Olgierd Świerzewski „Zapach miasta po burzy”, Muza 2014,
ISBN 978-83-7758-692-1, stron 736
Jest rok 1979. Oleg Antonow ma czternaście lat. Jest synem
Igora Antonowa, boksera, który zdobył tytuł wicemistrza olimpijskiego, a dobrze
zapowiadającą się karierę przerwała przedwczesna śmierć. Wychowuje go matka,
nauczycielka matematyki, Olga Lwowna; jest też mocno związany z dziadkiem
Leonidem Iwanowiczem. Chłopca pochłaniają szachy, do których wykazuje niebywały
talent. To czasy, kiedy triumfy święci radziecka szkoła szachowa, a władze
związku nie cofną się przed niczym, byleby tylko móc pochwalić się znaczącym
sukcesem, którego potrzeba wśród elit jest ogromna. Na drodze Olega staną dwie
osoby, z którymi już zawsze będzie związany, a jego życie się odmieni. Czy na
lepsze?
Największym rywalem, takim na śmierć i życie, będzie Anatolij
Romancew, syn wielkiej pianistki i ojca, profesora i naukowca, który po
przegranej z synem, na zawsze straci serce do szachów i będzie uważał, że Tola
powinien wybrać inną drogę. Los, który wyrokami przeznaczenia splótł Olega i
Anatolija, przybierze postać naprzemiennej układanki zwycięstw i porażek, a w
ich zmagania wpisze się także miłość do Tatiany, która zagra w filmie
poświęconemu Romancewowi.
Gdy przeczytałam opis „Zapachu miasta po burzy”, poczułam
się maksymalnie zaintrygowana, ale na będę ukrywać, że gdy zobaczyłam jego
rozmiary, lekko się przeraziłam. Tak rozbudowanym powieściom zawsze towarzyszy
obawa, czy nie będą „przegadane” i zwyczajnie nudne. Na szczęście w tym
przypadku wcale tak nie jest, o czym może zresztą świadczyć tempo, w jakim ją
przeczytałam, choć wcale nie starałam się go przyspieszać, samo wyszło. Jeśli
poprzedni akapit nasunął Wam myśl, że to wszystko już było: dwóch mężczyzn i
jedna kobieta, to czym prędzej wyrzućcie z głowy wszelkie uprzedzenia, schematy
i nastawcie się na coś wysoce oryginalnego.
Olgierd Świerzewski, prawnik, wykładowca i doradca mistrzów
szachowych, pisze z wielkim rozmachem, czyniąc tłem, a właściwie kolejnym
bohaterem, historię imperium radzieckiego. Wydarzenia z życia swoich postaci
wplata w te autentyczne, pokazując drogę upadku ZSRR. Trzeba niesamowitej
brawury i talentu, by tak zgrabnie połączyć wszystkie elementy, by wykreować
tak barwną mozaikę ludzkich losów, które nierozdzielnie łączą się z miejscem, w
którym przyszło się na świat. Ono zdeterminowało każdą z osób, co jest
szczególnie widoczne w przypadku Olega. Jego dusza jest na wskroś
słowiańsko-rosyjska, towarzyszy mu ciągła tęsknota, której nie da się określić
słowami, to smutek, nostalgia, żal, który w nim stale tkwi. Do głosu dochodzi
też mroczna strona jego natury. Autorowi należą się słowa uznania za
charakterystykę tych wielowymiarowych osobowości, które nie poddają się
jednoznacznym ocenom, ich decyzje dalekie są od czarno-białego koloru, na każdą
składa się milion odcieni szarości. Zazwyczaj do postaci literackiej po
pierwszych stronach książki mam już określony stosunek, z Olegiem – wiem, że o
nim piszę najwięcej, ale wynika to z faktu, iż wysuwa się on na pierwszy plan w
toku narracji – nie jest tak łatwo. Raczej go nie polubiłam, czasem nie
potrafiłam zrozumieć jego postępowania, tego, jak ranił innych i krzywdził
samego siebie, ale z drugiej strony bywały takie chwile, gdy budził sympatię i
cieplejsze uczucia, zwłaszcza gdy okazywało się, że ma poczucie humoru. Z
jeszcze innej perspektywy patrząc, to jego miotanie się, walka z samym sobą,
były fascynujące. Obserwowałam jego dylematy i to przedziwne przekonanie, że
nie można mieć dwóch miłości, że któraś z kochanek: kobieta albo szachy, każe
mu się poświęcić i dokonać ostatecznego wyboru między nimi. Czy rzeczywiście
jest tak, że geniusz i pasja wymagają ofiar? Czy spalać się można tylko w
jednej aktywności?
Żeby skończyć temat bohaterów dodam, że tutaj każdy jest
ważny i ma do odegrania swoją rolę. Postaci, które początkowo wydają się być na
drugim planie, są dopracowane tak samo dokładnie, jak główne. A najciekawsze
jest w tym to, że Świerzewski bogato czerpał inspiracje ze swojego życia, więc
tym bardziej nurtuje czytelnika proporcja, na ile zaprezentowane osoby są
wymyślone, a na ile opierają się na rzeczywistym pierwowzorze.
