„Inne, ale nie gorsze. O dzieciach z autyzmem opowiadają
rodzice”. Rozmawia Grzegorz Zalewski, Wyd. Linia 2012, ISBN 978-83-63000-36-3,
stron 164
King Kong, Bartek, Oskar, Emil, Piotr, Antek i jeszcze jeden
chłopiec. Każdy z nich inny, ale łączą ich dwie rzeczy: pierwsza to diagnoza –
zaburzenia ze spektrum autyzmu. Druga to fakt, że przez swoich rodziców są
kochane, tak jak każde inne dziecko przez swojego opiekuna. Rodzice tych
chłopców postanowili podzielić się z autorem nie tylko opowieściami o swoich synach,
ale też refleksjami na temat szeroko rozumianego podejścia do osób
niepełnosprawnych.
Niestety część z tych refleksji jest dość gorzka. Wiąże się
to z reakcjami ludzi na dziecko z cechami autyzmu oraz rolą państwa.
Autyzm ma
to do siebie, że na pierwszy rzut oka go nie widać – chyba że w postaci jakiejś
stereotypii – wręcz przeciwnie, dzieci nim dotknięte często mają urodę
aniołków, a to dla naszego społeczeństwa jest zwyczajnie nie do ogarnięcia.
Rodzice z książki twierdzą, że najczęściej na swojej drodze spotykali tych,
którym niepełnosprawność kojarzy się tylko z wózkiem inwalidzkim, więc dzieci z
pełnym autyzmem bądź zespołem Aspergera są dla nich po prostu dziwne, a przede
wszystkim niewychowane. Nie wiem, skąd w tych ludziach taka wiara we własne
umiejętności, ale charakterystyczne jest dla nich przekonanie typu „Już ja bym
Cię wychował/a”. Do tego dochodzi pojęcie tzw. „normy”, dlaczego nie można
przyjąć pewnego zachowania dziecka zaburzonego za normalne, jeśli nie robi tym
krzywdy sobie i innym? Jako społeczeństwo mamy jeszcze wiele do zrobienia, by
móc o sobie powiedzieć, że jesteśmy narodem tolerancyjnym wobec inności. Kłania
się tutaj kwestia edukacji, medialnych kampanii itp.
Kolejny aspekt dotyczy tego, jak państwo pomaga rodzicom i
całym rodzinom, w których wychowuje się dziecko z autyzmem. Czy pomaga? Kwestia
sporna. Z tego, co wyczytałam, wyłonił się obraz, który nie napawa optymizmem.
Cóż z tego, że są poradnio psychologiczno-pedagogiczne, skoro rzadko można tam
spotkać prawdziwego fachowca od wszystkich zaburzeń, ba, czego wymagamy, gdy
czasem sam pedagog np. przedszkolny uspokaja matkę czy ojca, próbując zaklinać
rzeczywistość i twierdząc, że dziecko wyrośnie? Oczywiście daleka jestem od
generalizowania, bo są na pewno ci, którzy pracują z pełnym poświęceniem, ale
do ideału jeszcze długa droga. Większość książkowych rodziców korzystała z
ośrodków prywatnych, żeby nie czekać w kolejkach i diagnozę mieć szybciej. W
większych miastach są takie możliwości, ale co mają zrobić ci z tych mniejszych?
Dostęp do terapii też nie jest powszechny, a do tego nie są one tanie. Żeby
było mało, każdy rodzic do wszystkiego musi dochodzić samodzielnie, nie ma
systemu, w którym w jednym miejscu rodzic dostałby kompetentne i dokładne
wskazówki, co dalej po diagnozie, gdzie się udać, jakie są możliwości, skąd na
to wziąć pieniądze. Pozostają książki, Internet, inni rodzice i ciągła walka.
Nie dziwię się, że każdy z tych rodziców ma czasem dość, a i depresja w takiej
sytuacji nie jest niczym niezwykłym.
W „Innych...” sami rodzice się różnią, każdy z nich ma
odmienne podejście do zaburzeń własnego dziecka oraz całości systemu pomocy,
czy raczej jego braku. Są tacy, u których – w moich odczuciu – dominuje
pesymizm, ale są też i ci, którzy jako terapię traktują po prostu codzienne
bycie z dzieckiem. Najbardziej przekonał mnie ostatni wywiad, którego bohaterka
skupiła się przede wszystkim na synu, na bliskości z nim, pamiętając, że
nadmiar terapii może zaszkodzić równie mocno, jak jej całkowity brak.
I jakkolwiek żadnemu z tych rodziców nie jest lekko, wiedzmy
też, że mają przecież swoje radości, sukcesy, postępy, dzieci się rozwijają. Bo
mimo wielu cierpkich słów, ta książka na pewno nie miała na celu nikogo
zdołować. Przykłady rodziców, którzy „oswoili” autyzm, mają dać nadzieję i
wiarę w lepsze jutro. Może będzie ciężej, ale to nie znaczy, że gorzej.
Wspomnę jeszcze o jednym: już przy „Syndromie czerwonej
hulajnogi” Mirki Jaworskiej pisałam, że żaden podręcznik nie da tyle wiedzy
praktycznej, ile właśnie takie książki, jak te. „Inne, ale nie gorsze” to
bardzo cenne świadectwa, które na wiele zjawisk mogą nam otworzyć oczy.
Za możliwość przeczytania dziękuję bardzo autorowi, panu
Grzegorzowi Zalewskiemu.
Otrzymałam jeszcze dwa interesujące albumy:
Interesująca to koncepcja, żeby cechy charakterystyczne tych dwóch zaburzeń, jakim jest zespół Aspergera i ADHD, zobrazować fotografiami zwierząt.
Co do "Inne, ale nie gorsze" niestety mnie nie zaciekawiło i raczej po nie nie sięgnę, ale zauroczyły mnie natomiast albumy z pieskami i kotami. Cudowne fotografie!
OdpowiedzUsuńFakt, albumiki są świetne:)
UsuńZ chęcią przeczytam tę książkę, o ile oczywiście uda mi się ją wypożyczyć z biblioteki :)
OdpowiedzUsuńTematyką dzieci niepełnosprawnych umysłowo i fizycznie interesuję się od dawna. Przy okazji polecam książkę pt. "Rex" - są to wyznania matki, która urodziła syna chorego na autyzm.
O tej książce nie słyszałam, a jest w mojej bibliotece, w wolnej chwili po nią sięgnę:)
UsuńWłaśnie niedawno pomyślałam, by przeczytać jakąś publikację na temat autyzmu, ponieważ chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o tej chorobie.
OdpowiedzUsuńTo te dwie, o których piszę, bardzo Ci polecam, na początek będą świetne:)
UsuńJestem bardzo zainteresowana tą książką, bardzo, będę jej szukała.
OdpowiedzUsuńNa pewno jest warta zainteresowania:)
UsuńZespół aspergera to nie choroba i nie niepełnosprawność umysłowa.
OdpowiedzUsuń