Magdalena Witkiewicz „Szkoła żon”, Filia 2013, ISBN
978-83-63622-17-6, stron 256
Już mam! Mój własny egzemplarz najnowszej powieści jednej z
najlepszych polskich pisarek! Przyszedł wczoraj i od razu zasiadłam do
czytania.
Ekskluzywne spa gdzieś w mazurskiej głuszy. Tam wszystkie
potrzeby Twojego ciała i Twojej duszy mogą zostać zaspokojone. Tam wrócisz do
swojej natury, do swojego prawdziwego ja; odkryjesz siebie na nowo. Nauczysz
się, że to Ty jesteś dla siebie najważniejsza i że tylko Twoja wiara w samą
siebie pozwoli Ci odmienić swój los.
Moje wrażenie po lekturze mogłabym podsumować jednym krótkim
zdaniem: jestem zachwycona!, ale dobrze, troszkę rozwinę. Pobyt w „Zmysłowej
Szkole Żon” jest cudowną odskocznią od szarej rzeczywistości. Pozwala zapomnieć
o kłopotach, a pomyśleć o sobie, bo tak szczerze, która z nas ma na to czas,
pochłonięta domem i pracą? Magdalena Witkiewicz przypomina o rzeczy niezwykle
ważnej: o wartości i szacunku dla samej siebie, często gubionych w codziennej
gonitwie.
W zalewającej nas powodzi modnych ostatnio erotyków, autorce
udało się stworzyć bardzo wartościową powieść. Tutaj liczy się przede wszystkim
treść, to ona jest najważniejsza. Erotyzm znajduje się na pierwszym planie, ale
nie dominuje, jest dodatkiem do opowieści o ciekawych kobietach, a nie treść
jest dorabiana na siłę do tzw. „momentów” (wyjaśnię, że nie czytałam tych
zagranicznych powieści erotycznych, bazuję tylko na recenzjach czytanych na
blogach), które ciągną się przez ileś tam stron. W „Szkole żon” seks jest
konsekwencją sytuacji, jest jak najbardziej na miejscu, a sposób jego
przedstawienia – pełen klasy. Istotne są uczucia i miłość, a seks jest ich
fizycznym dopełnieniem. W moim odczuciu te sceny są po prostu ładne; pełne
naturalności i emocji.
Wracając do treści, pisarka świetnie rozbudowała wątki
dotyczące życia każdej bohaterki. One nie pojawiają się znikąd, mają za sobą
różnorodne doświadczenia, a ich losy są tak zwyczajne, że niejedna czytelniczka
mogłaby się w nich przejrzeć jak w zwierciadle. Troszkę tylko zabrakło mi
rozbudowania roli Marty i jej pobytu w szkole, ale to taki drobiazg.
Powieść jest napisana charakterystycznym dla pisarki lekkim
piórem. Jest nie tylko refleksyjnie i wzruszająco, ale też zabawnie. Szczególne
uczucia wzbudziła we mnie Michalina, jest kwintesencją postaci typowych dla
Magdaleny Witkiewicz, to ta sama osobowość, co Oluś w „Balladzie o ciotce
Matyldzie”. Nawet nie potrafię dokładnie sformułować, o co mi chodzi, po prostu
autorka ma niebywały talent do tworzenia takich sympatycznych, ciepłych
bohaterów, których chciałoby się mieć w swoim otoczeniu jako najlepszych
przyjaciół.
Nawet się nie zastanawiajcie, czy warto przeczytać tę
powieść. WARTO! A już zwłaszcza powinny to zrobić kobiety i wziąć sobie do
serca zasady obowiązujące w powieściowej szkole. Szkoda tylko, że książka jest
tak krótka, żal było rozstawać się z tymi cudnymi kobietami. I powiem Wam
jeszcze jedno, choć właściwie chciałoby się zakrzyknąć: niech się schowa Grey i
wszelkie twory Greyopodobne, my mamy Magdalenę Witkiewicz i jej „Szkołę żon”!
