Katarzyna Rosicka-Jaczyńska „Ołówek”, Poligraf 2011, ISBN
978-83-62752-47-8, stron 300
Na wstępie, jeśli mogę Wam coś doradzić: jeżeli nie
słyszeliście wcześniej o „Ołówku” i jego autorce, to zajrzyjcie do Internetu
dopiero po lekturze. Panią Katarzynę zobaczyłam kiedyś przypadkiem w telewizji,
w reportażu jej poświęconym. Jej obraz został mi w głowie, a potem ukazał się
„Ołówek”. Dopiero teraz udało mi się go przeczytać.
Miała wszystko. Zdrowe dzieci, własną agencję modelek,
mnóstwo pieniędzy, znane nazwisko i wypracowaną markę w swojej branży. Wokół
siebie przystojnych mężczyzn. Żyła intensywnie, praca dawała jej spełnienie,
była jej miłością. Wakacje w dowolnie wybranym miejscu, prywatne szkoły dzieci,
realizowanie zachcianek. I nagle w tym zabieganym życiu coś zaczęło szwankować.
Pojawiły się kłopoty z utrzymaniem równowagi, sztywność ciała, niespodziewane,
nagłe upadki. Pamięta dokładne daty, kiedy robiła coś po raz ostatni:
prowadziła auto, przechodziła prze ulicę, uprawiała seks, sama jadła. Prawidłową
diagnozę postawiono po trzech latach: śmiertelne stwardnienie zanikowe boczne
(SLA). Postęp choroby sprawił, że stała się więźniem własnego ciała: „SLA
pożera ciało, umysł pozostawiając w pełni sprawnym” (str. 54).
Z książki wyłonił się też przejmująco smutny obraz relacji
autorki z jej dziećmi. Gdy zachorowała, cała trójka była w wieku nastoletnim.
Wiadomość o śmiertelnej chorobie matki, której dawano pół roku życia, przekazana
w niezbyt delikatnej formie, na pewno wpłynęła na ich rozwój w tym trudnym
czasie dojrzewania, zachwiała ich poczuciem bezpieczeństwa. Jednak nie potrafię
zrozumieć ich zachowania, dla mnie było ono pełne okrucieństwa, zwłaszcza ze
strony synów. Możliwe, że wyrażali swój bunt i gniew na los, a ukierunkowali go
na nią, bo była najbliżej. Ale jeśli synowi trudno jest oderwać się od gry
komputerowej, żeby zrobić matce herbatę, to coś jest chyba nie w porządku.
Katarzyna Rosicka-Jaczyńska dużo miejsca poświęca Bogu. Nie
buntuje się, nie pyta, dlaczego ona, wręcz przeciwnie, w pełni wpuszcza Go do
swojego życia, pozwalając Mu zostać z nią już do końca i wreszcie pojmując, co
to znaczy być ołówkiem w Jego ręce.
Książka bierze udział w wyzwaniu "Nie tylko literatura piękna...'
O, rany, przeczytam, ale nie teraz, muszę mieć odpowiednie nastawienie. Teraz nie mam ani czasu, ani nastawienia, ale chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńFakt, że odpowiedni nastrój się przyda, bo można się zdołować.
UsuńOjej biedna kobieta:( Jeszcze nastawienie dzieci jak napisałaś. Widać,że ta historia jest poruszająca. Jeżeli trafię na "Ołówek" na pewno nabędę:)
OdpowiedzUsuńNo dla mnie zachowanie tych synów było wstrząsające.
UsuńZauważyłam,że teraz takie zjawisko jest coraz częstsze:( nie wiem dlaczego..
UsuńNo i to jest kolejny dowód na to, że nie ogarniam tych czasów...
UsuńCzytałam już jakiś czas temu, poleciła mi koleżanka, która oglądała reportaż. Racja, niezwykle przejmujące historia, warta nagłośnienia.
OdpowiedzUsuńWłaśnie obiło mi się o oczy, że widziałam u Ciebie okładkę, ale post przeczytałam dopiero po umieszczeniu swojej opinii. Miło było się przekonać, że mamy podobne zdanie:)
UsuńDzięki za polecenie dobrej lektury
OdpowiedzUsuńNie ma za co, polecam się na przyszłość;)
UsuńCzytałam... posiadam na półce. Książka inna, prawdziwa, bez ściemy, bez potrzeby użalania się nad kimkolwiek. Za to z potrzebą spojrzenia na siebie z dystansem. Cieszmy się zdrowiem, rodziną, słońcem, życiem...
OdpowiedzUsuńCiekawa powieść. Nie słyszałam o niej nigdy wcześniej, ale teraz zwrócę na nią większa uwagę.
OdpowiedzUsuńps. małą literówkę masz w zdaniu ,,Gdy zachorowała, cal trójka''- chyba chodziło ci o ,,cała trójka''.
Pozdrawiam.
O, dzięki wielkie, umknęło;)
UsuńA książkę polecam:)
Książka wydaje się być bardzo "życiowa". Gdy gdzieś natrafię an tytuł, przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWarto poszukać:)
UsuńZaznaczyłam sobie tę książkę do lektur, które muszę przeczytać. Trochę boję się tej książki, ale skoro sama autorka, tak odważna kobieta ją napisała to muszę ją przeczytać. Świetny tekst.
OdpowiedzUsuńU mnie była na liście dwa lata, ale wreszcie się udało. Powiem Ci szczerze, że bardziej bałam się "Chustki", ale ta też jest wstrząsająco bolesna.
UsuńDziękuję:)
Może być ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńJest:)
UsuńNie słyszałam wcześniej ani o autorce, ani o książce. Zapowiada się mocna lektura.
OdpowiedzUsuńOj tak, autorka jest szczera do bólu.
Usuń
OdpowiedzUsuńJa również nie słyszałam wcześniej o tej lekturze. Chciałabym
bardzo ją przeczytać. Miałam mamę chorą na SM, której również ciało odmawiało posłuszeństwa, a umysł do końca życia miała w
pełni sprawny. Męczyła się 35 lat:( Ech ja również nie rozumiem
tego, co dzieje się we współczesnym świecie. "Świat staje do
góry nogami"
To może być Ci ciężko podczas lektury. Nawet sobie nie wyobrażam, jak musiało być Wam trudno:(
Usuń
OdpowiedzUsuńTak Paulinko. Ja nie pamiętam czasów, kiedy mama była zdrowa. Zachorowała mając 25 lat. W dniu swojego ślubu pojawiły się pierwsze objawy. Mój brat bardzo opiekował się mamą. Mieszkał z mamą i pielęgnował ją do ostatnich dni, jej życia...
Bardzo to smutne... Ogromnie Ci współczuję.
UsuńWidziałam wczoraj w telewizji reportaż o Pani Katarzynie, już śp. Ryczałam jak bóbr i nie mogę przestać myśleć o tej dzielnej kobiecie. Faktycznie inaczej zaczyna się patrzeć na własne życie. Książkę jutro kupię i przeczytam.
OdpowiedzUsuńFragment reportażu też widziałam jakiś czas temu. Dlatego chciałam przeczytać jej książkę.
Usuń