Katarzyna Zyskowska-Ignaciak „Upalne lato
Kaliny”, Wydawnictwo MG 2013, ISBN 978-83-7779-140-0, stron 288
Kalina, córka Marianny. Zagubiona we własnym życiu, płynąca
z jego prądem, przyjmująca biernie to, co los jej zsyła. Wychowywana bardziej
przez Gabrysię i dziadka, niż przez rozedrganą matkę i wiecznie nieobecnego
ojca; uczennica szkoły zakonnej. Teraz żona Jerzego i matka małej Gabi. Właśnie
skończyła studia i jeszcze przed pełnym przejęciem obowiązków, jakie stawiają
przed nią te jej nowe role, wyjeżdża z mężem do Zakopanego na ostatnie takie
wakacje. Upalne lato w otoczeniu strzelistych sosen i majestatycznych szczytów
będzie czasem odkrywania prawdy o sobie i życiu Marianny.
Zacznę prozaicznie może od okładki.
Gdy pojawiła się jej ostateczna
wersja, byłam trochę rozczarowana, bo urzekła mnie swoim klimatem ta pierwotna,
z postacią siedzącą na łące?, na wzgórzu? Teraz przychodzi mi zmienić zdanie i
stwierdzić, że ta rzeczywiście bardziej pasuje do treści i jest utrzymana w
stylu okładki „Upalnego lata Marianny”. Tamta tętniła młodością dziewczyny,
która ma cały świat przed sobą, która tylko czeka na rozpoczęcie nowego,
fascynującego życia; ta emanuje szarością, która jest stałą towarzyszką Kaliny.
Kalina, dziecko niekochane, tak można napisać w skrócie.
Niekochane przez matkę. To, co wydarzyło się w życiu Marianny, wpłynęło na
wszystkich mieszkańców mazowieckiego dworu, którego nie oszczędziła też wojenna
zawierucha. Gabrysia, Aleksander, Władek, Kalina – to na nich kobieta
odreagowywała to, co widziała, co przeżyła w powstańczej Warszawie, co już na
zawsze naznaczyło jej byt. I choć musiało być to dla niej traumatyczne, jej
postępowanie wobec bliskich – a wobec córki w szczególności – było okrutne.
Jeszcze trudniejszy do zaakceptowania jest fakt, że to ślepa,
wszechogarniająca, niespełniająca się miłość uczyniła z niej takiego człowieka.
Dziecko, które jej się przytrafiło, nie zdołało rozbudzić nowego rodzaju
miłości. Nie była kobietą zdolną do poświęcenia się dla córki, dla kogokolwiek
zresztą, w niej wiedziała swoje utracone na zawsze możliwości. Katarzyna
Zyskowska-Ignaciak tak rozwinęła losy Marianny, że znów jej zachowania nie
pojmuję, kręcę głową z niedowierzaniem, a jednocześnie nie potrafię i nie chcę
jej oceniać. Szkoda, że jej zlodowaciałe uczucia tak znacząco odbiły się na
Kalinie. Bo czy ktoś traktowany jak największa życiowa klęska, jak zło konieczne, ma szanse nauczyć
się kochać?
Jestem autorce bardzo wdzięczna za konstrukcję zakończenia.
Choć jest ono trochę druzgoczące, choć rodzi pytanie „dlaczego właśnie w takim
momencie” i wydaje się być tak po ludzku niesprawiedliwe, to jednak
usatysfakcjonowało mnie w pełni, pisarka nie powiedziała zbyt dużo, ani też za
mało.
Trzeba przyznać, że K. Zyskowska-Ignaciak powoli rozwikłuje
całą zagmatwaną historię rodzinną. Ciekawym zabiegiem, nie tylko pod względem
czytelniczego odbioru, było zastosowanie formy listu, w którym Gabrysia
wpuszcza Kalinę do świata swoich wspomnień. Dopiero one porządkują caly obraz,
wyjaśniają tajemnice, próbują rozwiać wszelkie zaszłości narosłe przez lata. To
właśnie ta pisana spowiedź będzie dla Kaliny impulsem do tego, by już nigdy
więcej nie tracić żadnego dnia.
„Upalne lato Kaliny”, podobnie jak poprzedniczka, zachwyca
językiem. Choć nie jest już stylizowany na lata przedwojenne, nadal jest piękny
i choć mnie wydał się odrobinę surowy, to właśnie dzięki niemu emocje są
głębsze, bardziej podkreślone, sięgają dalej i wyżej, nie zadowalają się tylko
tym, co z wierzchu. Do mnie taki styl jak najbardziej przemawia.
Obydwie części „Upalnego lata” można czytać jako odrębne
całości. Zachęcam jednak do sięgnięcia najpierw po pierwszą część; poznanie
młodzieńczych lat Marianny przyniesie może nie jej zrozumienie – bo to nie jest
postać jednoznaczna – ale świadomość okoliczności, które ją ukształtowały, a w
konsekwencji stworzyły też Kalinę z jej postawą, wątpliwościami, dziedzictwem.
Zachęcam do lektury, a Katarzynie Zyskowskiej-Ignaciak gratuluję kolejnej
świetnej powieści. Cieszę się, że było mi dane ją poznać.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Dorocie z
Wydawnictwa MG.
Książka wczoraj do mnie dotarła, więc niedługo sama będę miała szansę się przekonać czy jest tak dobra jak "Upalne lato Marianny". Nie mogę się doczekać! :-)
OdpowiedzUsuńWcale Ci się nie dziwię, ja swojego egzemplarza wypatrywałam z niecierpliwością i od razu zasiadłam do czytania:)
UsuńNie znam tej serii, więc przydałoby się najpierw zacząć przygodę od jej poprzedniczki.Zastanowię się zatem jeszcze.
OdpowiedzUsuńGorąco Cię namawiam na obydwie, są warte uwagi:)
UsuńKsiążka wydaje się być ciekawa, ale najpierw rozejrzę się za pierwszą częścią.
OdpowiedzUsuńRozejrzyj się, naprawdę warto:)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać, ale dostosuję się do Twojej rady i najpierw sięgnę po pierwszą część. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńA pod ręką miej od razu drugą, bo na pewno będziesz ciekawa, co dalej:)
UsuńJa też najpierw poszukam pierwszej części. Jestem jej bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńZachęcam:) Ja pewnie jeszcze do nich kiedyś wrócę:)
UsuńCzekam właśnie na tę książkę. Pierwszej części nie czytałam, ale to chyba nie będzie miało aż takiego znaczenia.
OdpowiedzUsuńNie, bo wszystko jest wyjaśnione. Ale zakładam, że powinna Ci się spodobać na tyle, że będziesz chciała od razu przeczytać pierwszą:)
UsuńNie czytałam recenzji od razu się przyznaję;) popiszemy o niej jak już dostanę swój egzemplarz i go przeczytam:)
OdpowiedzUsuńRozumiem, bo sama tak robię, jak wiem, że na pewno przeczytam. Jesteśmy więc umówione:))
UsuńBardzo ciekawa recenzja:)
OdpowiedzUsuńOczywiście pierwsza część mam i muszę ją przeczytać. Myślę, że drugiej również nie będę mogła się oprzeć:)
Dziękuję Ci, Aguś, za uznanie:)
UsuńTeż tak myślę, na pewno będziesz chciała wiedzieć, jak potoczyły się losy Marianny:)
W takim razie mnie skusiłaś. Nic tylko będę musiała przeczytać :))
OdpowiedzUsuńLubię kusić;) Zgadza się, musisz przeczytać, warto:)
Usuń