poniedziałek, 22 lipca 2013

Jadwiga Czajkowska "Macocha"


Jadwiga Czajkowska „Macocha”, Prószyński i S-ka 2013, ISBN 978-83-7839-453-2, stron 504

Iza jest chemikiem. Pracuje w firmie kosmetycznej, opracowując nowe receptury. Kiedyś, jeszcze przed studiami, zarzekała się, że nie zwiąże się nigdy z wdowcem, tymczasem, jak to z zarzekaniem bywa, przychodzi jej zmienić plany. Poznała Piotra, ojca 13-letniego Tadeusza i 11-letniej Zosi. Przeprowadzka do nowego mieszkania to tylko jedno z licznych wyzwań, jakie przed nią stoją. Z życia pełnego wolności i spontaniczności, wkracza w świat trzyosobowej rodziny, uporządkowany, wymagający od niej spełniania określonych obowiązków.

Izie wcale nie jest łatwo. Musi pogodzić pracę z życiem domowym. Nie akceptuje pomysłu męża, który chce, żeby zrezygnowała z pracy tylko po to, by dzieci nie musiały same przygrzewać sobie zupy. Najtrudniej jednak wyglądają kontakty z Zosią.
Dziewczynka jest typową córeczką tatusia i ani myśli się nim dzielić. Z Tadeuszem jest łatwiej i prościej, córka męża nie będzie chciała oddać pola bez walki. Piotr też przyjmie dziwną taktykę: nie chce się wtrącać w stosunki jego drugiej żony z dziećmi. Do tego Iza na każdym kroku czuje obecność zmarłej Ewy.

„Macocha” miała być powieścią łamiącą stereotypy. Nie do końca się z tym zgadzam, chyba że przyjmiemy, iż łamaniem stereotypu jest samo postępowanie Izy, która robi wszystko, żeby nie być jak typowa macocha, której obraz jest utrwalany przez choćby bajki – jak przywoływany często „Kopciuszek” – czy uprzedzenia społeczne. Natomiast reakcje Zosi na Izę oraz zachowanie Piotra jest, według mnie, już całkowicie stereotypowe. Dziewczynka manipuluje ojcem, przeciąga go na własną stronę, nie wyzbywając się triumfu, gdy osiąga swój cel. Piotr poddaje się tym gierkom bez słowa sprzeciwu, wmawiając Izie, że to ona stwarza problemy albo dostrzega je tam, gdzie ich nie ma. Zakładam jednak, że takie poprowadzenie fabuły było zabiegiem zamierzonym, że to o takie właśnie relacje macochy z pasierbami chodziło, że autorka chciała pokazać wchodzenie młodej, niespełna 30-letniej, kobiety w rolę, do której nikt jej nie przygotowywał. Bycie matką jest naturalne, bycie macochą już takie nie jest, a mówienie, że dostaje się w pakiecie z mężem dzieci już odchowane, więc z głowy, nie zawsze jest adekwatne do rzeczywistości. Zdobycie zaufania i akceptacji staje się bardzo trudnym zadaniem, okupionym nieraz łzami i chęcią poddania się.

Nawet jeśli Jadwiga Czajkowska nie uciekła od sztampowych wyobrażeń sytuacji rodzinnej z macochą w roli głównej, mnie to nie zniechęciło. Przeciwnie, świat Izy pochłonął mnie zupełnie. Zosia denerwowała mnie swoim uporem w dążeniu do podporządkowania sobie ojca, choć oczywiście starałam się ją zrozumieć i postawić na jej miejscu, małej dziewczynki nagle pozbawionej matki. Ale już szlag mnie trafiał, gdy czytałam kolejne wypowiedzi Piotra. Autorka nie przedstawiła ich okresu narzeczeństwa, od poznania przeskoczyła od razu do małżeństwa, więc można się tu zastanawiać, gdzie Iza miała oczy wychodząc za takiego egocentrycznego mężczyznę, czym ją urzekł i jak to się stało, że wraz z założeniem na palec obrączki, aż tak się zmienił, jakbyśmy nagle mieli do czynienia z dwoma różnymi facetami. Pomysł z rezygnacją z pracy, bo dzieci nie odgrzeją sobie zupy – przypominam, że nie mówimy o pięciolatkach – był absurdalny, a już całkowicie opaczne zrozumienie obaw Izy w czasie wizyty ekscentrycznej teściowej pominę milczeniem.

