Camilla Läckberg „Zamieć śnieżna i woń migdałów”, Czarna
Owca 2012, ISBN 978-83-7554-228-8, stron 144
Pensjonat na wyspie w środku zawieruchy. Tam spotyka się
rodzina Liljecrona z seniorem rodu, Rubenem, na czele; obecni są też jego
synowie z rodzinami i właściciele ośrodka. Dołącza do nich Martin Mohlin,
policjant i chłopak Lisette. Gdy podczas kolacji ginie Ruben, Martin stwierdza
otrucie. Świadomość, że wśród rodziny jest morderca oraz odcięcie wyspy od
świata rodzą frustracje.
Czytałam wcześniej kilka recenzji tej książki. Myślałam, że
może się wyłamię i moje odczucia będą inne, napiszę coś nowego i odkrywczego.
Niestety tak nie jest. „Zamieć...” może i jest kryminałem, ale marniutkim.
Napięcia nie ma tutaj żadnego. Tylko jeden z bohaterów jest zarysowany
wyraziście – Bernard, wredny, nieprzyjemny typ z tendencją do traktowania
wszystkich z góry. Pozostali są bezbarwni i powierzchowni. Więzy rodzinne
powielają schemat wielokrotnie już wykorzystywany w literaturze: bogata głowa
rodziny i bliscy zabiegający o uszczknięcie dla siebie jak najwięcej i o
przychylność, by nie zapomniano o nich w testamencie. Schematyczność nie
przepadających za sobą braci, którzy muszą ze sobą pracować; dziwne,
nienaturalne relacje między kuzynami – nie ma tutaj nic nowego, co mogłoby
utrzymać uwagę na dłużej. Niestety tym razem z przykrością stwierdzam, że
Camilla Läckberg się nie spisała. Może gdyby napisała inne opowiadania, by
powstał z nich zbiorek, miałoby to więcej sensu, a tak wydanie słabego
opowiadanka jako odrębnej książki jest dla mnie działaniem komercyjnym,
bazującym na wypracowanej „marce” nazwiska autorki.
Lektura „Zamieci...” skłoniła mnie jednak do pewnych
przemyśleń. Ktoś mógłby zapytać, po co w ogóle poświęciłam jej swój czas, skoro
recenzje nie były zachęcające? Otóż właśnie. Sama ulegam magii (nie wiem, czy
to odpowiednie słowo, może bardziej pasuje renoma) konkretnych autorów.
Czytałam wszystkie poprzednie książki C. Läckberg i mimo że część podobała mi
się bardziej, a część rozczarowywała (za najlepszą uważam „Niemieckiego
bękarta”, wywarła na mnie największe wrażenie i najlepiej ją pamiętam), to
jednak sięgam po każdą następną.
Chciałabym poznać Wasze praktyki, przyzwyczajenia, opinie.
Gdy spodoba Wam się pierwsza wydana książka jakiegoś pisarza, dążycie potem do
przeczytania kolejnych? Wypatrujecie ich w zapowiedziach, odwiedzacie strony autorów? Dajecie drugą szansę, gdy pierwsze spotkanie jest
nieudane? Czy pozostajecie wiernymi czytelnikami i fanami?
U mnie taka sytuacja ma miejsce, gdy chodzi o literaturę
polską. Ta mnie najszybciej przekonuje; książki pewnych autorów kupię czy
przeczytam bez zastanowienia, by wspomnieć tylko Magdalenę Witkiewicz, Monikę
Szwaję, Katarzynę Michalak czy Joannę Chmielewską. W przypadku pozycji, które
może nie do końca są w moim guście, ale jednak dobrze się je czytało, mam ochotę
na więcej – tak było z przeczytanym niedawno utworem „Bornholm, Bornholm”,
kiedyś dotrę do innych powieści Huberta Klimko-Dobrzanieckiego.
Z zagranicznych pisarzy wymienię właśnie Läckberg czy
Harlana Cobena; choć uważam, że ten ostatni pisze ostatnio na ilość, a nie na
jakość, a treść często umyka równie szybko, jak się ją czyta, to pewne jest, że
kolejne przeczytam, zwłaszcza gdy bohaterem będzie Myron Bolitar i jego kumpel
Win ze słynnym „Wysłów się”.
Są też wyjątki. Przychodzą mi na myśl Marek Krajewski i
Manuela Gretkowska. Po świetnym cyklu Breslau z Eberhardem Mockiem, niesiona
właśnie takim czytelniczym rozpędem, wzięłam się za „Erynie”. Obok
rozczarowania pojawił się przesyt makabryczną dosłownością i brutalnymi
szczegółami. Za „Liczby Charona” już podziękowałam i powrotu do tego autora nie
przewiduję. Z Gretkowską było podobnie; po kompletnie dla mnie niezrozumiałym i
niedokończonym „Transie”, nie miałam już ochoty na „Agenta”.
