Jarosław Klejnocki „Południk 21”, Wydawnictwo Literackie
2008, ISBN 978-83-08-04202-1, stron 348
Stanisław Przybyszewski, emerytowany architekt pracujący
niegdyś w biurze warszawskiego konserwatora zabytków. Wdowiec z dwójką dzieci
mieszkających za granicą. Historyk amator i pasjonat historii Warszawy.
Uduszony własną apaszką. Znaleziony w dawnej fabryczce wód gazowanych, gdzie
nikt miał go nie znaleźć.
Ireneusz Nawrocki, komisarz pracujący w niekonwencjonalny
sposób, mający za opiekuna tajemniczego Generała, a Mirka Zomowca za asystenta.
Nie lubi komunikacji miejskiej, jest wielbicielem starego rocka. Ma żonę
Małgorzatę, której zostawia sprawy codzienne, bo sam jest prywatnie niezaradny,
i wyczekanego syna Jasia.
Proza Jarosława Klejnockiego była mi wcześniej nieznana.
„Południk 21” zgarnęłam z półki w poszukiwaniu kryminału polskiego autora. To
przypadkowe spotkanie okazało się być interesujące, bo i fabuła ciekawa, i
bohater podążający swoją ścieżką, i odniesienia do historii. To właśnie
umiejscowienie zaczątków wydarzeń w czasach po powstaniu styczniowym czyni z książki
intrygującą lekturę. W rozwiązaniu zagadki Nawrockiemu będzie pomagał osadzony
w więzieniu za morderstwo nie kto inny, jak... Jarosław Klejnocki. Przewrotny
to zabieg użyczyć swojego nazwiska przestępcy, do czego zresztą pisarz uciekł
się już w pierwszej powieści z cyklu o komisarzu. Innym swoim postaciom użyczył
z kolei nazwisk ze świata wielkiej literatury, bo przecież sama ofiara nazywa
się jak poeta, pisarz i dramaturg Młodej Polski, a pracownik uniwersytetu,
Mikołaj Szarzyński, jak poeta przełomu renesansu i baroku. Do tego podzielenie
utworu na części dramatu antycznego, to wszystko świadczy o niewątpliwej
erudycji autora.
Krótki rozdziały, żywe dialogi, szybkie tempo wydarzeń
sprawiają, że książkę czyta się lekko i przyjemnie. Mam tylko jedno
zastrzeżenie: szczegółowe opisy tras, jakie bohaterowie pokonują pieszo lub
samochodem. „Ruszył więc przez plac Bankowy, stroną wschodnią (...). Dalej
wszedł w żwirowe alejki Ogrodu Saskiego i (...) zmierzał ku Królewskiej” (str.
34). Mnie te ulice i tak nic nie mówią, może gdybym znała stolicę, byłoby
inaczej i dostrzegłabym w tym jakiś urok (bo gdy czytam tak przedstawiany
Kraków czy Katowice, to mniej mi to przeszkadza). Rozumiem, że miało to dawać
autentyczność i przekonanie, że autor Warszawę lubi, ale było tego po prostu za
dużo, a taka drobiazgowość nie wnosiła nic do akcji.
Choć „Południk 21” nie jest kryminałem szczególnie
trzymającym w napięciu, bo właściwie od początku wiadome jest, kto ofiarę
pozbawił życia, to jednak proces dążenia do wyjaśnienia motywów tej zbrodni był
wciągający. Epilogos także wart był tego, żeby do niego doczekać. Nie miałabym
nic przeciwko przeczytaniu pozostałych powieści z komisarzem Nawrockim i niech
to będzie najlepszą rekomendacją tej książki.
A to ciekawie brzmi, ciekawa jestem tej książki, może by mi przypadła do gustu:)
OdpowiedzUsuńJak lubisz, Aga, kryminały, to myślę, że tak. Wprawdzie on taki delikatny raczej, ale całkiem w porządku;)
Usuń
OdpowiedzUsuńO książce nigdy nie słyszałam, ale po przeczytaniu Twojej recenzji myślę, że to ciekawa pozycja. Oj ja także nie lubię takich opisów. Musiałabym wnikliwie przestudiować plan miasta Warszawy, żeby dla mnie miały one sens, inaczej tylko bym się męczyła:)
UsuńNa zadane u mnie na blogu pytanie odpowiedziałam Ci Paulinko na LC:)
Otóż to, a przecież chyba nie chodzi o to, żeby przy książce rozrywkowej śledzić plany miast;)
UsuńOdpisałam:)
Lubię kryminały, a te w polskim wydaniu szczególnie mnie interesują.
OdpowiedzUsuńI takie podejście mi się podoba;)
UsuńSama okładka nieszczególnie mnie zachęca, ale najważniejsza jest przecież treść, a po twojej recenzji wnioskuje, że jest ona bardzo dobra. Kryminały lubię czytać, zwłaszcza polskie, dlatego rozejrzę się za tą książką w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńFakt, że okładka niespecjalnie udana;) Polecam.
Usuń