Grażyna Jagielska „Miłość z kamienia. Życie z korespondentem
wojennym”, Znak 2013, ISBN 978-83-240-2118-5, stron 208
Wojciech Jagielski, dziennikarz, długoletni korespondent
Gazety Wyborczej, autor kilku książek; przez wiele lat obserwował konflikty
wojenne w różnych rejonach świata, m. in. w Gruzji, Czeczenii czy Afganistanie.
Wielokrotnie nagradzany publicysta.
Grażyna Jagielska, tłumaczka literatury angielskiej,
pisarka, autorka „Korespondenta”, „Fastrygi”, „Płaskudy”, a teraz „Miłości z
kamienia”, książki wstrząsającej, będącej elementem terapii, jakiej musi się
poddać. Cierpi na zespół stresu bojowego, choć to nie ona jeździła na wojny, a
jej mąż. W ośrodku zdrowia psychicznego spotyka Lucjana, który dwa razy zabijał
swojego zięcia, i to jemu opowiada, jak to się zaczęło i dlaczego znalazła się
w tym miejscu.
A czekała siedząc na podłodze w kuchni, przy piecyku. Bo tam
najbezpieczniej. Potem kładła się na podłodze w łazience. I czekała. Nie na
jego powrót. Czekała na telefon z wiadomością, że to nastąpiło, że on nie żyje.
Chciała być przygotowana, chciała doznać tej ulgi i od tej chwili zacząć sobie
radzić na nowo: „Czekałam, aż ktoś do mnie zadzwoni i powie, że to już koniec.
Nie chodziło mi o to, żeby to był szczęśliwy koniec, tylko jakikolwiek. Myślę,
że czasem można chcieć już tylko, żeby coś się skończyło” (str. 53). Szokujące,
jakie uczucia potrafi wzbudzić w człowieku strach o najbliższą osobę, że można
cierpieć tak bardzo, żeby nastawiać się na jej śmierć, wyobrażać sobie rodzaj
tego odejścia – od strzału, od wybuchu bomby, od miny...
Dla niego to było jak nałóg, ta potrzeba bycia tam, gdzie
coś się dzieje, gdzie może jeszcze inni nie dotarli, żeby przedstawić
wydarzenia z własnej perspektywy, po swojemu. Te historie zostawiał jej. On po
latach o nich nie pamiętał, z nią bohaterowie jego tekstów zostawali już na
zawsze. Towarzyszył jej Gruzin z odciętą głową i Taja gwałcona przez Rosjan.
Byli już bliscy rozwodu, już nawet siedzieli przed
kancelarią. Ale on miał do napisania artykuł. Pojechała z nim na wojnę, żeby
pojąć, żeby ponownie się zbliżyć. On tracił wtedy dziennikarski instynkt, nie
myślał o ludziach, do których chce i musi dotrzeć, tylko o niej. Nie powtórzyli
tego.
Tym, co przykuło moją uwagę w tej historii, jest brak
dzieci. Mają dwójkę, ale w relacji są jak nieobecni. Choć przewija się, że syn
idzie do szkoły czy że potrzebuje korepetytora, to nie ma nawet wzmianki, jak
wyjazdy ojca i zachowanie matki wpływały na synów. Tego mi zabrakło do pełnego
obrazu.
„Miłość z kamienia” jest napisana surowym językiem, chłodno
i z dystansem. To oczywiście tylko potęguje doznania, a stres autorki staje się
wyrazistszy, mocny i dobijający. Gdy postawić się na jej miejscu, widzi się
życie jako byt całkowicie bez sensu, bo jak można pójść do kina czy zagrać w
tenisa, skoro jego nie ma, a trzeba czekać na telefon. Wtedy jedynym
rozwiązaniem jest tylko usiąść przy piecyku i czekać. I wyobrażać sobie, kto
zadzwoni i jak przekaże, że to już, że już jest po wszystkim. To niewątpliwie
bardzo ciężka lektura i jeżeli samo jej czytanie było trudnym przeżyciem, to
nawet nie próbuję ogarnąć, jak wyglądały zmagania z rzeczywistością, w której
dominowała wojna.
Oj cudna recenzja, bardzo bym tę książkę chciała przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńDzięki. Książka trudna, ale potrzebna.
UsuńRewelacyjna książka. W moje ręce trafiła przez przypadek i okazała się ogromnie zajmującą lekturą. Autorka wspaniale oddała swoje uczucia i od czasu przeczytania jej książki mam ochotę na Wypalanie traw Jagielskiego.
OdpowiedzUsuńDo "Wypalania traw" już miałam jedno podejście, ale to jeszcze nie był na nią czas, muszę do niej dojrzeć.
UsuńNie tak dawno czytałam tę książkę, ale w sumie nawet o niej nie wspomniałam na blogu.
OdpowiedzUsuńNiewiarygodna jest cała historia, mimo problemów pani Grażyny i tak ją podziwiam, że tak długo dała radę. 53 wojny!
Również zwróciłam uwagę na te dzieci, były bardzo bezosobowe i nieobecne, choć może to celowy zabieg, może autorka chciała przedstawić wyłącznie swoją relację z mężem, bez mieszania w to dzieci.
Po tej lekturze tej książki, tak jak Magda K-ska, nabrałam ochoty na reportaże Jagielskiego, których dotychczas nie czytałam.
Prawda? Przez 20 lat szykować się na śmierć męża... Może i zabieg z dziećmi był faktycznie celowy, ale jednak bez nich dla mnie obraz jest niepełny.
UsuńDziwne, że nie wspominają o dzieciach. Przecież to istotna część życia.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a na nie przecież też musiało to wszystko oddziaływać.
UsuńOho znaczy się,że książka nie dla mnie..ale widać,że wywołuje silne emocje.
OdpowiedzUsuńNo, Aguś, raczej nie dla Ciebie, choć kto wie, może za parę lat?
UsuńRewelacyjna recenzja. Zachęciłaś mnie i to skutecznie. Dziwne tylko, że autorka pominęła epizod z dziećmi, niemniej jednak i tak chce poznać historię tej książki.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że jestem zaskoczona? Myślałam, że stwierdzisz, że książka nie dla Ciebie;)
UsuńDzięki za uznanie:)
Pauluś, widzisz jakie emocje wzbudza Twoja recenzja. Jest znakomita:) Książkę miałam już dwukrotnie w ręce będąc w Empiku, ale za każdym razem odkładałam ja z powrotem na półkę. Chciałabym kiedyś ją przeczytać. Trudna, ale fascynująca lektura:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Agunia:) Tym bardziej się cieszę, że robi wrażenie, bo nie było mi ją łatwo napisać.
UsuńDo trzech razy sztuka?
Wojciech Jagielski to, obok Tochmana mój ulubiony reportażysta. Polecam ,,Modlitwę o deszcz". Do ,,Miłości z kamienia" przymierzałam się kilka razy, ale zawsze decydowałam się na jakąś inną książkę.
OdpowiedzUsuńJak już pisałam do Magdy, do tych reportaży muszę jeszcze dojrzeć.
Usuń