Maria Ulatowska „Całkiem nowe życie”, Prószyński i S-ka
2013, ISBN 978-83-7839-512-6, stron 440
Franciszka Janusiak została w życiu całkiem sama. Rodzice
nie żyją, jest jedynaczką. Ma koleżanki z pracy, ale to przecież za mało.
Ułatwia jej to podjęcie decyzji o radykalnym zwrocie swojego losu. Gdy na
pierwszych w swoim życiu wczasach poznaje kierownika domu, w którym ma
zamieszkać, a ten jej się oświadcza, nie zastanawia się długo. Zostawia za sobą
rodzinny Ostrów, od teraz jej całym światem będzie Karpacz. Zenon Wołodarski
jest od swojej narzeczonej starszy o dwadzieścia dziewięć lat, ma dorosłego
syna i jest od dawna po rozwodzie. Nadszedł rok 1968, Franka właśnie skończyła
dwadzieścia lat.
Czytałam wszystkie powieści Marii Ulatowskiej; najbliższe są
mi „Przypadki pani Eustaszyny”, natomiast zawiodłam się na „Kamienicy na
Kruczej”, którą uznałam za najsłabszą, pisaną na siłę, chaotyczną. „Całkiem nowe
życie” zaliczę do tych lepszych w dorobku autorki. Historia Franciszki wciąga
od samego początku, w czym duża zasługa kontrastu, na bazie którego zbudowano
dwie główne postaci żeńskie. Pani Sabina jest po prostu wredną babą, której
postępowania nie tłumaczy nic poza spaczonym charakterem. A Franka jest
sympatyczna i ciepła; zresztą młodym mężatkom, a nawet tym z dłuższym stażem,
łatwo się będzie z nią utożsamić, bo przecież każda z nas, wchodząc do nowej
rodziny, liczy na miłe przyjęcie, a nie na ciągłe razy. Do tego wszystkiego
starsza kobieta – w swoim mniemaniu – świetnie się kamufluje ze swoim
„uwielbieniem” dla tej... synowej, co oczywiście będzie tajemnicą poliszynela
całego Karpacza. I wszyscy będą bardzo zdziwieni ich nagłą komitywą, która wyniknie
z pewnego korzystnego dla Franki zbiegu okoliczności.
Obok Franki bohaterami są krewni Zenona, jego brat z żoną i
synem – tutaj autorka popuściła wodze fantazji i stworzyła pierwszorzędny
czarny charakter, ze świetnie ukazanym postępem uzależnienia – a także Witek,
jego syn. Do tego najlepszy przyjaciel Andrzej, który będzie dziewczynie
wsparciem i opoką w ciężkich chwilach. Mała liczba bohaterów jest korzystna z
punktu widzenia odbioru czytelniczego; każdy z nich jest wyraziście wykreowany,
część darzy się sympatią, innych wcale, a opisywanie wydarzeń z życia kilku
osób naprzemiennie nie pozwala się nudzić. Ktoś mógłby powiedzieć, że tutaj
właściwie nic takiego szczególnego się nie dzieje, ale moim zdaniem w tym tkwi
największa siła tej powieści, w zwyczajności, w codziennym życiu rodziny,
jakich może wiele było w tamtych czasach. Jedno mam tylko „ale”: autorka bardzo
przyspieszyła z tempem akcji, by pod koniec znaleźć się na początku XXI wieku.
Chyba wolałabym więcej szczegółów i bardziej drobiazgową scenerię skończoną
wcześniej.
Marii Ulatowskiej zarzuca się często, że w jej powieściach
króluje słodycz i lukier, a język, jakim się posługuje, jest aż nazbyt prosty.
W „Całkiem nowym życiu” mamy zdecydowaną odmianę; choć jest kilka szczęśliwych
i akurat w sam raz na miejscu splotów wydarzeń, to jednak fabuła nie jest
przesłodzona. Nie można jej zarzucić, że w rzeczywistości aż taki nadmiar
szczęścia się nie zdarza, tu jest zwyczajnie i życiowo, także w tych gorzkich i
smutnych aspektach. Uważam też, że ewolucji uległ styl, nie ma w nim
infantylności, chaosu, błędów; jest porządnie dopracowany, dzięki czemu
przyjemność z lektury też jest większa.
„Całkiem nowe życie” jest właściwą powieścią dla tych,
którzy jeszcze nie znają twórczości autorki. Powieść o miłości, nienawiści,
sile przyjaźni będzie wyborem uniwersalnym. Ci, którzy czytali pozostałe
książki, powinni być zadowoleni, bo jest to – w moich oczach – najbardziej
dojrzała powieść Marii Ulatowskiej.
Jak zwykle krótkie podsumowanie miesiąca.