OdpowiedzUsuńZ twórczością M. Witkiewicz spotkałam się niedawno, gdy w ręce wpadły mi "Opowieści niewiernej". Książka wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Z chęcią sięgnę po "Szkołę żon" Zresztą po przeczytaniu Twojej recenzji nie ma się nawet nad czym zastanawiać. Muszę ją mieć!!
Oczywiście, że nie ma! Ta książka to konieczność:)
UsuńA zatem, czytajcie kobiety :) Ja, facet, raczej sobie odpuszcze, ale recenzje prześledziłem z zainteresowaniem :)
OdpowiedzUsuńjeżeli mogę... nie uważam, by mężczyzna nie mógł tego przeczytać, szczególnie, że często mówicie, iż nie rozumiecie kobiet... dzięki tej książce właśnie moglibyście wiele zrozumieć...
UsuńZgodzę się z Asymaką, mężczyźni wręcz powinni przeczytać Szkołę!! Na prawdę wiele nauki przed wami:)
UsuńDziewczyny mają rację, Piotrze, nie odpuszczaj sobie, właśnie dobrze by było, gdyby mężczyźni sięgali po takie książki! Ja wczoraj, zaraz po tym, jak skończyłam czytać, zaczęłam kampanię, żeby mój mąż też się zabrał po "Szkołę żon".
UsuńPaula, u mnie w domu też toczą się rozmowy na ten temat...
UsuńI bardzo dobrze:) Mój mąż akurat chory, więc szybciutko położyłam mu książkę przy łóżku, co by korzystał;)
Usuńmojego nie ma, poza tym teraz czyta grubaśny kryminał...
UsuńPaula, aż mi się buzia śmieje, gdy to czytam... Świetna recenzja świetnej książki!!! Gratuluję!!!
OdpowiedzUsuńAniu, dziękuję Ci bardzo:) No ale nie mogłam napisać nic innego, skoro książka jest cudowna:)
Usuńnaprawdę się cieszę, że mamy po raz kolejny podobne zdanie :)
UsuńJa też:)
UsuńWidzę,że obie jesteśmy po lekturze tej samej książki:)
OdpowiedzUsuńWspaniała prawda?? Niesamowita, ja się zakochałam!
Masz całkowitą rację:) I, Aga, czym prędzej sięgaj po "Balladę o ciotce Matyldzie", zakładam, że oczaruje Cię tak, jak mnie:)
UsuńMoją mamę oczarowała, jest nachwalić się nie może:) Wiem,że ze mną będzie podobnie:) wieczorem biorę się za czytanie:)
UsuńTylko dużo czasu sobie zarezerwuj, bo nie będziesz chciała się odrywać:)
UsuńDo mnie przed chwileczką listonosz zawitał i przyniósł ,,Szkołę żon'', więc jestem cała w skowronkach i będę niedługo czytać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w jeszcze większych skowronkach będziesz w trakcie lektury:)
UsuńOj, mam nadzieję, że uda mi się kiedyś dopaść tę książkę, bo bardzo mnie intryguje. :)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję, ja będę ją polecać wszystkim:)
UsuńTez chcę przeczytać tę książkę, już się za nią rozglądam.
OdpowiedzUsuńI prawidłowo;)
UsuńWidze ze docenilysmy te same walory tej ksiazki :-) Jest naprawde bardzo, bardzo dobra i mocno trzymam kciuki za jej sukces :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się:) Ja też trzymam, bo autorka naprawdę na sukces zasługuje, zresztą nie tylko za "Szkołę żon", ale za wszystkie swoje książki:)
UsuńZachęcona po raz kolejny Twoją recenzją zarezerwowałam w bibliotece książkę autorki p. Witkowicz, ale "Opowieści niewiernej", ponieważ "Szkoła żon" jest nowością, którą biblioteki dopiero mieć mają zamiar :)
OdpowiedzUsuń* przepraszam za błąd w nazwisku autorki - Pani Witkiewicz
UsuńOpowieść niewiernej też robi wrażenie:) A z tymi bibliotekami to różnie bywa, bo moje jakoś na razie nie kupują ani tej, ani "Mistrza";)
Usuń