czwartek, 25 lipca 2013

Sarah Jio "Dom na plaży"


Sarah Jio „Dom na plaży”, Znak 2012, ISBN 978-83-240-2267-0, stron 296

Anne wychowała się w zamożnej rodzinie. Jej dorosłe życie zostało zaplanowane już w dzieciństwie. Dwie matki pomysł małżeństwa swoich dzieci uznały za idealny. Teraz nadszedł czas przypieczętowania tamtych ustaleń: 21-latka ma poślubić Gerarda, najmłodszego wiceprezesa znanego banku. Dobrze wie, zgodnie z jakimi prawidłami będzie się rozwijać jej związek, jakie będzie miała obowiązki, ale ona chciałaby od życia czegoś więcej, niż tylko bogactwa i zaproszeń na wystawne przyjęcia. Kiedy więc na spotkaniu zaręczynowym jej najlepsza przyjaciółka, Kitty, oświadcza, że wyjeżdża na Bora-Bora, by dołączyć do stacjonujących tam pielęgniarek, których zadaniem jest opieka nad rannymi z rejonu walk na południowym Pacyfiku, dziewczyna nie waha się dłużej. Chce wyjechać razem z Kitty.

Trafiają na prawie że rajską wyspę. Początkowo wydaje im się, że spędzają tam wakacje, tak jest pięknie. Żołnierzy nie brakuje, a pielęgniarek nie jest za dużo. Kitty wpada w oko Lance’owi i pułkownikowi Donohue; Anne poznaje Westry’ego. Spotkania w opuszczonym bungalowie ukrytym wśród dżungli zrodzą pomiędzy nimi przyjaźń, a także uczucie, którego Anne się nie spodziewała.

Moim pierwszym spotkaniem z twórczością Sarah Jio były „Marcowe fiołki”; pamiętam, że początkowo mnie nudziły, ale kiedy pojawiła się Esther, jej historia wciągnęła mnie bez reszty i nie oderwałam się aż do końca. „Dom na plaży” ma nad pierwszą książką autorki tę przewagę, że pochłania od samego początku. Fabuła oparta na pomyśle, aby młoda dziewczyna z dobrego domu, przyzwyczajona do służby, wyjechała na wojnę, okazał się być strzałem w dziesiątkę. Wprawdzie te działania wojenne nie są może zbyt szczegółowo nakreślone, ale klimat i ogólny wydźwięk został zachowany.

Tym, co najistotniejsze w „Domu na plaży”, są uczucia. Dla całej historii ważne znaczenie będzie miała relacja Anne i Kitty, która każe się zastanawiać, czy faktycznie możliwa jest przyjaźń na całe życie; czy złożone sobie nawzajem obietnice, że nic nie jest w stanie rozdzielić tak silnej więzi, są możliwe do zrealizowania wobec różnych zdarzeń, uczuć, pojawiających się wokół ludzi.

Pięknie przedstawiona jest także miłość kwitnąca w drewnianym domku, który jawi się jako enklawa spokoju wobec bezkresnego oceanu, na którym toczą się walki. Dopiero spotkanie i rozmowa z pewną staruszką zburzą równowagę Anne. Wierzenia Tity sprawdzą się w najtragiczniejszy z możliwych sposobów, a życie dziewczyny i społeczności wyspy już nigdy nie będzie takie, jak przedtem.

Można oczywiście dyskutować nad kwestią fabuły. Wyjaśnienie tajemnicy sprzed lat nie jest niczym zaskakującym, bo można się go domyślić już wcześniej, więc można by wysunąć argument przewidywalności. Można dyskutować nad dokładnością rysu charakterologicznego bohaterów. Ale myślę, że autorce, mimo niewielkich rozmiarów powieści, udało się wykreować postaci na tyle dobrze, że z powodzeniem można wskazać swoje sympatie i antypatie, bo oni wzbudzają takie uczucia. Zabrakło mi jedynie trochę mocniej rozbudowanego zakończenia, wszystkie wątki rozwikłały się dla mnie zbyt szybko.

Doczepię się jeszcze zdania na okładce, które sugerowało, że tę historię pokochają miłośnicy Nicholasa Sparksa. Bardzo nie lubię takich porównań, bo często są one w najlepszym razie nieadekwatne, w najgorszym – krzywdzące dla którejś z porównywanych pozycji. Według mnie akurat ta książka jest zdecydowanie lepsza od powieści Sparksa, bo nie uwłaczając im, one są bardziej powierzchowne i zawsze odrobinę przesłodzone, a Sarah Jio udało się tego uniknąć.

Mimo tych drobiazgów, „Dom na plaży” uwiódł mnie pięknem wyspy kwitnących kwiatów hibiskusa oraz romantycznością miłości w zawierusze wojennej. Dla równowagi mamy też motyw sekretu chronionego przez lata oraz pewnego malarza. To wszystko sprawiło, że przyjemnie spędziłam czas na lekturze powieści Sarah Jio i już planuję nasze kolejne spotkanie.

Książka bierze udział w wyzwaniu „Czytamy powieści obyczajowe”.

14 komentarzy:

  1. Nie czytałam nic Sparkasa, więc nie będę miała porównania, a na tę książkę powiem że narobiłaś mi chętki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i nawet się dobrze składa, będziesz mieć świeży odbiór, że tak powiem;) Cieszę się, że udało mi się zachęcić Cię do tej książki:)

      Usuń
  2. Jeśli tylko nadarzy się okazja, przeczytam i sprawdzę, czy rzeczywiście podoba się tym, którzy lubią Sparksa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdź, sama jestem ciekawa Twoich wrażeń:)

      Usuń
  3. Czytałam i uważam, że to piękna historia. Masz rację, nie była przesłodzona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam właśnie Twoją recenzję, super, że mamy takie samo zdanie:)

      Usuń
  4. Lubię czytać o romantycznej miłości, która oscyluje wokół wojennego klimatu. Na dodatek mamy tutaj także pewne sekrety, tajemnice a to także mnie ciekawi. Rozejrzę się zatem za tą książką w wolnym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaachh skoro miłość, skoro piękna sceneria to ja bym z ogromną chęcią się przeniosła w to miejsce wraz z bohaterkami. Może niekoniecznie ta wojna, ale myślę,że w tym wypadku jest ona na plus:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agusia, nie poczujesz nawet, że tam jest wojna, więc spokojnie możesz czytać i na pewno by Ci się spodobało:)

      Usuń
  6. A jaki kuszący jest tytuł powieści... Nie można przejść obok niego obojętnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda?:) Zresztą wszystkie książki autorki mają bardzo przyjemne tytuły, mnie najbardziej podoba się zapowiadany na wrzesień "Kameliowy ogród".

      Usuń
  7. Podoba mi się, już po Twojej recenzji mam ochotę po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.