Sławomir Koper „Życie artystek w PRL”, Czerwone i Czarne
2013, ISBN 978-83-7700-067-0, stron 352
Grażyna Bacewicz, skrzypaczka i kompozytorka. Pochodziła z
rodziny polsko-litewskiej. Była gruntownie wykształcona muzycznie. Mężatka z
jednym dzieckiem, pracoholiczka.
Alina Szapocznikow – plastyczka i rzeźbiarka wielkiej urody
z rodziny żydowskiej. Prekursorka feminizmu w sztuce plastycznej. Pomysłowa,
pełna energii. Studiowała w Paryżu. Uznawana za jedną z najzdolniejszych,
doceniona dopiero po śmierci.
Halina Poświatowska, jej życie obrosło legendami. Promowana
przez Wisławę Szymborską. Ciężko chora na serce. Uważano, że czerpała
natchnienie z rozpaczy po śmierci męża. Bywała złośliwa. Lubiła dbać o urodę.
Odbiegała od wizerunku zwiewnej poetki, liczyło się dla niej po prostu życie.
Mira Zimińska, współzałożycielka zespołu „Mazowsze”. Gwiazda
kabaretu. W czasie powstania warszawskiego występowała, ale i pomagała w
szpitalach. Znana z twardej ręki i dyscypliny, która jednak dawała efekty.
Anna German – Polka z wyboru. Z wykształcenia geolog. Miała
szansę na karierę we Włoszech, czemu przeszkodził wypadek samochodowy.
Najbardziej znana w krajach bloku wschodniego.
Kalina Jędrusik – inteligentna, wyprzedzająca epokę
socjalizmu seksbomba. Gwiazda Kabaretu Starszych Panów. Prowokująca i
niepokorna. Świetna w moim ukochanym „Lekarstwie na miłość”. Większości znana z
niefortunnej sceny w „Ziemi obiecanej” Wajdy. Mężatka w związku otwartym ze
Stanisławem Dygatem. Śpiewająca piosenki o wspaniałych tekstach (by wymienić
tylko„Na całych jeziorach Ty”). Miała jedno, wielkie, niespełnione marzenie.
Agnieszka Osiecka – któż z nas nie zna jej wierszy,
tkwiących w powszechnej świadomości jako piosenki... Z wykształcenia
dziennikarka. Niepraktyczna w życiu codziennym. Czołowa poetka STS-u. Autorka
książek, sztuk, której pasją byli mężczyźni.
Po książkę „Życie artystek w PRL” sięgnęłam z dużą
ciekawością. Nie tylko dlatego, że jeden rozdział jest poświęcony Kalinie Jędrusik,
do której mam słabość (do piosenek w jej wykonaniu w szczególności). Chciałam
też poznać inne bohaterki. Fascynowało mnie, jak autor przedstawi ich
biografie, na czym się skoncentruje.
Przyznaję, że sylwetki trzech artystek były mi już wcześniej
znane. Czytałam biografie Kaliny Jędrusik, Agnieszki Osieckiej (łącznie z
korespondencją z Jeremim Przyborą) i Elżbiety Czyżewskiej. W tych rozdziałach
nie było dla mnie nic nowego, nic mnie nie zaskoczyło. Co wcale nie oznacza, że
męczyłam się przy ich czytaniu. Jedynie opisując życie K. Jędrusik – moim
zdaniem – Sławomir Koper za bardzo skupił się na tym, z czym pewnie większości
kojarzy się ta aktorka i wokalistka (zgrzyta mi to słowo, ale inne brzmią
jeszcze mniej adekwatnie), czyli na jej wyglądzie i uczynieniu z seksu jej
znaku rozpoznawczego. Z czytanej przeze mnie książki Dariusza Michalskiego
wyłaniał się inny obraz: prowokacje były tylko elementem jej wizerunku, który
nie do końca współgrał z tym, jaka była naprawdę. W mojej ocenie jest to też
największa sprzeczność jej życia i twórczości; ukształtowanie na „polską
Marilyn Monroe”, co było założeniem jej męża, może i sprawiło, że Jędrusik jest
pamiętana, ale dość powierzchownie, przez pryzmat piosenki „Bo we mnie jest
seks” i wspomnianej już sceny z filmowej adaptacji powieści Reymonta. Bo czy
ktoś poproszony o szybką odpowiedź potrafi powiedzieć coś więcej o tym, czego
dokonała? Chyba nie. A szkoda. Sądzę więc, że pani Kalina nie zrobiła kariery
aktorskiej na miarę swoich możliwości. Czasy, w jakich żyła, na pewno się do
tego przyczyniły. I to w znaczącym stopniu.
