłonnościami do przesady, daleka byłam od salw śmiechu, które to niby czyniły książkę nie do czytania w miejscach publicznych – ale ciągle to samo. Szkoda, że autorka nie opisała spotkań „dogomaniaków”, o których napomyka. Gdyby je rozwinęła – zaśmiewali się na nich ponoć do łez – książka może zyskałaby na humorze, a opis przygód innych psów pozwoliłby odsapnąć od Gareta i kolejnego, rozbebeszonego pluszaka...

Nie mogę tej książki całkowicie skreślić, bo nie jest tak, że w ogóle mi się nie podobała. Niestety też nie rzuciła mnie na kolana. Na dobre by jej wyszło, gdyby była połowę krótsza. Na pewno mogę ją polecić miłośnikom zwierząt; ci, którzy za nimi nie przepadają, lepiej niech sięgną po inną lekturę, w tej dostrzegą tylko aspekty negatywne i zniechęcą się jeszcze bardziej... 

2 komentarze:

  1. Często zdarza się, że opis na okładce zupełnie nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości i w żaden sposób nie przypomina tego, co jest zawarte na stronach książki. Raczej nie sięgnę po przygody Gareta, ponieważ nie ma nic gorszego, jak nudzenie się podczas lektury. Myślę, że w tym przypadku autorka powinna skrócić całą historię o połowę - wtedy książka zyskałaby na wartości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej, że jest to druga część, więc takie rozpisywanie się raczej nie wyszło na dobre.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.