Kasia Bulicz-Kasprzak „Nalewka zapomnienia, czyli bajka dla
nieco starszych dziewczynek”, Nasza Księgarnia 2013, ISBN 978-83-10-12420-3,
stron 288
Jaga – a właściwie Agnieszka – pracuje w korporacji i
szykuje się na awans. W końcu swojej firmie poświęciła dziesięć lat życia,
przechodząc wszystkie szczeble kariery, więc coś jej się chyba wreszcie należy.
Tym bardziej, że praca jest właściwie całym życiem kobiety; w pobliżu nie kręci
się żaden mężczyzna – byłego męża nie liczymy; przyjaciół Jaga nie ma, matka
nie żyje, a winą za to obarczyła ojca, więc ich relacje są kiepskie. Jest
jeszcze przyrodni brat, ale raczej im ze sobą nie po drodze. Jaga wiedzie więc
życie dość puste i jałowe, wyżywając się na swojej asystentce i innych
współpracownikach, którzy się jej boją.
„Nalewka...” jest moim pierwszym spotkaniem z Kasią
Bulicz-Kasprzak i już wiem, że na pewno nie ostatnim. Jej druga powieść mnie
zwyczajnie zaczarowała i teraz koniecznie muszę przeczytać jej debiut.
Niewytłumaczalne to, ale zapragnęłam przeczytać „Nalewkę...” już od momentu,
gdy zobaczyłam ją w zapowiedziach. Mocno przemówił do mnie tytuł, intrygujący i
wyrazisty. Taka też jest cała ta książka.
Kasia Bulicz-Kasprzak wykreowała bohaterkę, którą na samym
początku trudno polubić. Jej zachowanie w pracy, ta duma z tego, że budzi u
pracowników lęk i mylenie strachu z szacunkiem, nie jest łatwe do
zaakceptowania. Dopiero z czasem spod tej skorupy zimna i wyrachowania wyłania
się kobieta pogubiona, na której wyjątkowo silnie odcisnęły się skomplikowane
relacje rodzinne. Jaga zatrzasnęła się w swojej traumie i stała się głucha na
to, jak radzą sobie ci, których też ona dotknęła. Nie bez znaczenia jest
również fakt, że Jaga jest egoistką, dość pokręconą. Myśli tylko o sobie, o
tym, co sama czuje, ale równocześnie nie jest w stanie dopuścić do siebie tej
prawdy, że ktoś może się o nią martwić i troszczyć. Pobyt z dala od stolicy
będzie dla niej swoistą terapią, leczeniem z egoizmu i dawaniem sobie prawa do
słabości, do tego, że ktoś może ją zobaczyć w gorszych chwilach i się nią wtedy
zaopiekować.
Jako że to bajka, nie zdziwcie się, gdy Jaga zaprzyjaźni się
ze zwierzętami. I mam tu na myśli przyjaźń w pełnym tego słowa znaczeniu, bo
ona będzie z nimi rozmawiać, a one będą jej odpowiadać. Pies Azorek, kot
Mruczek i mysz otworzą jej oczy na kilka najważniejszych w życiu spraw, odczarują
jej samotność, uświadomią, ile tak naprawdę może znaczyć miłość i przyjaźń.
Racjonaliście twardo stojącemu na ziemi może trudno będzie to zrozumieć, zaraz
znajdzie wytłumaczenie, że to sprawka chorego mózgu Jagi. Ale mnie te fragmenty
bardzo się podobały, zwłaszcza kot jest genialny; język, jakim się posługuje,
rozbawił mnie do łez. Niczego sobie był też pierwszy wywód myszy.
Siłą powieści Kasi Bulicz-Kasprzak jest niebanalny humor,
dzięki któremu można na chwilę zapomnieć o wszelkich troskach i kłopotach.
