Beata Tadla „Pokolenie ’89 czyli dzieci PRL-u w wolnej
Polsce”, G + J Książki 2009, ISBN 978-83-61299-868, stron 360
Urodziłam się jeszcze za czasów komuny, ale nie należę do
pokolenia przedstawionego w książce dziennikarki, Beaty Tadli. Faktem jest, że
pewne rzeczy wspominane przez jej rozmówców, sama pamiętam z dzieciństwa.
Bliżej mi także do tego pokolenia, jeśli wziąć pod uwagę to, jak to dzieciństwo
wyglądało: brak komputera, zabawy na podwórku, a co za tym idzie – bogata
wyobraźnia, która pozwalała bawić się wszystkim. Jednak przełom roku 1989 nie
zapisał się w mojej pamięci, byłam po prostu za mała.
Beata Tadla w „Pokoleniu ‘89” zebrała wywiady z osobami
publicznymi – aktorami, piosenkarzami, dziennikarzami, politykami – urodzonymi
pod koniec lat 60-tych i w latach 70-tych. Jej rozmówcy wspominają PRL i
odnoszą się do teraźniejszości, próbując odpowiedzieć na pytanie, co jest dla
nich wspólnym doświadczeniem i jak przekłada się to na ich obecne życie.
Stan wojenny w pamięci większości z pytanych zapisał się
najpierw brakiem „Teleranka”, a później oczekiwaniem na wojnę taką, jaką
oglądali w serialu „Czterej pancerni i pies”. Dla części z nich PRL to czas
nagminnej podejrzliwości, dla niektórych pewnego rozdwojenia – w domach
rozmawiano o sprawach, których nie należało poruszać w szkole czy wśród kolegów
na podwórku.
Bohaterowie książki dużo miejsca poświęcają rzeczom
materialnym, a raczej temu, że ich nie było lub brakowało. Towary na kartki,
kolejki, korale z papieru toaletowego. Z drugiej strony paczki z Zachodu, jeśli
ktoś je dostawał. Coca-cola w puszce (której się nie wyrzucało, o nie,
najczęściej stanowiła ozdobę, podobnie jak papierki ze słodyczy, kolekcjonowane
z innymi opakowaniami), gumy Donald z historyjkami i gumy – kulki (ich smak i
zapach sama pamiętam), pomarańcze raz do roku, Visolvit jedzony prosto z
torebeczki (oj tak...).
Dla mnie szczególnie interesujące były wspomnienia Magdy
Mołek, Tomasza Kota i samej autorki. Wszyscy pochodzą z Legnicy, w której
wojska radzieckie stacjonowały do lat 90-tych. Podział miasta na dwie strefy,
wyższość żołnierzy, ich własne szkoły, sklepy – dla nas, znających tylko
wolność, nie do ogarnięcia.
Polecam dawkowanie sobie tych rozmów. Choć są krótkie,
wciągające i czyta się je szybko, to po pewnym czasie zlewają się ze sobą i
odnosi się wrażenie, że ciągle jest mowa o tym samym. Z drugiej strony, ta
skrótowość relacji nie daje pełnego zgłębienia tematu, to raczej muśnięcie, ale
cóż, taka konwencja. Na pewno warto przeczytać wspomnienia tych, którzy schyłek
i upadek komunizmu przeżyli na własnej skórze.
(Zdjęcie okładki pochodzi z Lubimyczytac.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.