Iwona Jurczenko-Topolska „Podróżą każda miłość jest”, Muza
2014, ISBN 978-83-7758-644-0, stron 400
Życie nie jest sprawiedliwe, pomyślałam, gdy znalazłam
gdzieś w sieci wiadomość, że Iwona Jurczenko-Topolska nie żyje. W 2006 r.
przeczytałam publikację jej autorstwa pt. „Bociany przylatują zimą”. Jest to
opowieść o rodzinie, którą wraz z mężem stworzyli dla trójki dzieci,
adoptowanego rodzeństwa. Choć czas zatarł szczegóły, to jednak pozostało mi po
niej wrażenie ogólnego zachwytu i przekonanie, że to wartościowa i piękna
książka. Gdy więc zobaczyłam „Podróżą każda miłość jest”, byłam pewna, że to
będzie tak samo cenna lektura. I nie pomyliłam się.
„Bociany przylatują zimą”, o których wspomniałam, stanowią
kolejną część, miałam więc szansę przypomnieć sobie treść. To opowieść o
drodze, jaką przeszli Topolscy od momentu, gdy Ania, Pawełek i Dominik zjawili
się w ich domu. Chyba nie do końca zdawali sobie sprawę, co ich czeka,
począwszy od kroków prawnych i sądowych, po „oswojenie” dzieci. Mimo że były
tak małe, niosły już za sobą bagaż trudnych przeżyć, więc konieczne było
podjęcie walki o zapewnienie im poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Bywały
chwile, że problemy jakby się mnożyły, pojawiało się zniechęcenie, ale nie
żałowali nigdy i najważniejsza była świadomość, że nie wzięli sobie do domu
zabawek, które w dowolnej chwili można oddać.
Następny fragment, „Bociany na Karaibach”, jest zapisem
pobytu na jednej w wysp, gdzie postanowili trochę pomieszkać, łącznie z tym, że
dzieci chodziły tam do szkoły. To wycinek z bloga, który prowadziła Iwona,
pełen zdjęć, a także dopisków rodzeństwa i ich ojca.
Ostatni rozdział, „Pustki w domu moim...”, jest najbardziej
przejmujący. Przedstawia walkę Iwony z chorobą, a na koniec listy Ani, Pawła i
Dominika do mamy, których nie dawałam rady czytać, druk rozmazywał mi się przed
oczyma, a łzy płynęły ciurkiem. Ostatnich słów Krzysztofa Topolskiego także nie
da się przeczytać obojętnie.
Adopcja to wyzwanie, jakiego nie każdy byłby w stanie się
podjąć. Iwona i Krzysztof Topolscy sprostali zadaniu, jakie przed sobą
postawili. Stworzyli prawdziwą rodzinę, dając dzieciom całych siebie. Ale mieli
ku temu naprawdę solidne postawy: ich samych połączyło niespotykanie silne
uczucie, dzięki któremu mieli codziennie siły do zmagania się z koszmarami i
problemami dzieci. I bardzo przykre i smutne jest to, że w momencie, gdy było
tak dobrze, gdy sytuacja ustabilizowała się na tyle, że mogli zwyczajnie
cieszyć się życiem, podstępna choroba zaatakowała, zabierając Iwonę, najlepszą
matkę, jaka mogła się trafić rodzeństwu, i najwierniejszą żonę Krzysztofa. „Gdy
się miało szczęście, które się nie trafia: czyjeś ciało i ziemię całą, a
zostanie tylko fotografia, to – to jest bardzo mało...”*
„Podróżą każda miłość jest” to książka, do której na pewno
jeszcze wrócę, nie tylko dlatego, że świetnie się ją czyta. To po prostu piękna
opowieść o miłości do drugiego człowieka. Miłości, której nie pokonała nawet
śmierć. Gorąco polecam.
*Maria Pawlikowska-Jasnorzewska „Fotografia”
Za egzemplarz recenzencki, przekazany przez Wydawnictwo
Muza, bardzo dziękuję Panu Rafałowi Pikuła z Business & Culture.
Wyzwania: „Grunt to okładka”, „Nie tylko literatura
piękna...”, „Polacy nie gęsi”.
Bardzo wzruszyłam się przy Twojej recenzji. Z chęcią przeczytam książkę :)
OdpowiedzUsuńTo pomyśl, co byłoby przy książce:)
UsuńJa bym pewnie płakała przez całą lekturę. Ech, życie jest bardzo niesprawiedliwe, a śmierć okrutna, bo zabiera dosłownie wszystko, zwłaszcza jeśli ktoś jest dla innych całym światem...
UsuńA Pani Iwona dla swojej rodziny właśnie całym światem była...
UsuńWiedziałam, że będzie to wzruszająca lektura. A sprawiedliwości nie ma.
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie smutne...
UsuńPrzeczytam z chęcią obie książki, o których tutaj wspominasz ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto, więc gorąco namawiam:)
UsuńOjej Pauluś no się popłakałam na tej twojej recenzji, ajjj koniecznie ale to koniecznie muszę przeczytać książkę!!:))
OdpowiedzUsuńKochana moja, to sobie wyobraź, jak ja ryczałam nad książką...
UsuńWiele osób boi się podjąć adopcji a szkoda, bo na świecie istnieje tak dużo wspaniałych dzieci z domu dziecka, które pragną mieć prawdziwą rodzinę a nie tylko jej namiastkę.
OdpowiedzUsuńNiezwykle lektura, chętnie ją poznam.
Adopcja to chyba w ogóle bardzo złożony temat, na który niejedną dyskusję można by stoczyć.
Usuń