Nie umiem grać w szachy, absolutnie się na nich nie znam,
więc niestety szczegóły techniczne czytałam bez zrozumienia. Ale Świerzewski
opisał je tak, że brakuje słów – naprawdę czułam ogromne napięcie i podekscytowanie
grą, i z niecierpliwością przekładałam kartki, by poznać jej rezultat. Autor
udowodnił, że szachy mogą emocjonować, że są czymś więcej, niż tylko sportem;
zrodził także podziw dla umysłu graczy, którzy potrafią analizować sytuację
kilka posunięć naprzód. Pisarz postawił także na różne formy narracji, przebieg
akcji śledzimy nie tylko z punktu widzenia Olega, Tatiany i Romancewa;
wprowadził również listy, artykuły prasowe, komentarze dziennikarskie do meczu.
Dzięki temu stale miałam wrażenie świeżości i niesłabnącego oczekiwania na to,
co będzie dalej, czym jeszcze zaskoczy.
Powieść Olgierda Świerzewskiego jest monumentalna. Tak, to
dobre słowo. Ona imponuje, a wszystko to, co napisałam, i tak nie oddaje w
pełni jej zalet. Można się w niej zatopić i całym sobą czuć każde, nawet
najmniejsze, rozedrganie bohaterów. Zachęcam, poczujcie „zapach miasta po
burzy. Wszystko jest wówczas takie świeże, oczyszczone, obmyte z grzechu. To
daje nadzieję... Wciągam ten zapach i chcę zaczynać wszystko od nowa. Wierzę
wówczas, że dostaję nową szansę” (str. 608).
Za egzemplarz recenzencki, przekazany przez Wydawnictwo
Muza, bardzo dziękuję Pani Annie Małysiak z Business & Culture.
Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Polacy nie gęsi”.
I kolejna fajna książka, mam nadzieję, że będzie mi ją dane kiedyś przeczytać :)
OdpowiedzUsuńFajna to chyba zbyt mało pojemne określenie dla tej książki;)
UsuńCieszę się zatem, że przede mną ta lektura. Czeka na półce na swą kolej :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci zatem mocnych wrażeń:)
UsuńJak wiesz książka już u mnie na półce. Mnie też początkowo przeraziła jej objętość. Zapowiada się ciekawa lektura.
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać Twoich odczuć:)
UsuńNie wiem, sama nie wiem co myśleć o tej książce, piszesz tak pozytywnie, ale ilość stron faktycznie przeraża;) ja mam ostatnio problem z tymi obszernymi, oczy odmawiają posłuszeństwa i wychodzi na to,że fajne książki męczę przez kilka dni ://
OdpowiedzUsuńTu są duże literki, to szybko idzie;)
UsuńJa to się nie mogę zabrać za "Kochanice króla", właśnie ze względu na mały druk;)
Zakochałam się w okładce tej książki. Jest cudna!. Co do fabuły, mam mieszane uczucia, ale może jednak zaryzykuje i skuszę się na tę lekturę.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście okładka ma coś w sobie, tak starałam się sobie wyobrażać Olega i Tatianę:)
UsuńMnie takie opasłe tomiska tylko inspirują do czytania, więc, mając na uwadze również rewelacyjną fabułę ,,Zapachu miasta po burzy", z pewnością przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńJa tomiszczom nie mówię nie, ale jednak obawy mam zawsze;)
UsuńKolejna świetna książka! Mnie także przerażają takie tomiska, bo wiadomo... trzeba przeczytać, a jak nudne, brak akcji, denne... Dobrze, że tutaj tak nie było. Mam wielką ochotę na tę powieść!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie było nudno, fabuła jest na tyle rozwinięta, że nie było czasu na znużenie;)
UsuńTa książka jest... absolutna. Czy też momentalna, jak zauważyłaś. Zdecydowanie nie podoba mi się okładka, za to zawartość... Trudno o lepszy debiut i mam też wrażenie, że późniejszej twórczości Świerzewskiego również będzie trudno dorównać poziomem do tego, co pokazał w 'Zapachu miasta po burzy'... A moje przemyślenia tu:
OdpowiedzUsuńhttp://kotnakrecacz.blogspot.com/2014/04/zapach-miasta-i-rosji-po-burzy.html?m=0
Widziałam Twój wpis; ciekawe, że też robiłam notatki;)
UsuńZ jednej strony możesz mieć rację, obawy przed kolejną książką rzeczywiście mogą się pojawić, ale z drugiej, biorąc pod uwagę rozmach tej, to, jak jest dopracowana, jej dojrzałość, myślę, że autor sobie poradzi:)
Mam wielką ochotę na lekturę kolejnych jego książek.
UsuńA notatki robię podczas lektury każdej książki, także to nie nowość :))
Ja najczęściej przy powieściach historycznych;)
UsuńA ja jestem w trakcie czytania i ... nie mogę się do niej przekonać. Nie potrafię się tam odnaleźć, irytuje mnie. Mam nadzieję, że dotrę niedługo do punktu, gdzie moje odczucia się zmienią. ;)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję, bo biorąc pod uwagę jej rozmiary, może być ciężko;)
Usuń