Na początek krótkie podsumowanie marca:
- przeczytałam 26 książek
- książka miesiąca: "Ballada o ciotce Matyldzie" Magdaleny Witkiewicz
- książka, która wywarła pozytywne wrażenie: "Sklepik z Niespodzianką. Adela" Katarzyny Michalak
- największe rozczarowanie: "Dziewczyna w błękitnej sukience" i "Prawdziwa królowa: Elżbieta II, jakiej nie znamy" - wynudziłam się strasznie
- licznik odwiedzin zbliża się do 1500, za co bardzo serdecznie dziękuję:)
A na początek nowego miesiąca:
Lisa Verge Higgins „Przyjaciółki”, Świat Książki 2012, ISBN
978-83-7799-185-5, stron 336
Nie wiem, czy już wspominałam, ale uwielbiam książki oparte
na motywie kobiecej przyjaźni, choć sama nie potrafię dokładnie stwierdzić,
dlaczego; po prostu lubię o tym czytać, odpręża mnie to i relaksuje. Do takich
powieści należy książka Lisy Verge Higgins. Choć nie panuje w niej nie wiadomo
jak radosny nastrój, to jednak uznaję ją za jedną z ciekawszych pozycji, jakie
ostatnio czytałam.
Zaczyna się smutno. Jedna z czterech przyjaciółek umiera. Do
pozostałych kobiet wysyła listy, przekazując im w ten sposób swoją ostatnią
wolę. Kate, matka trójki dzieci i żona, ma skoczyć ze spadochronem. Sarah,
lekarka z obozu dla uchodźców, musi odnaleźć swoją wielką miłość. Jo, pracująca
w dużej firmie reklamowej, zostaje opiekunką prawną osieroconej córki Rachel,
Grace. Dla każdej z nich zadanie od przyjaciółki będzie próbą uporania się z
własnym życiem i czasem podjęcia niełatwych wcale decyzji.
Na końcu książki znajdują się pytania do dyskusji. Kilka z
nich przyszło mi do głowy już w trakcie lektury i dotyczyły głównie Rachel,
czyli tej, której już nie ma, a która tak znacząco wkroczyła w dalsze losy
każdej przyjaciółki. Była kobietą nad wyraz aktywną, która nie usiedziała na
miejscu, ciągłe wyjazdy, ryzykowne sporty. Czemu więc, prowadząc taki tryb
życia, zdecydowała się na dziecko, wiedząc, że skazuje je na wychowywanie przez
dziadków? Zataiła przed przyjaciółkami, że umiera na raka. Czy tak było lepiej?
Jeśli tak, to dla kogo – dla niej, czy dla bliskich? Czy mniej bolesne było
pożegnanie za pomocą listu?
Jeśli celem powstania "Przyjaciółek" było pobudzenie emocji, ale też zadumy i refleksji, to uważam, że zadanie zostało wykonane. Na pewno jest to książka pozwalająca się zatrzymać i pomyśleć, tym bardziej, że poruszane w niej problemy są realne, rzeczywiste, nie są wzięte z księżyca i wydumane na siłę, ale mogą dotknąć każdego z nas; może ich oprawa nie jest taka do końca zwyczajna (mam na myśli scenerię wydarzeń), ale całość dotyczy uczuć i relacji międzyludzkich, a do tego przecież sprowadza się nasze życie.
Już jakiś czas temu zwróciłam uwagę na tę książkę, bo wydaje się być interesująca, będę się za nią rozglądała.
OdpowiedzUsuńPolecam, według mnie warto:)
UsuńCzytałam różne recenzje na temat tej książki i mam odrobinę mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wiesz, zależy, kto co lubi i czego się po książce spodziewał, ta wpisała się w moje oczekiwania:)
UsuńWynik miesiąca świetny, pozostaje tylko pogratulować :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się ciekawa, ale pytania do dyskusji na końcu? Dziwny pomysł ;-)
Dzięki:) Wiesz, to miała być podpowiedź dla dyskusyjnych klubów książki, ale zgadzam się z Tobą, też pomyślałam, że to dziwne, bo w pewnym stopniu narzuca sposób interpretacji, a tego to nie lubię. Dlatego tylko je przejrzałam, nie skupiałam się na nich zbytnio.
Usuń