piątek, 17 maja 2013

Ewa Zaleska "Cień bliźniaka"


Ewa Zaleska „Cień bliźniaka”, Wydawnictwo Bliskie 2009, ISBN 978-83-61930-01-3, stron 216

„Cień bliźniaka” jest pierwszą książką Ewy Zaleskiej, autorki opisywanej całkiem niedawno „Ja tu jeszcze wrócę!”. Porównanie tych dwóch powieści wychodzi na plus dla „Cienia bliźniaka”. Po pierwsze, jest w niej mój ulubiony motyw przyjaźni, po drugie w trakcie rozwoju sytuacji opowieść przeradza się w lekko kryminalną, po trzecie wreszcie, wraz z zakończeniem pojawia się mały dreszczyk i gęsia skórka.

Bohaterki mamy trzy: Elżbieta jest lekarzem pediatrą i właśnie wyszła za mąż za dziennikarza Pawła. Tamara ze wspólnikiem prowadzi galerię sztuki, ale cieszącą się niewielkim powodzeniem; zajada też wszystkie smutki i radości, a matka próbuje ją wyswatać. Joanna skończyła polonistykę i jest w trakcie pisania doktoratu. Właśnie pożegnała się z Olusiem, bo nie odróżniał Lema od Leca. Elżbieta ze świeżo poślubionym małżonkiem udaje się w podróż do Włoch; Joanna na Mazury na żagle, a Tamara, no cóż, na kolację do mamusi...

Żadna z kobiet nie spodziewała się tego, co nastąpiło. Przyznaję, że autorka miała oryginalny pomysł na rozwój fabuły. Dzięki temu opowieść płynie wartko, a czytelnik czuje się zaciekawiony tym, co będzie dalej. Pojawia się nawet napięcie i elementy grozy jak w najlepszych kryminałach psychologicznych, zwłaszcza w epilogu. Gdyby jeszcze zmodyfikować odrobinę tytuł, zaskoczenie byłoby jeszcze większe.

Powieść jest napisana bardzo przystępnym, przyjemnym językiem. Jest to miła odmiana, bo właśnie tego czynnika czepiałam się, recenzując poprzednią książkę autorki. Ale żeby nie było zbyt słodko powiem, że każda bohaterka wypowiada się w pierwszej osobie, a rozdziały jej dotyczące nie są w żaden sposób wyróżnione, w związku z czym najpierw trzeba się przestawiać i chwilę pomyśleć, o której czytamy teraz. W miarę jednak coraz lepszego poznawania pań oraz przebiegu wydarzeń, przestaje się na to zwracać uwagę.

„Cień bliźniaka” jest powieścią rozrywkową i jako taka zapewnia sympatyczne chwile spędzone na jej lekturze. Można ją także potraktować jako przerywnik między pozycjami bardziej wymagającymi, jako odskocznię od tematów trudnych. Celowo przeczytałam ją teraz, po książce autorstwa Małgorzaty Wardy, ciężkiej i bolesnej, która jeszcze tkwi w mojej głowie. „Cień bliźniaka” polecam tym, którzy szukają ciekawej literatury obyczajowej, zwłaszcza w jej polskim wydaniu.   

10 komentarzy:

  1. Lubię czasami sięgać po lżejsze lektury, które pozytywnie nastrajają, dlatego będę miała "Cień bliźniaka" na uwadze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako lekka literatura na pewno się sprawdzi:)

      Usuń
  2. Taka rozrywkowa powieść idealna jest na obecną aurę za oknem, gdzie słońce praży i parzy:-) Poszukam jej w bibliotece. Może akurat będą mieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie dziś było całkiem przyjemnie, ciepło, ale nie upalnie;)

      Usuń
  3. Książka raczej nie dla mnie. Nie dziwię się, że chciałaś się odstresować po Wardzie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Ciężkie pisze te książki ostatnio:)

      Usuń
  4. Raczej nie jest to literatura, w której gustuję, ale może kiedyś. :-)

    OdpowiedzUsuń

  5. Czasami lubię przeczytać własnie taką pozycję o lekkiej fabule. Dobrze to ujęłaś Paulinko, właśnie jako przerywnik między bardziej wzruszającymi, powazniejszymi pozycjami. Czemu nie?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza że samych trudnych nie da się czytać cały czas;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.