Alyson Richman „Wojenna narzeczona”, Prószyński i S-ka 2013,
ISBN 978-83-7839-478-5, stron 384
Lenka i Josef. Ona, studentka praskiej Akademii Sztuk
Pięknych, córka właściciela fabryki szkła. On, syn lekarza, student medycyny.
Poznają się przez jego siostrę. Zauroczenie? Tak, silne, obezwładniające. Czas
wspólnie spędzony zbliża ich do siebie, co owocuje pięknym ślubem. Ale nad nimi
wisi groza wojny i to ona ich rozdziela. Wierzą, że to tylko na moment, że za
chwilę znów będą razem. Ale splot tragicznych okoliczności sprawi, że miną
lata, zanim znów na siebie spojrzą.
Alyson Richman stworzyła powieść niezwykle poruszającą.
Każdy wątek wzbudza ogromnie mocne emocje. Wydarzenia śledzimy z perspektywy
Lenki i Josefa, jego teraźniejszość i przeszłość przeplatana jej wspomnieniami.
To wojenne losy Lenki są najbardziej wstrząsające. Czytając, jak wyglądała
codzienność w obozie Terezin, zastanawiałam się, czy jestem w stanie uodpornić
się na ten wojenny koszmar? Czy potrafię czytać o nim z dystansem? Nie, za każdym
razem boli tak samo.
Choć Lenka, dzięki swoim talentom, trafiła do obozu
technicznego, co czyniło jej sytuację w miarę bezpieczną, to przecież jej
światem było getto, uzależnione od chorych „widzimisie” hitlerowskich oprawców.
Autorce udała się rzecz niebywała: pokazała ogrom tragedii narodu żydowskiego,
splatając ją z historią jednostki. Bo oczywiście mamy świadomość, co oznaczał
Holokaust i ilu ludzi zginęło przez szalone teorie jednego człowieka, ale
jeszcze bardziej szokujące jest rozpatrywanie tego w kategoriach pojedynczych
istot – każda z nich miała przecież swoje życie, robiła plany, snuła marzenia.
Ile z nich uleciało z dymem pieców krematoryjnych, ile wsiąknęło krwią w ziemię
obozów koncentracyjnych... Może też dlatego „Wojenna narzeczona” wywarła na
mnie takie wrażenie, ponieważ zazwyczaj myśląc o wojnie, myślę o całości, o
ogóle, a nie o konkretnej osobie. Tutaj najbardziej wstrząsnęła mną historia
Rity. Na jej przykładzie Richman kolejny raz uświadamia, że choć wokół
nienormalność, to nawet w obozach śmierci kwitło życie. I straszne jest to, że
nie dla wszystkich przewidziane było szczęśliwe zakończenie.
Smutne też było życie Josefa. Uratował się, uniknął piekła,
ale czy to znaczy, że ono nie tkwiło w nim? Zostawić najbliższą osobę w tej
wojennej zawierusze, a potem żyć ze świadomością, że nie zrobiło się czegoś
więcej albo inaczej? Życie z osobą, która miała swoje „dni duchów”, też
przecież nie mogło być wypełnione radością. Nasunęła mi się refleksja, że
wprawdzie Niemcy wojnę przegrali, ale ilu ludziom zatruli byt już na zawsze?
Ilu z nich tak naprawdę już tylko egzystowało, nigdy nie godząc się z tym, co
ich spotkało? Bo też jak pogodzić się z tym, że drugi człowiek mógł tak
krzywdzić, rozdzielać z rodzinami, zabijać?
Może trochę odbiegam od samej książki, ale jej lektura nie
była łatwym przeżyciem, stąd też i takie przemyślenia. Na pewno pod względem
formy jest tak dopracowana, że dobrze się ją czyta, opowieść snuje się
właściwie sama. Ale o emocjach jej towarzyszących jeszcze długo będę pamiętać.
Nigdy nie chciałabym się znaleźć na miejscu Lenki i innych ludzi tamtych
czasów, którzy stawali przed wyborami, jakich nikt nigdy nie powinien
dokonywać. Choć nie jest ona lekka, jestem zdania, że literaturę wojenną należy
czytać. Przede wszystkim z jednego powodu: żeby pamiętać.
Ojej i znowu nie moja tematyka..
OdpowiedzUsuńWiem, ale chyba na razie z nią kończę...;)
UsuńNie lubię literatury wojennej, ale tę książkę wyjątkowo przeczytałam i nie żałuje, bo mnie urzekła bez reszty.
OdpowiedzUsuńBo ona właśnie taka jest, urzekająca, choć trudna.
UsuńTa książka od jakiegoś czasu jest na mojej liście, na pewno przeczytam, bo tak jak napisałaś, musimy pamiętać.
OdpowiedzUsuńDobrze, że mamy takie samo zdanie:)
UsuńPrzepadam za literaturą wojenną, zazwyczaj moje odczucie po przeczytaniu książki takiej jak ,,Wojenna narzeczona" są podobne do Twoich. Z pewnością sięgnę kiedyś po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńJeśli cenisz literaturę wojenną, to ta pozycja jest dla Ciebie jak najbardziej wskazana:)
UsuńWojenna literatura to coś dla mnie, ale raczej na jesień. Dopóki są wakacje, sięgam po bzdurne książki dla kobiet i to z nieukrywaną przyjemnością...
OdpowiedzUsuńJa takie lekkie czytałam w te niedawne upały, ale po nich mam teraz ochotę na kryminał;) A że nie mogę jakoś na niego trafić, to jest i wojenna.
UsuńBardzo mnie zainteresowałaś książkę. ostatnio zaczytuje się w książkach, których akcja osadzona jest w czasie II wojny światowej.
OdpowiedzUsuńMnie się zbiegły w czasie dwie z tej tematyki. Ta jest naprawdę godna polecenia.
UsuńLubię od czasu do czasu zajrzeć do wojennych historii. Ta wydaje się być bardzo emocjonująca.
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć, że ciężko pozostać na nią obojętnym. Ja się cały czas stawiałam na miejscu Lenki.
UsuńCoś dla mnie zdecydowanie. Zgadzam się z Tobą w tym, że tego typu książki powinny być przez nas czytane.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie zbieżność naszych poglądów:)
UsuńSłyszałam już o książce, myślę że nadejdzie i na nią czas.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę:)
UsuńTa książka jest nawet w mojej bibliotece, muszę ją sobie wypożyczyć bo lubię historie wojenne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Powinna Ci się spodobać, skoro lubisz:)
UsuńKurde no i znowu ktoś się zachwyca tą książką :) Czy naprawdę jestem jedyną osobą uważającą ją za słabą? o_O
OdpowiedzUsuńAż przeczytałam Twoją recenzję. Trochę się faktycznie w odbiorze różnimy, ale zgodzę się z Tobą, że ten początek nie był zbyt trafiony; generalnie mnie wkurza, gdy wiem od samego początku, jak się książka skończy. Ale mimo wszystko napięcie czułam w czasie czytania tych fragmentów o obozie;)
UsuńOj, to zdecydowanie coś dla mnie:)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci bardzo:)
UsuńRzeczywiście dużo przemyśleń w tej recenzji. Bardzo ciekawych, po których można zagłębić się w chwilę zadumy. Mimo małych niedociągnięć, ja uważam, że powyższa lektura jest ciekawą pozycją, godną polecenia:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie u Ciebie i u Blanki czytałam o tych niedociągnięciach. Ale całość oceniam na plus:)
Usuń