No właśnie, czas PRL-u. Epoka siermiężna, niełatwa, pełna
zawirowań i hipokryzji. A jednak gwiazdy, jakie się wtedy narodziły, artyści
tworzący od lat 50-tych czy 60-tych nie tylko mieli coś do powiedzenia; ich
dokonania są po dziś dzień aktualne, a wręcz można je zaliczyć do klasyki
gatunków. Żyć w tamtych czasach bym nie chciała, ale bliżej mi do polskiej
muzyki rozrywkowej, która wtedy królowała, niż do obecnej. Niemała w tym
zasługa Agnieszki Osieckiej. To jej wiersze śpiewane m. in. przez Czerwone Gitary,
Marylę Rodowicz, Edytę Geppert czy właśnie Kalinę Jędrusik, są mi szczególnie
bliskie. Niosą jakieś przesłanie, mają treść, w odróżnieniu od tych
powstających obecnie, które właściwie nie wiadomo często, o czym są, bo ważne,
żeby się rymowało, a że czasem bez sensu? Trudno, byle się jakoś sprzedało (nie
uwłaczając nikomu, to moja opinia, a wiadomo, że o gustach...). Mam sentyment
do tych starych wykonań i nie sądzę, żeby to się kiedyś zmieniło.
O Halinie Poświatowskiej wiedziałam tyle, że miała chore
serce i zmarła młodo. Z Mirą Zimińską kojarzyło mi się „Mazowsze”, ale to
wszystko. O poetce nie wiedziałam, że była prawdziwą kobietą, lubiącą ciuchy i
kosmetyki. A że założycielka najsłynniejszego polskiego zespołu ludowego
występowała w kabarecie? Nie miałam pojęcia. Natomiast postaciami kompletnie mi
nieznanymi były mi Grażyna Bacewicz, Alina Szapocznikow i Anna German. Tej
ostatniej kojarzę tylko „Tańczące Eurydyki”, ale poza tym pustka. Tym bardziej
jestem usatysfakcjonowana, że dzięki tej książce mogłam dowiedzieć się czegoś o
tych kobietach, zwłaszcza, że autor prostuje wiele nieprawidłowości i narosłych
mitów (szczególnie, jeśli chodzi o Annę German).
Znaczenie dla odbioru tej pozycji biograficznej ma fakt, że
autor – historyk nie dokonuje ocen decyzji podejmowanych przez swoje bohaterki.
Na czas, w jakim żyły, wpływu nie miały, więc to, jak układały sobie życie, z
perspektywy czasu nie powinno podlegać żadnym
ocenom czy porównaniom. „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”, czyż
nie?
Czy polecam? Jak najbardziej. Przyjemność z lektury gwarantuje swobodny
styl Sławomira Kopra, naturalność kreacji, ale przede wszystkim nietuzinkowe
bohaterki, kobiety, bez których polska kultura wyglądałaby dziś zupełnie
inaczej. O wiele bardziej ubogo. Zdjęcie okładki pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl
Książka bierze udział w wyzwaniu "Nie tylko literatura piękna..."
Nie słyszałam o tej książce, a widze że warto. Można się z niej dowiedzieć wielu bardzo interesujących i fascynujących rzeczy, o tym kto tworzył naszą kulturę. O Annie German wiem wiecej, a to z powodu serialu, jednak czy sa to fakty czy mity? Nie wiem. To jest kolejny powód dlaczego z wielką chęcią przeczytałabym tę książkę :)
OdpowiedzUsuńSerialu nie oglądam, więc nie mogę porównać. Autor wyprostował wiele mitów z jej biografii. Naprawdę bardzo interesująca książka;)
UsuńBardzo mi się ta książka podobała, zresztą jak inne tytuły Kopra, teraz w planie mam Kobiety władzy PRL:)
OdpowiedzUsuńJa też, zamówiłam sobie dzisiaj w ramach prezentu na Światowy Dzień Książki;)
UsuńNiezwykle interesująca publikacja. Z reguły bardzo rzadko sięgam po takie książki, lecz tym razem zrobię wyjątek, gdyż szalenie mnie zaciekawiłaś swoją pozytywną recenzją.
OdpowiedzUsuńZrób koniecznie, bo książka jest tego warta:)
UsuńWzbudziłąś moje zainteresowanie , muszę rozejrzeć się za nią
OdpowiedzUsuńJest bardzo ciekawa i pobudza apetyt na więcej książek tego autora;)
UsuńCzytałam tylko jedną książkę tego autora, ale wywarła na mnie bardzo dobre wrażanie i zamierzam sięgnąć po koleje. Po tę również :-)
OdpowiedzUsuńWszystkie jego książki chętnie bym przeczytała, na razie czekam na zamówione "Kobiety władzy PRL":)
Usuńfajne ;p zaobserwujesz? mojezyciejestnowela.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietna książka. Właśnie ją przeczytałam. Nigdy nie słyszałam o G. Bacewicz, a z tej książki mogłam się czegoś konkretnego dowiedzieć na jej temat.
OdpowiedzUsuńTo tak samo, jak ja:)
UsuńJuż gdzieś mi mignęła przed oczami ta książeczka,wydaję się być interesująca:)
OdpowiedzUsuńMogła Ci mignąć u Ani (Asymaki), bo to między innymi pod jej wpływem ją kupiłam;)
Usuń