Autorom zagranicznym często nie daję drugiej szansy, szkoda
mi czasu, gdy tyle jeszcze polskich książek czeka nie przeczytanych.
Mamy podobne odczucia po przeczytaniu tej nowelki :)
OdpowiedzUsuńJeśli przypadnie mi do gustu jedna książka jakiegoś autora, to sięgam po kolejne. Nazwiska takich pisarzy mogłabym wymieniać i wymieniać, mam kliku ulubionych i mimo, że zdarzają im się wpadki, to i tak zawsze decyduję się na kolejne powieści ich autorstwa.
Dzięki za wypowiedź:)
UsuńJeśli chodzi o kryminały, to specjalistką nie jestem, nie czytam ich jakoś bardzo dużo. Lubię właśnie Camillę Lackberg, a także Henninga Mankella.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o kryminały po które sięgam bez zastanowienia, to te autorstwa Joanny Chmielewskiej i Agathy Christie, największym ich plusem jest to, że niezależnie jak dużo się ich przeczyta, nadal wiele pozostaje nieprzeczytanych :D
Mnie się kilka ostatnich Mankella nie podobało, ale do niego może jeszcze kiedyś wrócę. Chmielewską mam całą za sobą, Christie czytałam kilkanaście, jak byłam nastolatką, więc też jeszcze sporo czeka na swoją kolej. Ale to też może kiedyś:)
UsuńCzytałam coś podobnego, innej autorki, widzę,że taka tematyka jest na topie;).
OdpowiedzUsuńCo do kupowania w ciemno, książek ulubionych pisarzy, to zaczęłam być ostrożna, już do kilku mam pewne zastrzeżenia, więc odpuszczam sobie kompletowanie wszystkich wydań poszczególnych autorów;)
Aga, a poza Magdą Witkiewicz kogo jeszcze lubisz?
UsuńBardzo lubię Olgę Rudnicką, Panie Matuszkiewicz i Szwaję, oczywiście Sowę:) Lubiłam Kasię Michalak w jej pierwszych powieściach, ale teraz z przykrością muszę przyznać,że akordowe pisanie odbija się na treści:( szkoda.
UsuńMam kilku zagranicznych pisarzy, których absolutnie uwielbiam i czekam z niecierpliwością na ich kolejne dzieła. Są to m.in Ketchum, Lee, Senecal, King itp.
OdpowiedzUsuńZ polskich autorów najbardziej wyczekuje powieści A. Lingas- Łoniewską, K. Michalak, R.L. Górskiej itp.
Co do powyższej książki będę miała ją na uwadze, lecz nie teraz, gdyż mam w planach inne nowości.
Czytałam kilka recenzji książek Ketchuma, ale jakoś mnie one przerażają i odpuszcza.
UsuńLingas-Łoniewska, poza "Zakładem o miłość", jeszcze przede mną:)
Camilla Lackberg napisała coś, co ma tylko 144 strony? Nie wierzę...
OdpowiedzUsuńTylko nie wyszło jej to na dobre...
Usuń
OdpowiedzUsuńPaulinko, recenzji kryminału nie spodziewałam się u Ciebie:)
Czytałam wcześniej niezbyt pochlebne opinie na temat tej książki i nie skłaniam się ku jej przeczytaniu.
Tak mam ulubionych pisarzy: Picoult, Coben, Simons, M. Witkiewicz...długo bym mogła jeszcze wymieniać.
Owszem czekam z niecierpliwością na każdą nową powieść przez nich napisaną, aczkolwiek nie zawsze od razu zaczynam ją czytać. Mimo, że nie wszystkie pozycje napisane przez moich ulubionych autorów, powalają mnie na kolana, daję im kolejną szansę.
Muszę jednak napisać, że od czasu gdy prowadzę blog, coraz częściej sięgam po książki zupełnie nieznanych mi autorów i przyznaję, że jestem ich twórczością oczarowana:)
Czemu, Aguś? Lubię kryminały, tylko ostatnio z nich zrezygnowałam, bo jeszcze mi nie wróciła na nie ochota;) Ale czytałam u Ciebie recenzję kryminały Flynn, a u mnie w bibliotece jest jej Mroczny zakątek, więc przy następnej wizycie wypożyczam;)
UsuńMagda Witkiewicz jest u mnie na pierwszym miejscu:) Cobena lubię, a Picoult nie wszystkie, największe wrażenie zrobiła na mnie "W naszym domu", bo swego czasu czytałam wszystko, co miało coś wspólnego z autyzmem.
Ja też nie zawsze czytam od razu, np. "Cukiernię pod Amorem" czytałam dopiero, jak miałam wszystkie trzy tomy; tak samo zrobię z nową serią autorki. Generalnie lubię chomikować i odkładać sobie na zapas;)
Co do tych nieznanych autorów, to fajne uczucie, jak się trafi na jakąś perełkę:))
UsuńA tak Paulinko, pamiętam po lekturze "Jak kamień w wodę"
Wypożycz sobie "Mroczny zakątek",bo czytałam gdzieś opinię, że jest to dobry kryminał.
