Wojciech Szlęzak „Wietrzne marzenia”, Szara Godzina 2013,
ISBN 978-83-935772-6-2, stron 240
Wojciech Szlęzak pochodzi z moich rodzinnych stron. Już sam
ten fakt wystarczył, bym zainteresowała się jego książką. Bohaterem tego
debiutu jest dwudziestolatek, Przemek Sikora, którego największym życiowym
marzeniem jest latać na szybowcach. Temu podporządkowuje wszystkie swoje
działania, podejmując się każdej pracy, jaka mu się trafi. Chce zebrać
pieniądze na kurs pilotażu. Na początek zostaje kierowcą malucha reklamującego
przedsiębiorstwo kredytowe „Samarytanin”. W tej roli jednak nie pracuje zbyt
długo, a kolega proponuje mu udział w organizowaniu szybkich randek. A to
dopiero początek perypetii, jakie śledzimy w „Wietrznych marzeniach”.
Moja ocena nie ma nic wspólnego z wyznawanym patriotyzmem
lokalnym, jak to nazywam, bo książka naprawdę mi się podobała. Lekka w formie
stawia pytania o ludzkie dążenie do marzeń, do ich realizowania. Każe się
zastanowić, ile one dla nas znaczą, na ile wyznaczają sens życia i ile jesteśmy
w stanie zrobić, żeby się spełniły. Wspomnę tutaj, że wrażenie zrobiło na mnie
zakończenie, ciekawie poprowadzone i utrzymane w konwencji całości. „Wietrzne
marzenia” to także powieść o poszukiwaniu siebie, o odkrywaniu siebie, o
poznawaniu własnego charakteru, osobowości, poglądów na świat, a także roli,
jaką w tym procesie odgrywa przyjaźń i miłość, zarówno ta cielesna, jak i ta w
wymiarze bardziej duchowym.
Brzmi to bardzo poważnie, ale zapewniam, że fabuła
absolutnie nie jest nadęta, wydumana, filozoficzna, wręcz przeciwnie, język
jest bardzo przyjemny, a bohaterowie wzbudzają sympatię. Do takich jednak
wniosków doszłam, towarzysząc Przemkowi na jego drodze. Wszystkie jego przygody
są miejscami zabawne dla czytelnika, ale równocześnie powodują dojrzewanie
chłopaka, rozwój jego samoświadomości.
Myślę, że każdy z nas ma jakieś marzenia, może niewielkie,
może te wymagające większego rozmachu, ale jakieś. I dobrze, bo sama uważam, że
to dzięki nim życie ma smak, nie jest tylko jałową egzystencją pozbawioną
znaczenia. W związku z tym „Wietrzne marzenia” są powieścią dla każdego bez
wyjątku, a ja mogę jeszcze dodać, że życzyłabym sobie więcej takich debiutów.
Mam tez nadzieję, że Wojciech Szlęzak nie poprzestanie na tej jednej powieści i
szybko da nam możliwość ponownego spotkania z jego pisarskim potencjałem.
Podoba mi się recenzja :) Książkę bym przeczytała :)))
OdpowiedzUsuńMiło mi:) Polecam:)
UsuńPrzedsiębiorstwo kredytowe "Samatyranin"... Buehehe ;D Jeśli cała książka skrzy się takim humorem, to biorę w ciemno, zwłaszcza jeśli ma być o lataniu, bo temat latania kupuję w całości ;D
OdpowiedzUsuńPoczątek sceny z Guciem i Mają też jest niczego sobie;)
UsuńLubię powieści obyczajowe, a powyższa zapowiada się bardzo ciekawie, dlatego dam jej szansę poznania, jak trafi w moje ręce.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trafiła w Twój gust:)
UsuńZapowiada się naprawdę ciekawa obyczajówka :)
OdpowiedzUsuńTaka właśnie jest:)
UsuńJestem już po lekturze tej książki. Niebawem moja recenzja. To dla mnie książka z głebszym przekazem, z którym nie każdy musi się zgodzić.
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie, na pewno zajrzę sprawdzić, jaka jest Twoja interpretacja:)
UsuńWygląda na to, że trafiła Ci się świetna książka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
W moim przekonaniu właśnie taka jest, więc zachęcam do lektury:)
UsuńCiekawa recenzja Paulinko i następna książka, którą chciałabym przeczytać:)
OdpowiedzUsuńDzięki, Aguś:) Cieszę się, że zachęciłam:)
Usuń