Przeczytanych: 24 - im więcej fajnych książek mam w kolejce, tym szybciej mi idzie:)
Książka miesiąca: "Upalne lato Kaliny" Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak
Książka najbardziej wstrząsająca: "Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym" Grażyna Jagielska
Książka najbardziej wzruszająca: "Czas na mnie... Opowieść o Maćku Kozłowskim" Agnieszka Kowalska.
Rozczarowanie miesiąca: "Plebejka" John Burnham Schwartz.
Ten miesiąc ogólnie obfitował w naprawdę dobre książki, z czego się oczywiści ogromnie cieszę.
Wydaje się ciekawa. Może kiedyś przeczytam.Gratuluję udanego miesiąca czytelniczego.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, tym bardziej, że sierpień może być troszkę gorszy. Ale zobaczymy:)
UsuńOdnoszę wrażenie, że powieść jest ciekawa i mądra życiowo, dlatego pewnie po nią sięgnę, jak uporam się z moimi zaległościami czytelniczymi:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńUważam, że właśnie taka jest, więc polecam Ci serdecznie:)
UsuńKsiążka jeszcze przede mną, ale mam na nią wielką ochotę :)
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie, bo też je miałam, jak zobaczyłam, że ma się ukazać:)
UsuńNie znam jeszcze tej autorki, a skoro jest "chaotyczna", to sięgnę po "Całkiem nowe życie".
OdpowiedzUsuńDla mnie chaotyczna była "Kamienica przy Kruczej", ta jest bardziej poukładana:)
UsuńCzytałam kiedyś książkę pani Ulanowskiej i jak dla mnie była ona za słodka.
OdpowiedzUsuńTa taka nie jest, więc możesz zaryzykować:)
UsuńUlatowska wciąż pozostaje dla mnie polską autorką nieznaną.
OdpowiedzUsuńNie umiem się przekonać, nie umie mnie do siebie zachęcić. Może za jakiś czas to się zmieni?
To też polecałabym Ci, żeby zacząć od tej książki. Gdy już nadejdzie ten czas;) Ale uważam, że nie masz się co zmuszać, bo wtedy to Ci się nie spodoba i się narobi;)
UsuńWstyd się przyznać ale jeszcze nigdy nie czytałam książek pani Ulatowskiej, po tę z chęcią bym się pokusiła gdyż bohaterka zamieszka w Karpaczu, który to znam i to bardzo dobrze...:))
OdpowiedzUsuńNie wstyd, coś Ty, ja też bym nie znała, gdyby nie fakt, że są w bibliotece.
UsuńKarpacz to mi się marzy...:)
Znam twórczość tej autorki, gdyż czytałam ,,Sosnowe dziedzictwo'', ,,Pensjonat sosnówka'' oraz ,,Domek nad morzem'', dlatego bardzo chętnie poznam koleją powieść pani Marii.
OdpowiedzUsuńTo super. Ciekawe, czy ta Ci się spodoba:)
UsuńMatki męża to niestety często bardzo wredne baby :) To może być ciekawa książka!
OdpowiedzUsuńTaaaa...
UsuńTa była wyjątkowo "udanym" egzemplarzem;)
Paulinko, jak zwykle masz miesiąc udany:)) Ja nawet połowy tego nie przeczytałam:(
OdpowiedzUsuńZ twórczością pani Ulatowskiej mam zamiar się zapoznać, a najbardziej z tą powyższą pozycją z uwagi na miejsce akcji:))
Ale Ty płynęłaś kajakiem, a to nowe doświadczenie, pewnie gdybyś o tym przeczytała w książce, takiego wrażenia by nie zrobiło:)))
UsuńJak zobaczyłam, gdzie toczy się akcja, to od razu pomyślałam o Tobie:) Tylko w sumie to mogłoby tego Karpacza być więcej.
Czytałam pani Ulatowskiej "Przypadki pani Eustaszyny", niestety książka mnie nie porwała, jak na razie odpuszczam inne książki autorki.
OdpowiedzUsuńO, a mnie "Przypadki" podobały się najbardziej;)
UsuńInteresująca recenzja. Właśnie jestem po lekturze. Mam bardzo podobne odczucia:)
OdpowiedzUsuńA Karpacz - piękny w istocie, byłam tam już kilka razy i... nigdy nie mam dosyć, chętnie tam powrócę :)
Zawsze się cieszę, jak ktoś ma podobne odczucia po lekturze tej samej książki.
UsuńNie miałam jeszcze szansy poznać Karpacza, mam nadzieję, że kiedyś to nadrobię:)
Czy maria ulanowska miala rodzine ulanowskich w dubiecku i czy znala tadeusza ulanowskiego i michaele ulsnowska michaline i prosze o kontakt moj mail dorota.ulan@wp.pl bo to moj dziadek
OdpowiedzUsuń