Izabella Frączyk „Koniec świata”, Prószyński i S-ka 2014,
ISBN 978-83-7839-722-9, stron 336
Marylka zbliża się do trzydziestki, pracuje w agencji
reklamowej i jedno można o niej powiedzieć z całą pewnością: w swoim fachu jest
świetna. Potrafi się sprężyć, a wtedy przychodzą jej do głowy same rewelacyjne
pomysły. Nie bez powodu to właśnie ona ma stworzyć kampanię reklamową potentata
w branży restauracyjnej, niejakiego Gawłowicza. Współpraca z nim nie jest
rzeczą łatwą, bo mężczyzna jest wymagający, ale lubi się przy tym czepiać, stąd
też rozmowy z nim kosztują kobietę sporo nerwów; zachowuje się on tak, jakby
tylko jemu przysługiwał monopol na rację, a oni tam w tej Polsce – sam mieszka
w Szwajcarii – nie znali się na niczym (ale o dziwo z ich usług nie rezygnuje).
„Koniec świata” to czwarta powieść Izabelli Frączyk,
krakowskiej pisarki, której specjalnością są szczęśliwe zakończenia i spora dawka
humoru, serwowana przez wyrazistych bohaterów. Tym razem na czoło wysuwa się,
przynajmniej dla mnie, wcale nie główna bohaterka, a jej bratanek,
pomieszkujący u ciotki, gdy jego ojciec po wypadku samochodowym przebywa w
szpitalu, gdzie jest rehabilitowany. Kuba, zwany Kubłem, po Kubek to jak do
dziecka, do tej pory mieszkał w Ameryce Południowej, ale dość szybko
aklimatyzuje się w nowym otoczeniu, łącznie z błyskawicznym przyswajaniem sobie
młodzieżowego slangu, który Marylce czasem trudno zrozumieć. Przejdzie także
przemianę, którą najlepiej podsumowuje stwierdzenie: co to miłość potrafi
zrobić z człowiekiem. To częściowo dzięki niej stanie się bardziej dojrzały i
odpowiedzialny.
Sama Marylka jest dość przebojową kobietą, ale nieodłącznym
jej towarzyszem są kompleksy, które na co dzień skrzętnie ukrywa. Ma jedno
wielkie marzenie, ale wie, że ono się nigdy nie spełni, dlatego nauczyła się je
spychać w głąb myśli. Jej rodzinę stanowi brat i Kuba, ale dobrze byłoby mieć
się do kogo przytulić i z kim wypić wino. Może Marcel okaże się tym właściwym?
Ciekawym pomysłem, trzeba przyznać, było wykorzystanie
motywu końca świata, jaki miał nadejść bodaj w grudniu 2012 r. Oczywiście miała
to być kolejna z wielu zagład naszej cywilizacji, jaką odtrąbiły media na całym
globie. I choć autorka podeszła do tematu z lekką ironią i dystansem, to
uświadomiłam sobie, że ja, przy okazji takich zapowiedzi, nigdy nie
zastanawiałam się, jak postąpiłabym wiedząc, że faktycznie zostało tak niewiele
czasu. Zapasów, jak Marylka, może bym nie robiła, ale czy taki prorokowany
koniec nie może być okazją do zmian w życiu, do odejścia od tego, co nas
uwiera, boli, może nawet niszczy, do czegoś innego, nowego, lepszego? Może
powinniśmy oddać się refleksjom i obrócić w coś dobrego nasz los, żeby nie
żałować niewykorzystanej szansy? Może to pretekst do przewartościowań, do
otaczania się ludźmi dobrymi, którzy nas ubogacają, do zajęcia się czymś, co
lubimy i co nas rozwija? A może do dania sobie wreszcie przyzwolenia na małe
przyjemności dnia codziennego? Czy też może do podziękowania za to, co już
mamy, a czasem nie doceniamy? To inspiracje, jakie wyniosłam z lektury powieści
Izabelli Frączyk – sympatycznej historii opartej na wątku love story.
Za udostępnienie ebooka dziękuję Pani Annie z Wydawnictwa
Prószyński i S-ka.
Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Polacy nie
gęsi”.
Świetna książka. Mnie również spodobał się Kubek :) Takiego bratanka chętnie bym chciała, szczególnie po jego metamorfozie. Jak widać, miłość czyni cuda :)
OdpowiedzUsuńJa mam siostrzeńca, rzeczywiście taka wersja po metamorfozie byłaby mile widziana;)
Usuń:)
UsuńBardzo ciekawa opinia.Chętnie po nią sięgnę :))
OdpowiedzUsuńzainteresowałaś mnie :))
Polskie powieści obyczajowe bardzo lubię polecać:)
UsuńZ pewnością sięgnę po tę książkę. Mam ją na uwadze odkąd ukazała się w zapowiedziach.
OdpowiedzUsuńMnie też wtedy zainteresowała:) A na jesień zapowiadana jest kolejna:)
UsuńNo i jest nawet mój koniec świata z 2012 rokui ;D w takim razie książkę trzeba koniecznie przeczytać:)
OdpowiedzUsuńChyba o czymś nie wiem;)
UsuńJa juz dla samej okładki bym przeczytała. Love story zawsze mile widziane :)
OdpowiedzUsuńOj tak, okładka jest urzekająca:)
UsuńMnie też takie lektury zazwyczaj inspirują. Koniecznie muszę przeczytać tę powieść.
OdpowiedzUsuńDobrze by było, zwłaszcza że doceniamy polskich autorów;)
UsuńMuszę w końcu przeczytać coś autorstwa tej Pani :)
OdpowiedzUsuńNa pierwsze spotkanie polecam "Dziś jak kiedyś", ja od niej zaczynałam:)
UsuńTo zapewne musi być wspaniała książka :) I faktycznie, umieszczenie motywu końca świata może być ciekawe :D Muszę sobie zapisać tę książkę i koniecznie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńSympatyczna lektura, więc warto zapamiętać:)
UsuńMoże być ciekawie, czytałam wywiad z autorką, wydaje się bardzo optymistyczną osobą :) A to na pewno procentuje w książkach.
OdpowiedzUsuńTeż mam takie wrażenie:)
UsuńPozytywne recenzje coraz bardziej zachęcają mnie do rozpoczęcia poszukiwań tej powieści. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozytywne opinie wcale mnie nie dziwią:)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, ale po twojej recenzji chyba się na tę skuszę :)
OdpowiedzUsuńPolskich autorów nigdy za wiele, więc skuś się:)
UsuńOOO.. jest nowa książka Pani Frączyk! Muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńLubię te jej historie i widzę, że znów warto :)
Warto! A na jesień podobno kolejna:)
UsuńOstatnio głównie sięgam po powieści polskich autorów, tylko ja nie mam takiego tempa czytania, w jakim one powstają:) Jest ich coraz więcej, ale trzeba dodać, że są coraz lepsze.
OdpowiedzUsuńTa pozycja również jest na mojej liście!
Aguś, takiego tempa to chyba nikt nie ma, gdzie się nie obrócę widzę coś nowego, ciekawego;) Jak tu nadążyć?
UsuńPrzeczytałam, ale niestety poczułam się rozczarowana tą książką. Bajka dla dużych marzycielek, ponadto z irytującą księżniczką Marylką. Miałam ochotę na lekkie, optymistyczne czytadło. Niestety się zawiodłam :(
OdpowiedzUsuń