Oj, ja także bardzo lubię chomikować książki!!!!
Tak zrobię:) Tylko Ty chyba robisz to bardziej skutecznie, jak zobaczyłam na LC, ile masz książek, to odpadłam, bo mnie się wydawało, że mam dużo, ale Ty bijesz mnie na głowę...;)
Usuńsłyszałam już wiele razy to nazwisko, czas najwyższy więc się rozejrzeć za jakimś tytułem tej pani, szczególnie, że lubię kryminały :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPolecam Ci, Aniu, tym bardziej, że jest w nich dużo z powieści obyczajowych. Tylko jak mogę coś zasugerować, to czytaj po kolei, bo one się łączą bohaterami i ich perypetiami;)
UsuńTo nazwisko nie jest mi obce, ale książki tej autorki niestety tak. Chyba muszę coś z tym zrobić. ;)
OdpowiedzUsuńPolecam:) Tylko może nie zaczynaj od tego opowiadania.
UsuńTeż z całej serii Lackberg "Niemieckiego bękarta" uważam za najlepsza książkę. Co do tej mini książeczki właśnie jestem po jej lekturze, i chyba mam podobne odczucia, ja książeczkę potraktowałam jako przygodę Martina jeszcze przed serią.
OdpowiedzUsuńO, cieszę się, że mamy takie samo zdanie o "Niemieckim bękarcie":) Pewnie tak trzeba ją traktować;)
UsuńTa książka była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Lackberg. Owszem, "Zamieć śnieżna i woń migdałów" nie jest genialną i mrożącą krew w żyłach lekturą, ale ja spędziłam przyjemne chwile podczas tej lektury, dlatego chętnie sięgnę po kolejne powieści tej autorki, w których jest podobno zdecydowanie lepsza.
OdpowiedzUsuńJest zdecydowanie lepsza, to się zgadza. A już w tych pierwszych to na pewno.
UsuńOczywiście! Jak mi się styl autora spodoba, historia, klimat powieści - wyglądam kolejnych z uporem maniaka :) Tak mam z Kingiem, Ketchumem, Nesbo, Martelem, Koontzem, jak i też mam w planach sporo książek, których autorów poznałam tylko z jednej powieści, ale chcę więcej (jak McFadyen, Chris Carter). A co do Lackberg, to póki co znam ją jedynie z jednej powieści. Ale na pewno przeczytam i inne, choć może niekoniecznie tę nowelkę :)
OdpowiedzUsuńOd nowelki nie zaczynaj, bo się jeszcze zniechęcisz;)
UsuńNesbo jeszcze nie czytałam, nie mam szczęścia trafić w bibliotece po kolei;)
Mnie do książek Lackberg szczególnie nie ciągnie. Mam dziwne przeczucie, że jej twórczość nie jest tak dobra jak próbuje mnie przekonać ta wszędobylska reklama.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Czekam na więcej:) Pozdrawiam.
Bo wiesz, to zależy, czego oczekujesz i na co się nastawisz. U Lackberg jest dużo wątków obyczajowych, jest raczej spokojnie i niekoniecznie drastycznie, co mnie akurat odpowiada. Na pewno wolę jej książki, niż Marklund, która mi zupełnie nie podeszła.
UsuńDziękuję:)
Też dałem się złapać na magię nazwiska. Pech chciał, że to moja pierwsza ksiażka Lackberg i do następnych mnie w ogóle nie ciągnie. Taki zabieg marketingowy się ewidentnie nie powiódł w moim przypadku
OdpowiedzUsuńNo to zdecydowanie pech. Gdyby jednak wpadła Ci w ręce jakaś jej wcześniejsza książka, to zawsze możesz spróbować;)
UsuńCześć :) Ciekawa byłam opinii na temat tej książki, bo sama jakiś czas temu ją przeczytałam i byłam zdziwiona, że taka jakaś, no nie bardzo. Właściwie była zaskoczeniem, bo inne książki Camilli Lackberg czytałam z zapartym tchem, a tutaj niestety mdło i nieciekawe.
OdpowiedzUsuńCzytając staram się o różnorodność, jeżeli przeczytam kryminał to później sięgam po książkę popularnonaukową, potem może powieść albo coś z psychologii, i dalej znów może być jakaś biografia, ochoczo też tematyka górska. Biblioteczkę mam bardzo zróżnicowaną... :) Bardzo rzadko się zdarza, żebym czytała ciągiem książki z podobnej kategorii, a już niemal w ogóle tego samego autora. Chyba, że serie, choć te też zdarza mi się przerywać. Ostatnio urzekła mnie "Piaskowa Góra" Joanny Bator i zaraz po niej zabrałam się za "Chmurdalię".