Lekki, przyjemny język przekłada się na frajdę czytania, od której ciężko się
oderwać, stąd polecam znaleźć sobie więcej czasu na lekturę. Ale pod tą warstwą
humoru i zabawy kryje się przeświadczenie, jaką potęgę mają miłość i przyjaźń,
dwie siły napędowe w życiu człowieka, którym trzeba tylko czasem pozwolić
wkroczyć do swojego świata. „Nalewkę zapomnienia” gorąco polecam, a za autorkę
mocno trzymam kciuki, żeby jej ścieżka pisarska rozwijała się pomyślnie.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Portalowi
Sztukater.
Książka bierze udział w wyzwaniu „Czytamy powieści
obyczajowe”.
Bardzo bym chciała przeczytać tę książkę. Szalenie mnie ona intryguje.
OdpowiedzUsuńOj ja również podzielam Twoje marzenie :)
UsuńI macie rację, dziewczyny, ta książka za mną też chodziła i wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Super, że się udało:)
UsuńAaa ja też bardzo zapragnęłam jej przeczytać, no ale nie wiem kiedy będę miała możliwość jej nabyć, jeszcze Twoja recenzja tak mnie nakręciła,że chyba spać w nocy nie będę mogła:)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że mam taką moc;)
Usuńwłaściwie dostrzegłyśmy w tej książce wiele podobnych sytuacji, na to samo zwróciłyśmy uwagę, polecam też debiutancka powieść Kasi-"Nie licząc kota..."
OdpowiedzUsuńudanego weekendu, pozdrawiam serdecznie :)
"Nie licząc kota" już niedługo:)))
UsuńDziękuję, wzajemnie:)
Ja z moim kotem też rozmawiam. Tylko nie jestem pewna czy na ten sam temat. :P
OdpowiedzUsuńWczoraj wieczorem wyglądało to tak ja poniżej.
Stoję z pidżamą w ręce i pytam:
A: Idę się myć. Idziesz ze mną.
M: Miau.
A: To udziesz czy nie?
M. Miau.
A. Nie, to nie. Idę bez Ciebie.
M. Miau!
Po czym kot błyskawicznie popędził do łazienki. :P
Co prawda efekt ten zawdzięczam raczej temu, że miałam w ręce pidżamę, co jest dla Myszy sygnałem, że czas pod prysznic, ale wolę wierzyć, że się rozumiemy. :P
A książkę na pewno przeczytam. :)
Rozbawiłaś mnie:D
UsuńTo fragmenty "Nalewki" ze zwierzętami na pewno przypadną Ci do gustu:)
Czeka na mnie, ale... na razie mam za wiele książek w kolejce.
OdpowiedzUsuńWedług mnie ona jest tak fajna, że rzucaj wszystko i zabieraj się za czytanie;)
UsuńKsiążka już czeka na mojej półce. Niebawem ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńCzekam więc na Twoje wrażenia:)
UsuńZ jednej strony odpycha mnie ten podtytuł. Bajka, ja w gruncie rzeczy nie lubię bajek dla kobiet starszych, wolę realizm, chyba, że to fantastyka, to ok.
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony książka ta zbiera pozytywne opinie od tylu osób, których gustowi ufam, że skołowana jestem okrutnie
Kasiek, nie pozostaje Ci nic innego, jak sprawdzić samej, jak to faktycznie z "Nalewką" jest. Według mnie jest super, ale chyba najlepiej będzie, jak ocenisz sama:)
UsuńMam ją w swojej biblioteczce ale jakoś nie mogę się do niej zabrać ;)
OdpowiedzUsuńNie czekaj, czytaj! Mocno Cię zachęcam:)
UsuńCieszę się, że mam tę pozycję w swojej biblioteczce (jeszcze nie w szufladzie:), ale po Twojej recenzji Paulinko muszę ją koniecznie przełożyć:) Ehh...miejsca mi w tej szufladzie zaraz braknie:)))
OdpowiedzUsuńPrzekładaj, Aguś, koniecznie, skoro w biblioteczce już masz, to aż żal, żeby czekała dłużej:)
Usuń