I tylko jedno mnie w Izie irytowało. Nie dawała rozmówcy wypowiedzieć się do końca, od razu miała gotowe swoje wnioski i recepty na problem. Nie lubię czegoś takiego zarówno w życiu, jak i u bohaterów literackich.
„Macocha” jest dla mnie przykładem intrygująco dobrej powieści obyczajowej. Może nie ma w niej niczego odkrywczego, ale napisana lekkim, przystępnym językiem pozwoliła mi na oderwanie się od mojej rzeczywistości, by przenieść się na chwilę do domu rodziny, w której pojawia się ktoś nowy, budzący od razu dość jednoznaczne reakcje z samego tylko faktu „wchodzenia na czyjeś miejsce”. Emocje wywołane w trakcie lektury pozwalają się zastanowić nad tym, czy sami nie uprzedzamy się do kogoś od samego początku tylko dlatego, że pełni jakąś rolę, nie dając sobie i jemu szansy poznania go przede wszystkim jako człowieka.

Książka bierze udział w wyzwaniu „Czytamy powieści obyczajowe”.

26 komentarzy:

  1. Już słyszałam o tej książce, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie - może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze powtarzam, że jak ktoś się nie poczuje zainteresowany, to nic na siłę:) Ale gdyby wpadła Ci w ręce, zachęcam do dania jej szansy:)

      Usuń
  2. Widać,że można się przy niej zdenerwować, konkretnie na bohaterów, ale myślę,że warta przeczytania:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, ale jak wiesz, Aguś, wolę takich wzbudzających uczucia bohaterów, niż takie mimozy, o których po tygodniu już nie będę pamiętać;)

      Usuń
  3. Mam ogromną ochotę na "Macochę", którą planuję przeczytać od dawna. Ty jeszcze mnie zachęciłaś do tego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę z tego powodu, lubię, jak moja recenzja zachęca do lektury:))

      Usuń
  4. "Pomysł z rezygnacją z pracy, bo dzieci nie odgrzeją sobie zupy – przypominam, że nie mówimy o pięciolatkach – był absurdalny"
    Dokładnie to samo przyszło mi do głowy... Aż musiałam sobie przewinąć kilka linijek do góry, żeby się upewnić, czy dzieci na pewno mają tyle lat, ile przeczytałam na początku... Poza tym skoro przez jakiś czas wychowywały się bez matki, teoretycznie powinny być bardziej samodzielne niż statystyczne dzieciaki w jej wieku.
    Wkurzyłam się na bohaterów już po przeczytaniu recenzji - to podczas lektury książki pewnie rzucałabym nią po ścianach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wtedy miały panią Bożenkę, która te zupy podawała, więc z tą samodzielnością raczej kiepsko...
      Wcale Ci się nie dziwię, bo też miałam ochotę, ale akurat takie emocje w czasie czytania lubię, przynajmniej książkę zapamiętam i po jakimś czasie będzie dla mnie bardziej wyrazista niż taka, w której bohaterowie nie wzbudzają żadnych uczuć, nawet tych negatywnych.

      Usuń
  5. Ja osobiście lubię takie książki, więc z pewnością sięgnę i po tę pozycję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nawet nie muszę bardzo namawiać;)

      Usuń
  6. Lubię powieście obyczajowe, szczególnie w polskim wydaniu. Jednakże wydaje mi się, że w tej książ fabuła jest trochę naciągana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest tak źle, w moich oczach nie była naciągana;)

      Usuń
  7. Dawno nie czytałam tego typu książki, więc chętnie nadrobię zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie dużo ostatnio obyczajówek, tę też polecam:)

      Usuń
  8. Obyczajówki raczej nie są dla mnie, ale chętnie przeczytałabym tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że dostrzegłaś w niej coś dla siebie:)

      Usuń
  9. Zastanawiałam się czy czytać recenzję, czy nie. Ciekawość wygrała i teraz już wiem czego mogę się spodziewać jak wezmę książkę do ręki, a myślę, że będzie to w przyszłym tygodniu. Nie wiem tylko jak przy Twojej wyczerpującej, bardzo dobrej recenzji będzie wyglądała moja opinia. Coś tam pewnie z trudem, ale wyskrobię:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tak cieszy, że jednak przeczytałaś. E tam, Aguś, dasz radę, zawsze się może okazać, że Tobie nie przypadnie do gustu i będziesz wymieniać argumenty na nie;)
      Ale zobacz, jaki zbieg okoliczności, że wzięłaś akurat tę, którą ja teraz przyniosłam z biblioteki:)

      Usuń
    2. Obiecałam koleżance z LC, że przeczytam "Macochę", a później podaruję jej tę książkę. Minął miesiąc, drugi i jest mi już głupio. Postanowiłam zatem wywiązać się z obietnicy i przeczytać tę pozycję jeszcze w tym miesiącu:)

      Usuń
    3. A no tak, rozumiem, też bym pewnie się głupio czuła;)

      Usuń
  10. Chętnie przeczytam. Powieści obyczajowe to zdecydowanie mój "konik". Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to tak jak u mnie:) Wprawdzie czytam też inne gatunki, ale ten lubię bardzo:)

      Usuń
  11. Ta książka od pewnego czasu już za mną chodzi :) Chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo chcę przeczytać tę książkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo chciałam, dobrze, że pojawiła się w bibliotece:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.