poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Sara Gruen "Woda dla słoni"


Sara Gruen „Woda dla słoni”, Rebis 2011, ISBN 978-83-7510-732-6, stron 404

Jacob Jankowski jest studentem weterynarii. Niedługo ma przystąpić do egzaminów końcowych, a zaraz potem objąć praktykę razem z ojcem. Jego życie ulega dramatycznej zmianie wraz ze śmiercią rodziców w wypadku samochodowym. Chłopak trafia do wędrownego cyrku, gdzie dane mu będzie przeżyć wielką miłość, ale też poznać okrucieństwo ludzi wobec świata.

Jacob Jankowski ma 90 lat albo 93. Jest mieszkańcem domu starców. Ma pięcioro dzieci, z których żadne nie chciało zaopiekować się ojcem. Mimo problemów z poruszaniem się, chce być jak najbardziej samodzielny, buntuje się przeciwko papkowatemu jedzeniu i porządkom panującym tam, gdzie musi mieszkać.

Powieść „Woda dla słoni” ma dwie warstwy narracyjne. Główną są wspomnienia Jacoba, wywołane przyjazdem do miasta cyrku. Staruszek nie może się doczekać występu, a to przywołuje przeżycia z lata 1931 r., kiedy pracował jako weterynarz (choć nie tylko) w Najbardziej Osobliwym Widowisku na Ziemi Braci Benzinich. Tam poznał ludzi, z jakimi wcześniej nie miał do czynienia, a niektórzy z nich zostali jego przyjaciółmi. Tam spotkał liczną menażerię, z której najważniejszy był szympans Bobo i słonica Rosie. Tam występowała Marlena, żona tresera Augusta.

Zazwyczaj nie lubię, gdy prolog od razu zdradza zakończenie. Skoro narratorem jest 93-letni mężczyzna, to wiadomo, że wszystko musi skończyć się dobrze – choć trzeba przyznać, że epilog jest dość zaskakujący i nie wpadłam na takie rozwiązanie. Ale w tej powieści jest o tyle ciekawie, że Sara Gruen rozbudowała tę drugą warstwę, czyli życie pensjonariusza domu spokojnej starości czy jakkolwiek go nazwać. W dość znaczący sposób pisze o ludzkim przemijaniu, o tym, że ciało nie zawsze nadąża za w miarę sprawnym jeszcze umysłem i zadaje pytania o godność ludzi starszych, czym pobudza do refleksji na ten temat.

Młodość Jacoba przypadła na czas spędzony w cyrku. Osobiście cyrku nie lubię. Byłam raz, ale w na tyle wczesnym dzieciństwie, że z samego przedstawienia nie pamiętam nic. Nie jestem zwolenniczką wykorzystywania zwierząt do takich występów, a po tej lekturze tylko utwierdzam się w tym przekonaniu. Daleka jestem od generalizowania, że tak jest wszędzie, zwłaszcza że akcja dzieje się w latach 30-tych, ale jednak nikt mnie nie przekona, że zwierzęta tam pracujące są szczęśliwe i im się to podoba. W „Wodzie dla słoni” jest dużo okrucieństwa i pastwienia się, ciężko się to czyta, musiałam wtedy wyłączać wyobraźnię. Zresztą dotyczy to nie tylko zwierząt, dość brutalnie rozwiązywano wtedy problemy ekonomiczne i nadmierną liczbę pracowników, nadmierną według Wuja Ala, właściciela, który zjawiał się wszędzie tam, gdzie upadały przedsięwzięcia tego typu, by powiększyć swój inwentarz.

Wspomnienia Jacoba są odrobinę rozwleczone, przeszkadzały mi ciągłe opisy, jak to przemieszczał się między wagonami, z czasem robiło się to nudne. Z opisu na okładce: „mądra, wzruszająca i zabawna powieść” zgodzę się, że mądra i wzruszająca, ale humoru za wiele nie odnalazłam. Fabuła skoncentrowała się na motywach przyjaźni, odpowiedzialności, godności i miłości, zarówno do ludzi, jak i – może przede wszystkim - do zwierząt. O książce powiedziałabym, że jest przyzwoita; teraz bardzo chciałabym obejrzeć film.

Książka bierze udział w wyzwaniu TRÓJKA E-PIK.

15 komentarzy:

  1. Bardzo fajna recenzja i choć książka nie jest rewelacyjna chętnie po nią sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  2. Film oglądałem - nie jest zły, ale do dobrego mu daleko. Książkę przeczytam dużo chętniej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to szkoda, nastawiłam się właśnie na dobry film.

      Usuń
  3. Mnie i książka i film zawiodły. Może naczytałam sie za dużo pozytywnych recenzji i nastawiłam się na super książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja wcześniej nie czytałam żadnych opinii, potrzebowałam książki zekranizowanej do wyzwania u Sardegny i padło na tę;)

      Usuń
  4. Mnie ta książka bardzo bardzo rozczarowała. Miałam co do niej olbrzymie nadzieje, jako że swego czasu bardzo interesowałam się cyrkiem. Filmu również nie polecam: już pierwsza scena, w której Pattinson "mówi" po polsku świadczy o całej (dość kiepskiej) jakości filmu....

    OdpowiedzUsuń
  5. Film oglądałam i bardzo przypadł mi do gustu. Natomiast książki nie czytałam, ale pewnie zrobię to, jeśli uda mi się ją dorwać gdzieś. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyny, Wasze dwie skrajne opinie powodują, że moja ciekawość rośnie, więc chyba muszę obejrzeć ten film i wyrobić sobie własną opinię:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oglądałam tylko film. Całkiem przyjemny (uwielbiam Waltza). Po powieść też kiedyś pewnie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz pewnie wyjdę na ignorantkę, ale nie kojarzę w ogóle tego aktora;) Jeśli chodzi o film, to powinnam się udać do Ciebie na korepetycje:)

      Usuń
  8. Duzo słyszałam i o filmie i o książce :) wydaje się byc bardzo interesująca :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oglądałam film i po twojej recenzji wydaje mi się że jednak film lepszy będzie niż książka. Ale nie będę uprzedzać faktów, film mi się podobał ale bardzo chętnie sięgnę po wresję papierową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ostatnio film przegapiłam, ale może jeszcze nadrobię;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.