Joanna Rudniańska „Kotka Brygidy”, Wydawnictwo Pierwsze
2007, ISBN 978-83-923288-8-9, stron 160
Sześcioletnia Helena dostaje pod opiekę kotkę Brygidy.
Brygida wraz z rodzicami i innymi Żydami, zgodnie z niemieckim rozporządzeniem,
musi się przeprowadzić do getta. Helena wierzy jednak, że kiedyś się poznają i
może nawet zostaną przyjaciółkami. Właścicielka kota, której nigdy nie
widziała, jest siostrą pana Kamila, podwładnego ojca Heleny, kierującego
fabryką oranżady i piwa jałowcowego. Świat Heleny tworzy właśnie ojciec, matka
oraz Stańcia, stara niania jej mamy. Przez ich dom przewiną się różne osoby
żydowskiego pochodzenia.
Joanna Rudniańska w swojej powieści przedstawia II wojnę
światową widzianą oczyma małej dziewczynki, mieszkającej na Pradze.
Jej rodzice
zatrudniali Żyda, Żydom wynajmowali mieszkanie. Z drzewa morwy, na które Helena
się wdrapuje, widzi cerkiew, kościół i synagogę – uważa, że w każdym z tych
miejsc mieszka jeden Bóg i że to jest Trójca Przenajświętsza, do której tak
często odwołuje się Stańcia. Przed dziewczynką nic się nie ukryje, jest ciekawa
wszystkiego, co ją otacza, co się wokół niej dzieje i często rozmawia o tym z
kotką. Wierzy, że kotka Brygidy jej odpowiada. Ale co się stanie, gdy któregoś
dnia kotka ją opuści?
Autorka skoncentrowała się na relacjach Polaków i Żydów, do
pewnego czasu sąsiadach żyjących w jednym mieście, razem pracujących. Rodzice
nie będą stać bezczynnie i patrzeć z założonymi rękami na ich tragiczny los,
ale po latach Helena będzie musiała zmierzyć się z faktycznymi motywami
postępowania ojca oraz późniejszym zachowaniem matki. W postaci Stańci
natomiast najbardziej poruszyło mnie to jej pogodzenie z losem. Nagle
zmienioną sytuację Żydów przyjęła jako coś naturalnego, nie buntuje się, mając
jednocześnie świadomość, jak dla nich skończy się pobyt w getcie. Jej
współczucie jest raczej głęboko ukryte. To raczej Helena odkryje, jak ludzie
traktowali Żydów; gdy pewnego dnia od chłopca, który obiecał, że kiedyś się z
nią ożeni, dostaje i zakłada na ramię opaskę z gwiazdą Dawida – według niego,
„kto ją nosi, widzi to, czego inni nie widzą” (str. 36) - staje się dla innych kimś obcym, albo nawet
śmieciem. Dostrzega ich zmianę: „Mają zupełnie inne oczy, niż przedtem. (...)
Nie spodziewała się, że dzięki czarodziejskiej opasce zobaczy tylko brzydkie,
zacięte twarze i nieprzyjazne oczy” (str. 38).
Po tytule spodziewałam się opowieści o Brygidzie i jej
kocie, dlatego poczułam się całkowicie zaskoczona, gdy dotarł do mnie fakt
celowości takiego zabiegu literackiego. Brygida idzie do getta, ale dla kota
nie ma tam miejsca, musi zostać z tymi, którzy znajdują się po aryjskiej
stronie.
Mimo kolorowej okładki i faktu, że bohaterką jest mała
dziewczynka, „Kotka Brygidy” nie jest, w moich oczach, opowieścią dla dzieci.
To raczej dzięki takiej perspektywie my, dorośli, mamy szansę przypomnieć sobie
po raz wtóry, że tak naprawdę wojna była bez sensu, bo wszyscy jesteśmy tacy
sami, a to, że różnimy się rasą czy wyglądem - czy to rzeczywiście jest powód
do zabijania?
Ksiąki z kotem w tytule od razu przykuwają mój wzrok. Bardzo ciekawy zabieg,bardzo chętnie zapoznałabym się z taką książką...
OdpowiedzUsuńZauważyłam właśnie, że często goszczą u Ciebie koty:)
UsuńWszystko brzmi niezwykle ciekawie. Nie czytałam książki, której akcja działaby się podczas II wojny i była widziana oczami dziecka. Na pewno przeczytam ! :-)
OdpowiedzUsuńSkojarzyły mi się dwie książki o wojnie oczami dziecka, ale one są już typowo dla młodszych czytelników: "Asiunia" Joanny Papuzińskiej i "Czy wojna jest dla dziewczyn?" Pawła Beręsewicza. To jest seria wydawana przez Literaturę we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego. Te akurat czytałam, w serii są jeszcze trzy.
UsuńKolejny must read mi podsuwasz ;) Ja przestanę odwiedzać Twojego bloga chyba :)
OdpowiedzUsuńNo coś Ty, przykro by mi było;)
UsuńA na poważnie, to cieszę się, że znajdujesz u mnie coś dla siebie:)
To naprawdę oryginalna historia. Tytuł mnie trochę zmylił.
OdpowiedzUsuńPrawda, że mylący? Ja też nie na to się nastawiałam, gdy go zobaczyłam:)
UsuńNie wyróżnię się z tłumu kiedy napiszę,że i mnie tytuł zmylił, ciekawa historia, ale myślę,że w moim przypadku jeszcze nie na teraz:)
OdpowiedzUsuńNo tak, ale myślę, że jeszcze kiedyś przyjdzie ten właściwy czas i może literatury wojennej nie będziesz omijać:)
Usuń